sobota, 19 maja 2012

6. Ostatni na liście


6. Ostatni na liście

W całym przytulnym domku dało się słyszeć tylko narzekanie i pojękiwanie blondwłosego basisty, który spacerował między pokojami.

- Nigdy więcej nie biorę go ze sobą, gdy zechcę cię odwiedzić – Rzekł Adam, krojąc świeży, pachnący chleb.

Kris uśmiechnął się pod nosem – Mi to nie przeszkadza. Tworzycie zgrany duet – Odparł, wyjmując z lodówki duże, czerwone pomidory.

Lambert zaniemówił na moment – To tylko przyjaźń.

- Nie mów, że nie przyszło ci nigdy na myśl coś innego? – Spytał zadziornie Allen, smarując masłem duże kromki.

Czarnowłosy uśmiechnął się – Nie mógłbym umówić się z tym denerwującym osłem. Ale i tak go uwielbiam.

- Tommy! Śniadanie! – Krzyknął Kris, ustawiając talerz pełen kanapek na środku dużego stołu.

Ratliff przetarł zmęczone oczy i opadł na drewniane krzesło – Dziś mamy odwiedziny w szpitalu.

Kris odwrócił głowę – Pierwsze słyszę?

Lambert usiadł obok basisty i napił się herbaty – Racja. Menadżer umówił nas na spotkanie z Billem. O której mamy się stawić?

- Siedemnasta – Rzekł Tommy i opadł na stół.

- Jeśli nie macie nic przeciwko, zabiorę się z wami – Zaproponował z uśmiechem Kris – Smacznego, chłopcy.

***

Szpital spełniał najwyższe standardy. Atmosfera panująca wewnątrz budynku była spokojna mimo małego zamieszania panującego przed pokojem niemieckiego wokalisty. Adam szedł między Tommym a Krisem, którzy jednocześnie odwrócili się za atrakcyjną, blondwłosą pielęgniarką w uniformie.

- Żałośni heterycy – Mruknął i zatrzymał się przed salą. Jego serce zabiło mocniej; nie potrafił ocenić czy to za sprawą emocji, czy strachu przed spotkaniem z muzykiem, który nie darzył Lamberta dużą sympatią.

- Pańska godność? – Spytał David, menadżer zespołu Tokio Hotel i nim otrzymał odpowiedź odhaczył na liście nazwisko „Lambert A.”.

Czarnowłosy popatrzył dłuższą chwilę na białe drzwi – Jak długo możemy zostać z Billem? – Spytał, spoglądając na starszego od siebie mężczyznę.

- Piętnaście minut – Odparł David, przekładając trzymane w dłoni dokumenty – Jednak jeśli się panowie nie obrażą, pozwolę na widzenie tylko z Adamem. Mój podopieczny jest już zmęczony po całym dniu.

- Nie ma problemu – Uśmiechnął się Tommy. – Kris, jedziemy na obiad – Zaproponował i spojrzał na Adama. – Zadzwoń jak wyjdziesz – Pomachał mu przed nosem kluczykami do samochodu i pociągając Allena za sobą, udał się w stronę drzwi wyjściowych.

Lambert odprowadził wzrokiem przyjaciół i ponownie skierował swój wzrok ku Davidowi.

- Zapraszam – Rzekł menadżer i wskazał na drzwi, za którymi panowała absolutna cisza.

Adam odpowiedział uśmiechem i nacisnął zimną klamkę, która ugięła się pod naciskiem jego dłoni. Gdy pchnął drzwi i wszedł do środka poczuł silny ból w okolicach żołądka; nigdy wcześniej nie znał tego uczucia. Współczucie, radość, strach, nieśmiałość – wszystkie te emocje zaczęły się ze sobą mieszać. Dostrzegł na łóżku czarnowłosego, młodego chłopaka, który obracał w palcach małego iPoda. Tępo wpatrywał się w jeden punkt na białej kołdrze i stukał palcami w czarny odtwarzacz. Nieco dalej siedział blondwłosy chłopak z dredami, który na znak powitania kiwnął głową. Adam powoli zbliżył się do łóżka i zajął miejsce na krześle stojącym tuż obok. Widok, który miał przed oczami z pewnością należał do najbardziej przykrych; twarz Billa nie wyrażała żadnych emocji. Siedział w bezruchu niczym zaprogramowany robot pozbawiony wszelkich uczuć.

- Bill? – Spytał Adam, jednak chłopak nie zareagował. Muzyka była na tyle głośna, że Adam bez problemu rozpoznał zespół grający w słuchawkach Kaulitza. Dotknął palcami dłoni czarnowłosego, czując pod opuszkami delikatną, młodą skórę; reakcja była natychmiastowa – muzyka momentalnie ucichła.

- Bill? – Spytał ponownie Lambert, mając pewność, że chłopak go słyszy. Kaulitz powoli podniósł głowę, a jego wzrok przesunął się po ścianie

- Adam? – Spytał po chwili i zdjął słuchawki

Amerykański piosenkarz uśmiechnął się do siebie – Poznałeś mnie po głosie?

- Nie – Rzekł oschle Bill. – Wiedziałem, że teraz twoja kolej.

Lambert spuścił wzrok i przygryzł wargi. Poczuł się jak jeden z wielu spełniających swój obowiązek. Nie dziwił się tej chłodnej reakcji; nagle wszyscy przypomnieli sobie o istnieniu niemieckiego muzyka i z wielkim poczuciem współczucia zaczęli go odwiedzać, by za tydzień całkowicie zapomnieć o jego istnieniu.

- Guano Apes? – Spytał po chwili Adam, nawiązując do muzyki, którą usłyszał przed chwilą.

- Niemiecka muzyka jest najlepsza – Rzekł przekornie Bill i odłożył iPoda na szafkę, na którą trafił po omacku.

- Nic nie równa się z brytyjską – Odparł z uśmiechem Adam i podparł łokcie na kolanach wpatrując się w twarz nastolatka. Choć zawsze uważał go za chłopaka o ciekawej urodzie, znał go jedynie z czasopism i zdjęć z internetu. Na żywo czarnowłosy wyglądał jeszcze lepiej; jego skóra była jasna i bardzo gładka. Bladoróżowe wargi co kilka chwil rozchylały się delikatnie, by zaczerpnąć głębszego oddechu. Najciekawsze jednak były jego oczy – duże, brązowe, oprawione długimi rzęsami, a na dodatek niesamowicie puste.

- Przyjechałem tutaj z przyjaciółmi, jednak David nie pozwolił im wejść – Rzekł, próbując przerwać panującą w pomieszczeniu ciszę. – Tommy Ratliff i Kris Allen.

Bill milczał dłuższą chwilę i odgarnął z czoła kosmyk włosów – Nie znam ich.

- Jak się czujesz? – Spytał Lambert.

Kaulitz parsknął śmiechem i pokręcił głową. Odwrócił ją w stronę okna, czując otępiałym zmysłem, że stamtąd dochodzi światło – Każdy mnie o to pyta. A ty, jakbyś się czuł przykuty do łóżka, oderwany od świata w którym żyjesz, oszpecony, całkowicie ślepy?

- Nie jesteś oszpecony – Odparł Adam, wpatrując się w twarz chłopaka. – Wyglądasz identycznie jak wcześniej.

Po chwili rozległo się pukanie, a do pokoju wszedł wysoki mężczyzna z dużym aparatem.

- Znowu on – Szepnął Kaulitz i uśmiechnął się w stronę dochodzącego głosu.

- Uśmiech, panowie – Rzekł i zrobił zdjęcie muzykom, którzy zbliżyli się do siebie, stykając ramionami. – Znaliście się wcześniej? – Spytał mężczyzna, wyciągając dyktafon w ich kierunku.

- Widzieliśmy się tylko raz, nie mieliśmy okazji porozmawiać. To bardzo miłe, że Adam zechciał się ze mną zobaczyć – Rzekł Bill, starając się nie tracić uśmiechu.

- Bardzo doceniam twórczość zespołu w którym gra Bill. Dzięki tym chłopakom niemiecki rynek muzyczny zyskał gwiazdy wielkiego formatu. W moim kraju są już bardzo rozpoznawalni – Rzekł Lambert, choć tak naprawdę nie wiedział, co powinien mówić. Mężczyzna z aparatem zrobił kolejne zdjęcie.

- Macie w planach podjęcie duetu bądź wydanie wspólnego singla? – Spytał mężczyzna i gdyby nie fakt, że Bill nie był w stanie się ruszyć, fotograf otrzymałby porządny cios z ręki wokalisty.

- Nie spodziewam się tego – odparł Kaulitz. – Muzyka, którą gramy bardzo się różni. Ale nie mówię „nie” – Rzekł z uśmiechem.


Tom siedzący przy oknie wyczuł poddenerwowanie bliźniaczego brata. Postanowił zareagować wystarczająco wcześnie. Podszedł do fotografa i położył rękę na jego ramieniu.


- Jake, przerwa na papierosa – Zaproponował. Tuż po chwili opuścili pokój, zostawiając muzyków sam na sam ze sobą.


Bill milczał; po raz pierwszy zwrócił swą twarz w kierunku nowego gościa.


- Dziękuję za odwiedziny – Rzekł, a w jego głosie pobrzmiewało zmęczenie. Grzecznie zasugerował, że chce zostać sam.

- Miło było cię zobaczyć, chociaż na kilka minut – Rzekł Adam i wpatrywał się w twarz chłopaka, by jak najlepiej zapamiętać rysy jego twarzy.

- Ciebie również – Odparł z sarkazmem niemiecki nastolatek i uniósł w powietrze dłoń.

Lambert uścisnął rękę Billa. Jedyne czego pragnął to nie tracić z nim kontaktu.

- Do zobaczenia – Rzekł i powoli wstał, gdy Kaulitz cofnął rękę.

- Do widzenia – Odparł Bill i po chwili nałożył na uszy słuchawki, w których rozbrzmiał utwór „Big in Japan”.

Adam cofnął się do drzwi, a kiedy miał nacisnąć klamkę, zatrzymał się. Stanął przodem do Billa i obserwował go ze spokojem. Po upływie dwóch minut Kaulitz położył się na boku i naciągnął kołdrę na odsłonięte ramiona. Załkał najciszej jak potrafił i przycisnął biały materiał do obolałych oczu. Lambert pragnął przytulić go w tym momencie; wiedział, że nic nie może zrobić. Nie powinno go być na tej sali już od dłuższej chwili.

Marona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz