6. Ostatni na liście
W całym przytulnym domku
dało się słyszeć tylko narzekanie i pojękiwanie blondwłosego basisty, który
spacerował między pokojami.
- Nigdy więcej nie biorę go
ze sobą, gdy zechcę cię odwiedzić – Rzekł Adam, krojąc świeży, pachnący chleb.
Kris uśmiechnął się pod
nosem – Mi to nie przeszkadza. Tworzycie zgrany duet – Odparł, wyjmując z
lodówki duże, czerwone pomidory.
Lambert zaniemówił na moment
– To tylko przyjaźń.
- Nie mów, że nie przyszło
ci nigdy na myśl coś innego? – Spytał zadziornie Allen, smarując masłem duże
kromki.
Czarnowłosy uśmiechnął się –
Nie mógłbym umówić się z tym denerwującym osłem. Ale i tak go uwielbiam.
- Tommy! Śniadanie! –
Krzyknął Kris, ustawiając talerz pełen kanapek na środku dużego stołu.
Ratliff przetarł zmęczone
oczy i opadł na drewniane krzesło – Dziś mamy odwiedziny w szpitalu.
Kris odwrócił głowę –
Pierwsze słyszę?
Lambert usiadł obok basisty
i napił się herbaty – Racja. Menadżer umówił nas na spotkanie z Billem. O
której mamy się stawić?
- Siedemnasta – Rzekł Tommy
i opadł na stół.
- Jeśli nie macie nic
przeciwko, zabiorę się z wami – Zaproponował z uśmiechem Kris – Smacznego, chłopcy.
***
Szpital spełniał najwyższe
standardy. Atmosfera panująca wewnątrz budynku była spokojna mimo małego
zamieszania panującego przed pokojem niemieckiego wokalisty. Adam szedł między
Tommym a Krisem, którzy jednocześnie odwrócili się za atrakcyjną, blondwłosą
pielęgniarką w uniformie.
- Żałośni heterycy – Mruknął
i zatrzymał się przed salą. Jego serce zabiło mocniej; nie potrafił ocenić czy
to za sprawą emocji, czy strachu przed spotkaniem z muzykiem, który nie darzył
Lamberta dużą sympatią.
- Pańska godność? – Spytał
David, menadżer zespołu Tokio Hotel i nim otrzymał odpowiedź odhaczył na liście
nazwisko „Lambert A.”.
Czarnowłosy popatrzył
dłuższą chwilę na białe drzwi – Jak długo możemy zostać z Billem? – Spytał,
spoglądając na starszego od siebie mężczyznę.
- Piętnaście minut – Odparł
David, przekładając trzymane w dłoni dokumenty – Jednak jeśli się panowie nie
obrażą, pozwolę na widzenie tylko z Adamem. Mój podopieczny jest już zmęczony
po całym dniu.
- Nie ma problemu –
Uśmiechnął się Tommy. – Kris, jedziemy na obiad – Zaproponował i spojrzał na
Adama. – Zadzwoń jak wyjdziesz – Pomachał mu przed nosem kluczykami do
samochodu i pociągając Allena za sobą, udał się w stronę drzwi wyjściowych.
Lambert odprowadził wzrokiem
przyjaciół i ponownie skierował swój wzrok ku Davidowi.
- Zapraszam – Rzekł menadżer
i wskazał na drzwi, za którymi panowała absolutna cisza.
Adam odpowiedział uśmiechem
i nacisnął zimną klamkę, która ugięła się pod naciskiem jego dłoni. Gdy pchnął
drzwi i wszedł do środka poczuł silny ból w okolicach żołądka; nigdy wcześniej
nie znał tego uczucia. Współczucie, radość, strach, nieśmiałość – wszystkie te
emocje zaczęły się ze sobą mieszać. Dostrzegł na łóżku czarnowłosego, młodego
chłopaka, który obracał w palcach małego iPoda. Tępo wpatrywał się w jeden
punkt na białej kołdrze i stukał palcami w czarny odtwarzacz. Nieco dalej
siedział blondwłosy chłopak z dredami, który na znak powitania kiwnął głową.
Adam powoli zbliżył się do łóżka i zajął miejsce na krześle stojącym tuż obok.
Widok, który miał przed oczami z pewnością należał do najbardziej przykrych;
twarz Billa nie wyrażała żadnych emocji. Siedział w bezruchu niczym
zaprogramowany robot pozbawiony wszelkich uczuć.
- Bill? – Spytał Adam,
jednak chłopak nie zareagował. Muzyka była na tyle głośna, że Adam bez problemu
rozpoznał zespół grający w słuchawkach Kaulitza. Dotknął palcami dłoni
czarnowłosego, czując pod opuszkami delikatną, młodą skórę; reakcja była
natychmiastowa – muzyka momentalnie ucichła.
- Bill? – Spytał ponownie
Lambert, mając pewność, że chłopak go słyszy. Kaulitz powoli podniósł głowę, a
jego wzrok przesunął się po ścianie
- Adam? – Spytał po chwili i
zdjął słuchawki
Amerykański piosenkarz
uśmiechnął się do siebie – Poznałeś mnie po głosie?
- Nie – Rzekł oschle Bill. –
Wiedziałem, że teraz twoja kolej.
Lambert spuścił wzrok i
przygryzł wargi. Poczuł się jak jeden z wielu spełniających swój obowiązek. Nie
dziwił się tej chłodnej reakcji; nagle wszyscy przypomnieli sobie o istnieniu
niemieckiego muzyka i z wielkim poczuciem współczucia zaczęli go odwiedzać, by
za tydzień całkowicie zapomnieć o jego istnieniu.
- Guano Apes? – Spytał po
chwili Adam, nawiązując do muzyki, którą usłyszał przed chwilą.
- Niemiecka muzyka jest
najlepsza – Rzekł przekornie Bill i odłożył iPoda na szafkę, na którą trafił po
omacku.
- Nic nie równa się z
brytyjską – Odparł z uśmiechem Adam i podparł łokcie na kolanach wpatrując się
w twarz nastolatka. Choć zawsze uważał go za chłopaka o ciekawej urodzie, znał
go jedynie z czasopism i zdjęć z internetu. Na żywo czarnowłosy wyglądał
jeszcze lepiej; jego skóra była jasna i bardzo gładka. Bladoróżowe wargi co
kilka chwil rozchylały się delikatnie, by zaczerpnąć głębszego oddechu.
Najciekawsze jednak były jego oczy – duże, brązowe, oprawione długimi rzęsami,
a na dodatek niesamowicie puste.
- Przyjechałem tutaj z
przyjaciółmi, jednak David nie pozwolił im wejść – Rzekł, próbując przerwać
panującą w pomieszczeniu ciszę. – Tommy Ratliff i Kris Allen.
Bill milczał dłuższą chwilę
i odgarnął z czoła kosmyk włosów – Nie znam ich.
- Jak się czujesz? – Spytał
Lambert.
Kaulitz parsknął śmiechem i
pokręcił głową. Odwrócił ją w stronę okna, czując otępiałym zmysłem, że stamtąd
dochodzi światło – Każdy mnie o to pyta. A ty, jakbyś się czuł przykuty do
łóżka, oderwany od świata w którym żyjesz, oszpecony, całkowicie ślepy?
- Nie jesteś oszpecony –
Odparł Adam, wpatrując się w twarz chłopaka. – Wyglądasz identycznie jak
wcześniej.
Po chwili rozległo się
pukanie, a do pokoju wszedł wysoki mężczyzna z dużym aparatem.
- Znowu on – Szepnął Kaulitz
i uśmiechnął się w stronę dochodzącego głosu.
- Uśmiech, panowie – Rzekł i
zrobił zdjęcie muzykom, którzy zbliżyli się do siebie, stykając ramionami. –
Znaliście się wcześniej? – Spytał mężczyzna, wyciągając dyktafon w ich
kierunku.
- Widzieliśmy się tylko raz,
nie mieliśmy okazji porozmawiać. To bardzo miłe, że Adam zechciał się ze mną
zobaczyć – Rzekł Bill, starając się nie tracić uśmiechu.
- Bardzo doceniam twórczość
zespołu w którym gra Bill. Dzięki tym chłopakom niemiecki rynek muzyczny zyskał
gwiazdy wielkiego formatu. W moim kraju są już bardzo rozpoznawalni – Rzekł
Lambert, choć tak naprawdę nie wiedział, co powinien mówić. Mężczyzna z
aparatem zrobił kolejne zdjęcie.
- Macie w planach podjęcie
duetu bądź wydanie wspólnego singla? – Spytał mężczyzna i gdyby nie fakt, że
Bill nie był w stanie się ruszyć, fotograf otrzymałby porządny cios z ręki
wokalisty.
- Nie spodziewam się tego –
odparł Kaulitz. – Muzyka, którą gramy bardzo się różni. Ale nie mówię „nie” –
Rzekł z uśmiechem.
Tom siedzący przy oknie
wyczuł poddenerwowanie bliźniaczego brata. Postanowił zareagować wystarczająco
wcześnie. Podszedł do fotografa i położył rękę na jego ramieniu.
- Jake, przerwa na papierosa
– Zaproponował. Tuż po chwili opuścili pokój, zostawiając muzyków sam na sam ze
sobą.
Bill milczał; po raz
pierwszy zwrócił swą twarz w kierunku nowego gościa.
- Dziękuję za odwiedziny –
Rzekł, a w jego głosie pobrzmiewało zmęczenie. Grzecznie zasugerował, że chce
zostać sam.
- Miło było cię zobaczyć,
chociaż na kilka minut – Rzekł Adam i wpatrywał się w twarz chłopaka, by jak
najlepiej zapamiętać rysy jego twarzy.
- Ciebie również – Odparł z
sarkazmem niemiecki nastolatek i uniósł w powietrze dłoń.
Lambert uścisnął rękę Billa.
Jedyne czego pragnął to nie tracić z nim kontaktu.
- Do zobaczenia – Rzekł i
powoli wstał, gdy Kaulitz cofnął rękę.
- Do widzenia – Odparł Bill
i po chwili nałożył na uszy słuchawki, w których rozbrzmiał utwór „Big in
Japan”.
Adam cofnął się do drzwi, a kiedy
miał nacisnąć klamkę, zatrzymał się. Stanął przodem do Billa i obserwował go ze
spokojem. Po upływie dwóch minut Kaulitz położył się na boku i naciągnął kołdrę
na odsłonięte ramiona. Załkał najciszej jak potrafił i przycisnął biały
materiał do obolałych oczu. Lambert pragnął przytulić go w tym momencie;
wiedział, że nic nie może zrobić. Nie powinno go być na tej sali już od
dłuższej chwili.
Marona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz