sobota, 19 maja 2012

18. Finał.


18.  Finał.

- Witam Państwa po przerwie! – Rozbrzmiał głos mężczyzny prowadzącego ósmą edycję Idola – Ten wieczór pełen emocji niebawem dobiegnie końca!

Adam oraz Kris szli korytarzem wiodącym na scenę. Spoglądali po sobie i jednocześnie zaczęli się śmiać.

- Nie sądziłem, że zajdziemy tak daleko – Rzekł Kris, poklepując Adama po ramieniu. Zatrzymali się przed drzwiami, za którymi czekał na nich prowadzący.
- To był niesamowity czas. Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak strasznie się cieszę, że się poznaliśmy – Rzekł z uśmiechem Adam. Allen odpowiedział tym samym i przytulił czarnowłosego.
- Czas na nas – Rzekł i po chwili opuścili kulisy, by znaleźć się na scenie. Gdy tylko dotarli we wskazane miejsce, objęli się ramionami i patrzyli w dal. Wzajemnie wyczuwali drżenie swych dłoni. Silili się na uśmiechy, choć ich zdenerwowanie sięgało zenitu.

Nastąpiły krótkie przemowy jurorów, następnie na scenie pojawił się drugi mężczyzna, a w jego rękach spoczywała koperta. Kris zacisnął powieki i odetchnął, po czym spojrzał na Adama.

- Zwycięzcą jest…

Głos publiczności wyciszył się niemal zupełnie.

- Kris Allen!

Piosenkarze wpadli sobie w ramiona.

- Gratuluję ci, świetna robota – Wyszeptał mu na ucho Adam, uśmiechając się.
- Nie wierzę w to – Szepnął Allen, przytulając przyjaciela, który po chwili się wycofał.
- Jakie to uczucie? – Spytał po chwili prowadzący, próbując przebić się przez wrzaski i ogólny chaos.
Kris zacisnął wargi i pokręcił głową – Nie wiem, nie potrafię powiedzieć. To Adam zasłużył na tę nagrodę – Rzekł, patrząc na czarnowłosego.

***

Wieczór pełen emocji dobiegał końca. W odróżnieniu od studio, gdzie panowała wrzawa, szpital był zupełnie innym miejscem; cisza i puste korytarze.

Adam przekroczył próg sali, zajmowanej od tygodni przez Billa. Czarnowłosy uśmiechnął się na widok nastolatka, który stał przy otwartym oknie.

- Przewieje cię.
Bill wzdrygnął się i niemal podskoczył w miejscu – Sądziłem, że już tutaj się nie pojawisz! – Rzekł podniesionym tonem – Cześć.

Adam zatrzymał się nagle; Bill nigdy nie witał się jako pierwszy.

- Cześć – Rzekł Adam, zajmując miejsce przy łóżku, do którego po chwili podszedł niemiecki nastolatek – Ostatnio Tommy i Kris wpadli z naleśnikami. Trochę im nie wyszło – Parsknął śmiechem – Ale zrobiłem po swojemu. Powinny ci smakować – Rzekł, kładąc ciepłe opakowanie na stoliku. Bill wyczuł przyjemny i słodki zapach. Odkąd stracił wzrok, pozostałe zmysły miał wyostrzone znacznie bardziej niż dotychczas.
- To czekolada? – Spytał nastolatek, zbliżając głowę do reklamówki
- Banany i nutella – Odparł z uśmiechem Adam.
- Kiedy stąd wyjdę, wystawisz mi potężny rachunek, co? Chyba lubisz czekoladę.
Lambert roześmiał się – To prawda. Z resztą widać to po mnie.
- Kłamiesz – Rzekł Bill – Pielęgniarki mówiły, że prezentujesz się całkiem… w porządku – Dodał po chwili, próbując wyobrazić sobie postać wokalisty.
- Nie mnie to oceniać – Rzekł Adam, wpatrując się w błyszczące oczy Kaulitza – Ale jeśli chcesz, możesz się przekonać.
- Żartujesz? – Spytał Bill, odgarniając do tyłu czarne kosmyki włosów.
- No dalej. Musisz się uczyć poznawania za pomocą dotyku.

Bill usiadł na krawędzi łóżka, znajdując się tuż przed czarnowłosym mężczyzną. Choć miał opory przed tym, by dotykać ciała innego faceta, nie mógł pohamować ciekawości jaką wyrażał wobec częstego gościa. Nieśmiało wyciągnął ręce tuż przed siebie i położył dłonie na ramionach Adama. Lambert wpatrywał się nieprzerwanie w oblicze nastolatka, na twarzy którego malowała się nieśmiałość. Gdy jego palce znalazły się na szyi amerykańskiego piosenkarza, ten delikatnie się wzdrygnął. Czuł delikatne, drażniące łaskotanie, gdy opuszki palców Billa kierowały się w stronę kości policzkowych.

- Robię to pierwszy raz – Rzekł cicho Kaulitz, gdy dotknął warg Adama. Lambert siedział w bezruchu, a przez jego głowę przeszła myśl jakby to było, gdyby Bill spróbował poznać jego usta swoimi ustami… Natychmiast otworzył oczy i poczuł jak delikatne dłonie spływają po jego twarzy i klatce piersiowej
- Pomogło?
- Niezbyt – Rzekł Bill, opierając ręce o krawędź łóżka – Ale chociaż mam dowód na to, że istniejesz, a ja nie rozmawiam sam z moim alter ego. Kim właściwie są Kris i Tommy? Wspominałeś o nich wcześniej – Zauważył Bill i położył się na miękkim łóżku, zwracając twarz w stronę towarzysza.
- A… - Adam na moment zawiesił głos – To moi przyjaciele. Z Tommym gram przy okazji niektórych występów, a Kris to mój konkurent z Idola.
Bill podparł się na łokciach – Kiedy będzie finał?
Adam uśmiechnął się – Był dzisiaj.
Kaulitz przerwał panującą ciszę – Okej, zgaduję, że nie wygrałeś. Drugie czy trzecie?
- Drugie – Odparł Adam – Ale to nie ma znaczenia.
Nastolatek przechylił głowę – Chciałbym usłyszeć jak zaśpiewałeś w finale.
Adam sięgnął po swojego laptopa – Spróbuję poszukać, może już ktoś wrzucił nagranie do sieci.

Bill słyszał ciche uderzanie w klawisze oraz cichy pisk wydawany co kilka chwil przez elektroniczne urządzenie. Po kilku minutach ciszy rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki No Boundaries. Pomylił się co do Adama; nawet jeśli mógł nie lubić jego osobowości, z pewnością nie mógł skrytykować jego talentu. Kaulitz poczuł się głupio na myśl o wszystkich żartach na temat castingów i programów rozrywkowych dla mało wymagających Amerykanów.

- Świetny głos… - Rzekł jak zahipnotyzowany – Nie sądziłem, że potrafisz śpiewać.
Adam uśmiechnął się – Cieszę się, że mnie doceniłeś – Rzekł i odłożył laptopa, włączając przy tym przypadkową playlistę na youtube – Kris okazał się lepszy.
- Mimo to masz szanse na światową karierę. W Europie dziewczyny kochają piosenkarzy, bardziej niż aktorów.
Adam cicho parsknął śmiechem, jednak postanowił pohamować się ze szczerością – Pewnie nie narzekasz na brak zainteresowania?
Bill zaśmiał się po raz pierwszy tego wieczoru – Jasne, że nie. Tylko, że to wszystko jest takie puste i bezcelowe… - Uśmiech powoli zszedł z jego twarzy – Nieszczere. Nie jestem w stanie wierzyć w dobre intencje ludzi, których poznaję – Rzekł szorstko.
- Jasne, rozumiem – Odparł Adam, przechylając głowę – Jesteś zmęczony, dam ci odpocząć.
- Nie – Bill podparł się na łokciach – Zostań. Nie musimy rozmawiać, ale… zostań – Zaczął żałować, że o to poprosił. Nie miał w zwyczaju okazywać przywiązania do nowo poznanych osób, jednak Adam… on był dobrym towarzyszem.

Kaulitz ułożył się na boku, w stronę Adama. Opuścił zmęczone powieki i okrył się kołdrą. Pewnie patrzy na mnie. Czuję jego perfumy; przypominają mi pierwsze dni spędzone tutaj. Przypominają mi każdą jego wizytę. Nie… nie myślę w ten sposób. Jestem samotny, odkąd Tom mnie opuścił i dzwoni co dzień na kilka minut, czuję się najbardziej opuszczoną istotą na świecie. Nie rozumiem po co tutaj przychodzisz. Jaki masz w tym cel? I tak mi tego nie powiesz. Poznam odpowiedź na to pytanie, gdy spróbujesz mnie zaatakować albo zranić. Muszę cię zmartwić, ale przeliczysz się.

Adam obserwował Billa. Patrzył na jego zmrużone oczy, które po dłuższej chwili otworzył.

Nie wiem co mnie sprowadza do ciebie za każdym razem. Nie chcę byś cierpiał, ale kiedy opuścisz to miejsce, znikniesz. Tak się dzieje. Bill, żebyś miał świadomość tego, jak niesamowity jesteś. Jak śliczne są twoje oczy, mimo że nie mogą niczego zobaczyć. Jak zabawnie kaleczysz mój język za każdym razem, gdy próbujesz powiedzieć coś skomplikowanego. Mógłbym na ciebie patrzeć przez całą noc; to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek miałem przed oczami.

Z głośników laptopa popłynęły nuty piosenki The Rasmus. Bill ponownie opuścił powieki, wsłuchując się w przyjemną melodię.

„Otwórz me oczy, niechże cię zobaczę
I wyrwę się z odmętów tej oślepiającej ciemności
Otwórz me oczy, niechże cię znajdę
Daj mi jakiś znak.”

- Öffne meine Augen* – Wyszeptał Bill
- Co? – Spytał Adam, zgadując, że Kaulitz powiedział coś w ojczystym języku.
- Nic… Dobranoc.
- Dobranoc.

Marona

'przedstawienie Idola nie jest w stu procentach wiernie odwzorowane, zabieg celowy'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz