25. Starzy znajomi
Dawno
nie obudził się tak wyspany. Leniwie wyciągnął ręce. Dopiero po chwili doszło
do niego, iż ktoś pukał go w ramię.
-
Dzień dobry, panie Kaulitz. Przyniosłam panu lekarstwa – powiedziała
pielęgniarka. Chłopak w odpowiedzi otworzył dłonie, by wziąć od niej kilka
tabletek i plastikowy kubek wody.
-
Dziękuję – odparł i połknął lekarstwa. Popił je wodą.
-
Jak się pan czuje?
-
Ciężko powiedzieć, dopiero się obudziłem – odrzekł. O dziwo był w całkiem
dobrym humorze. To pewnie zasługa leczniczego snu. – Długo spałem?
-
O, całkiem długo. Co prawda od czasu operacji budziłam pana kilka razy, jednak
pan niemalże od razu szedł spać z powrotem.
-
A kiedy była operacja?
-
Przedwczoraj.
„No
Kaulitz, teraz to przesadziłeś.”
-
Nigdy tyle nie spałem – zaśmiał się z odrobiną zażenowania.
-
Nie ma się czym martwić. Mam jednak nadzieję, iż teraz nie pójdzie pan znów
spać. Proszę nie zrozumieć mnie źle…
-
Nie, na razie wystarczy mi snu – rzekł, uśmiechając się. Podrapał się po głowie
i przez przypadek zawadził palcem o bandaż.
-
Za kilka minut przyjdę zmienić panu opatrunek – oznajmiła pielęgniarka, po czym
opuściła pomieszczenie.
Nastolatek
wstał z łóżka, by rozprostować kości. Rozległo się kilka głośnych trzasków.
Tak, jego stawy dawno nie były używane.
Po
kilku sekundach, gdy jego ciało już się rozbudziło, poczuł silną potrzebę
zniknięcia w toalecie na jakiś czas.
*
Prysznic
zupełnie go rozbudził. Nic nie działało tak kojąco jak masująca ciało gorąca
ciecz. Zmiana ciuchów w jego przypadku również wiele dała. Drażnił go tylko ten
przeklęty bandaż. Na dodatek nic nie mógł na to poradzić, przecież go tak po
prostu nie zdejmie. Może przy zmianie opatrunku pielęgniarka da mu chwilę
wytchnienia od dotyku tego irytującego materiału.
Przeżył.
Operacja, coś, co prześladowało go niczym najczarniejszy koszmar, przebiegła
sprawnie. Choć nie znał szczegółów, fakt, iż wciąż chodził po tym świecie był
dla niego wystarczającym dowodem. Dla pewności przejechał opuszkami palców po
zimnej ścianie. Czuł chłód i wszelkie nierówności. Nie mógł być martwy! A może
to tylko sen? Uwierzyłby w to, jednak do tej pory zawsze gdy śnił, widział.
Tutaj dostrzegał jedynie próbujące przebić się przez bandaż światło. Gdyby
kiedyś mógł jeszcze normalnie zobaczyć świat… Nie kolorowe bezkształtne plamy,
świat. Przedmioty, ludzi, zwierzęta, rośliny… Nawet krzesło wydałoby mu się
wtedy ciekawe. Zaśmiał się. „To już nie wróci. Może przynajmniej będę mógł żyć bez
bólu.”
Zadrżał
na myśl o atakach, które kilka razy go nawiedziły. Nigdy przedtem nie przeszedł
podobnej męczarni i miał szczerą nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał.
Kompletny paraliż ciała. Cierpienie nie do opanowania.
„Gdyby
nie Adam…”
Mimo
chaosu, który wtedy wziął władzę nad jego umysłem, zapamiętał, co stało się
podczas tych dwóch ataków. Jak o mało co nie spadł z łóżka. Jak niemalże
stracił przytomność pod prysznicem zamknięty od środka. Obcy mężczyzna uratował
go dwa razy, nie wspominając już o późniejszej opiece. Brunet miał u niego dług
wdzięczności. Myślał, co mógłby zrobić, aby wynagrodzić mu te wszystkie rzeczy.
Wszystko to i złamane serce. Może poprosi Davida o pomoc w rozwinięciu jego
kariery? Taki głos nie może się zmarnować. Chociaż może lepiej nie próbować ze
względu na prasę? Przeklęte pismaki!
Oparł
się ręką o parapet. Czuł się co najmniej…nietypowo. Przez ostatnie tygodnie był
wiecznie zmęczony, miał utrudniony kontakt z rzeczywistością. Teraz wreszcie
pozbył się tego uczucia. Z drugiej strony jednak miał wrażenie, że coś jest nie
tak z jego oczami. Pewnie to tylko takie wrażenie po operacji, lecz nie był
przekonany, czy tak powinno być. Zapyta o to pielęgniarkę, gdy ta przyjdzie
zmienić mu opatrunek.
Nagle
drzwi otworzyły się z wielkim impetem.
-
Proszę panów, tam nie wolno!
-
Bullshit! – odpowiedział pielęgniarce męski głos. – Bill! - „Ten głos…” – Jak
ci leci? – „Niemiecki?”
-
Bushido! – odgadł wreszcie chłopak.
-
I Kay One!
Cała
trójka przywitała się ze sobą.
-
Przyjechaliśmy pozałatwiać kilka spraw, a że usłyszałem na mieście, że tu
leżysz, postanowiliśmy wpaść.
-
Jak to „na mieście”? – przeraził się. – Wszyscy normalnie wiedzą, że tu
jestem?!
-
Jak ty coś chlapniesz, stary… - zamarudził młodszy mężczyzna. – Jego menago nam
się wygadał.
-
Myślałem, że załapiesz, Billy. Jesteś sztywny jak zawsze.
-
Bardzo zabawne. Ej! – podniósł głos, czując, iż ktoś wodzi mu ręką przed nosem.
-
Sorry, ciekawość była silniejsza.
-
Ogarnij się, Kay. Racja, prasa o tym nie wie. Za to o tym, że nie widzisz,
wiedzą już wszyscy w Niemczech.
-
I, znając waszą „armię”, także w Europie, jeśli nie na świecie.
-
To niestety prawda – westchnął Bill. – Co nie znaczy, że nie czuję, gdy coś
przelatuje mi przed twarzą!
-
Sztywniak.
-
Sztywniak.
-
Niech wam będzie.
-
Kiedy wracasz do roboty?
-
Nie wiem – powiedział cicho. Jego dobry humor prysnął jak bańka mydlana. – Nie
mam pojęcia.
-
O, rany – rzucił Kay One.
-
Młody – Bushido poklepał wokalistę po ramieniu. – Ty i reszta poradzicie sobie.
Nie takie rzeczy się zdarzają. Wiedz, że wbrew pozorom wiele osób na was liczy.
I my was wspieramy. Ta sama branża, ten sam kraj – musimy się wspierać. Nie,
Kay?
-
Prawda.
-
Dzięki, to motywujące.
-
Spoko.
-
Ale widzę, że ktoś chyba wie, gdzie jesteś – Kaulitz przekręcił pytająco głowę.
– Widzę pudełko czekoladek.
-
Czekoladek?
-
Nie, kondomów.
-
Kay…
-
Pewnie Tom je przyniósł – chłopak wzruszył ramionami. „Albo Adam.” – Zagadam do
pielęgniarki, kiedy tu przyjdzie.
-
Spoko. To my nie będziemy przeszkadzać.
-
Zwijacie się?
-
Wiesz jak jest, najpierw interesy. Siema młody!
*
Nie
czekał długo na przybycie pielęgniarki. Pojawiła się w pokoju dosłownie kilka
minut po wyjściu raperów.
-
Myślę, że to ostatnia zmiana – powiedziała miło kobieta. – Miałeś jakieś bóle?
-
Nie, do tej pory nie – odpowiedział.
-
To świetnie.
-
Długo spałem, więc nie miałem, kiedy się o to zapytać. Czy operacja się udała?
-
Nie było żadnych komplikacji. Efekt zobaczymy w ciągu najbliższych dziesięciu
dni.
-
Dziękuję.
Kobieta
usiadła na łóżku, obok czarnowłosego, by zyskać swobodny dostęp do bandaża.
-
Kto przyniósł tutaj czekoladki? – zagadnął Bill.
-
Te? Ten chłopak z drugiego miejsca w Idolu. Zależało mu na tym, żeby się z
panem spotkać, czy dowiedzieć się czegoś o tym, jak się pan czuje. Musiałam go
odprawić, ponieważ nie możemy udzielać takich informacji osobom trzecim, które
nie są rodziną pacjenta. Kazał przekazać pozdrowienia oraz te czekoladki.
-
A mój brat? Był tutaj?
-
Nie widziałam go na mojej zmianie. Wiem, że dzwonił, żeby zapytać, czy wszystko
w porządku, lecz nic więcej nie wiem.
-
Rozumiem.
„Dzięki
Tom…”
-
Proszę się nie ruszać.
Posłusznie
wypełnił polecenie. Pomału tracił kolejne warstwy materiału. Nietrzymane niczym
gaziki upadły na podłogę.
Bill
odruchowo uchylił powieki. Syknął i odwrócił głowę. Schował twarz w dłoniach.
-
Panie Kaulitz! Wszystko w porządku?
Milczał.
Powoli rozprostował się i ponownie otworzył oczy, tym razem przysłaniając je
dłonią.
Tego
ranka przez jego ciało przeszedł istny tajfun emocji. Wpierw przerażony,
później zdezorientowany, a wreszcie… Rzucił się na zupełnie pogubioną w tym
wszystkim pielęgniarkę. Dopiero jego łzy uświadomiły jej, co się właściwie
stało.
*
-
Halo?
-
Tom?
-
No tak. Wszystko w porządku?
-
Ogólnie tak.
-
To świetnie. Mówiłem, że nie ma się czego bać.
-
Tom.
-
Co się dzieje? Mów szybko, muszę zaraz wrócić na spotkanie.
-
Ja widzę, Tom. Ja znowu widzę…
Drache
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz