sobota, 19 maja 2012

12. Braille; pierwsza próba


12. Braille; pierwsza próba

Adam zbliżył się nieśmiało do łóżka, na którym leżał Bill i zajął miejsce na krześle tuż obok krawędzi metalowej ramy.

- Podziwiam cię, że przychodzisz tutaj tak często. Nie znoszę szpitali.

Lambert na moment zawiesił głos i rozejrzał się po sali – Chyba jesteś przyzwyczajony do innych standardów? – Spytał łagodnie, wpatrując się w plastikowe ramy okien.

- Jeśli mam być szczery, to miejsce nie dostałoby nawet jednej gwiazdki. Gdyby nie Tom, zdechłbym z głodu – Rzekł Kaulitz, starając się być grzecznym dla uprzejmego gościa.
Adam uśmiechnął się pod nosem i przesunął wzrokiem po klatce piersiowej, brzuchu i biodrach chłopaka, skrytych za materiałem piżamy – Chyba i tak donosi ci za mało.
- Jeden komentarz na temat mojej wagi, a wyjdziesz tamtędy – Rzekł Bill, wskazując na okno.
- Nie ten kierunek – Zauważył Lambert – Drzwi są po przeciwnej stronie.
Bill mruknął coś pod nosem – Więc ta droga może będzie lepsza.
Lambert uśmiechnął się szeroko – Jesteś strasznie złośliwy.
- A ty szczery, panie Lambert – Odparł Kaulitz i położył się uprzednio poklepując poduszkę – Dowiem się czegoś o tobie, czy pozostaniesz dla mnie anonimowym artystą?

Adam zamilknął na moment; nie wiedział od czego powinien zacząć.

- Jestem piosenkarzem, biorę udział w amerykańskiej edycji Idola.
Bill parsknął śmiechem i pokręcił głową – W porządku – Rzekł, uśmiechając się pod nosem – Przeszedłeś pre-casting?
Adam uniósł brwi – Za tydzień walczę o miejsce w ćwierćfinale.
- A… - Bill jęknął i rozchylił wargi – Aha.

Adam przygryzł wargi i zerknął na szafkę stojącą przy łóżku; jego uwagę przykuła plastikowa tabliczka pełna liter i wypustek

- Uczysz się Braille’a? – Spytał czarnowłosy, biorąc do rąk lekki przedmiot
- Mam alergię na to słowo – Mruknął Kaulitz i odgarnął z czoła łaskoczący jego policzek kosmyk – Nie tknę tego.
Adam z zaciekawieniem przyglądał się alfabetowi – Powinieneś spróbować, to przydatne.
- Też twierdzisz, że pozostanę ślepy do końca życia? W takim razie wynoś się stąd – Warknął, podciągając się do pozycji siedzącej. Miał dość przyjmowania wyrazów współczucia i słów, które nie zawierały w sobie nadziei.
- Hej, spokojnie – Rzekł delikatnym głosem Adam – Wcale tak nie uważam. Nie cierpisz na brak książek? Mógłbyś nadrobić braki, zwłaszcza teraz, gdy większość czasu spędzasz w łóżku.
- Zanim się tego nauczę, będę już zdrowy – Rzekł Bill, z głosu którego biła pewność siebie – Poza tym mam muzykę. Ona znaczy dla mnie więcej niż jakaś papierowa fikcja.
Adam uderzył palcami w plastikową płytkę – Może powinieneś chociaż spróbować? Tak łatwo się poddajesz i odpuszczasz? – Lambert potrafił manipulować i wpływać na ambicje.
Bill zawahał się – Nie chcę tego. Odpuść.
Czarnowłosy przewrócił oczami i westchnął ze zrezygnowaniem – A jeśli ja też będę się uczył tego języka?
- Po co? – Mruknął Kaulitz.
- Podobno każda wiedza na coś się przyda. Podaj mi swoją dłoń – Rzekł Adam, przenosząc wzrok na towarzysza – No, śmiało.
Bill milczał dłuższą chwilę – Daj spokój – Rzekł i wpatrywał się w obiekt przed sobą. Nie potrafił zgadnąć co to takiego. Panująca cisza zaczęła przeszkadzać mu coraz bardziej.
- Uszanuj dobrą wolę personelu, nie w każdym szpitalu można dostać dostęp do takich materiałów. Tylko dwie litery – Rzekł Adam. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł, że Bill wysuwa dłoń za krawędź łóżka. Lambert podsunął pod jego palce tabliczkę z alfabetem. Kaulitz przesunął opuszkami po drobnych wypustkach
- I co, aż tak bolało?
- Nie tak, jak ostatni atak – Wycedził Bill, wspominając ostatnie wydarzenie, które spowodowało u niego gwałtowne pojawienie się zimnego potu. Jedno z najbardziej bolesnych uczuć, jakie można doznać.
- Widziałem, jak bardzo cierpiałeś. Na szczęście teraz jest w porządku – Rzekł Adam i spuścił wzrok, gdy poczuł, że palce Billa otarły o jego dłoń. Bardzo delikatny i nieśmiały dotyk zostawił po sobie ślad w postaci przyjemnych dreszczy, przypominających nitki przewodzące słabe impulsy elektryczne.
- To jest „A?” – Spytał Bill, zatrzymując palec na początku alfabetu.
- Nie, to „B” – Odparł łagodnie Adam i pozwolił Kaulitzowi odszukać właściwego znaku – Czujesz?
- Tak – Powiedział cicho czarnowłosy – W takim razie to będzie „B” – Rzekł, gdy trafił na sąsiedni układ znaków.
- Zgadza się – Rzekł Adam, wodząc wzrokiem za szczupłymi palcami chłopaka, które nieśmiało odkrywały małe pole. Powoli uniósł wzrok na twarz młodego piosenkarza. Zatrzymał wzrok na zaróżowionych wargach chłopaka, były one delikatnie rozchylone. W pewnej chwili Bill nieświadomie i subtelnie przesunął czubkiem języka po linii swoich ust, a ich kąciki wygięły się w delikatnym uśmiechu. Adam uśmiechnął się w odpowiedzi i poczuł przyjemny skurcz w okolicach żołądka. Westchnął cicho i spojrzał w oczy Billa, które kryły w sobie największą tajemnicę. Były nieobecne, uśpione, a mimo to nie straciły blasku. Adam ponownie zapatrzył się na wargi chłopaka, a jego wzrok leniwie powędrował wzdłuż kości policzkowych, zatrzymał się na dłużej przy płatku ucha, by zaraz powędrować po smukłej szyi i ostatecznie wrócić do jasnych, zwilżonych językiem warg.
- Jeśli pozwolisz, chcę zostać sam. Jestem śpiący – Rzekł Bill, cofając dłoń – Straciłem poczucie doby.
- Rozumiem – Odpowiedział Adam, a w jego głosie pobrzmiewała nuta rozczarowania – Cieszę się, że mogłem cię dziś zobaczyć.
- Chciałbym powiedzieć to samo – Odparł Bill, wtulając się w poduszkę – Mogę mieć do ciebie prośbę?
Lambert wstał i zarzucił płaszcz na ramiona – Słucham?
- Poproś ochronę, by nikogo już dziś nie wpuszczali. Poza rodziną i zespołem.
- W porządku – Uśmiechnął się Adam i cofnął na krok – Do zobaczenia.
- To nie jest najlepsze pożegnanie w tym momencie – Rzekł Bill, wodząc ręką po szafce. Kiedy trafił na swój odtwarzacz muzyki, schował ręce pod kołdrę – Cześć.
Adam spełnił prośbę Kaulitza i udał się do swojego samochodu. Z uśmiechem na ustach przemierzał drogę do domu.

***

Znałem to miejsce; szpitalna łazienka. Kiedy uniosłem powieki dostrzegłem czarnowłosego, wysokiego nastolatka, który miał na sobie cienki, bawełniany szlafrok. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i rozwiązał supeł, następnie jego smukłe palce powędrowały w okolice ramion, by złapać krawędzie materiału. Zaczął zsuwać szlafrok, stopniowo odsłaniając swoje ciało; centymetr po centymetrze, z nutą nieśmiałości oraz zmysłowości. Wyczuwałem jedynie oszalałe bicie swojego serca; mało kto potrafił spowodować w mojej głowie tak duży chaos. Jego klatka piersiowa unosiła się powoli i opadała, idealnie współgrając z tempem przyspieszonego oddechu. Cofnął się na krok; odebrałem ten gest jako zaproszenie. Zbliżyłem się do niego ostrożnie, bojąc się, że naruszę jakąś granicę; że spłoszę go swoją śmiałością. Patrzył na mnie; jego duże, czekoladowe tęczówki zwrócone były w stronę mojej twarzy, gdy złapałem go za kark i delikatnie zsunąłem palce po jego szyi i obojczyku; drżał. Czułem ten strach, równie silny jak pragnienie zbliżenia się do mnie. Sprawiał wrażenie porzuconego zwierzęcia, proszącego o przygarnięcie. Poczułem jak miękki materiał spoczął u mych stóp; wykorzystałem ten fakt i postanowiłem dotknąć jego pleców. Moje ręce machinalnie zsunęły się na szczupłe biodra nastolatka i przybiły je do mojego ciała. Zacisnął powieki, jakbym sprawił mu ból; nie zamierzałem go skrzywdzić.

- Chcę ciebie – Wyszeptał mi do ucha. Jego głos był ciepły, przesiąknięty obcym mi uczuciem, którego nie potrafiłem zdefiniować. Wtulił się we mnie ufnie, czekając na kolejny krok, na moją decyzję. Nie potrafiłem w tym momencie logicznie myśleć, rozważać co się stanie, czy mogę pozwolić w ten sposób poprowadzić zajście, które miało miejsce w tej cichej, pustej toalecie. Zacisnąłem powieki, wpijając się w jego rozchylone, rozpalone wargi, pragnące poczuć na sobie mój długo wyczekiwany pocałunek.

Adam otworzył oczy i westchnął głośno. Budzik wskazywał godzinę 2:35, za oknem panowała absolutna cisza. Dawno nie śnił; senne marzenie nawiedziło go po raz pierwszy  od kilku tygodni. Wtulił się w poduszkę i opuścił powieki, by przypomnieć sobie chociaż kilka momentów, które przed chwilą widział w swojej głowie.

Marona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz