18. Finał.
- Witam Państwa po przerwie!
– Rozbrzmiał głos mężczyzny prowadzącego ósmą edycję Idola – Ten wieczór pełen
emocji niebawem dobiegnie końca!
Adam oraz Kris szli
korytarzem wiodącym na scenę. Spoglądali po sobie i jednocześnie zaczęli się
śmiać.
- Nie sądziłem, że zajdziemy
tak daleko – Rzekł Kris, poklepując Adama po ramieniu. Zatrzymali się przed
drzwiami, za którymi czekał na nich prowadzący.
- To był niesamowity czas.
Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak strasznie się cieszę, że się poznaliśmy –
Rzekł z uśmiechem Adam. Allen odpowiedział tym samym i przytulił czarnowłosego.
- Czas na nas – Rzekł i po
chwili opuścili kulisy, by znaleźć się na scenie. Gdy tylko dotarli we wskazane
miejsce, objęli się ramionami i patrzyli w dal. Wzajemnie wyczuwali drżenie
swych dłoni. Silili się na uśmiechy, choć ich zdenerwowanie sięgało zenitu.
Nastąpiły krótkie przemowy
jurorów, następnie na scenie pojawił się drugi mężczyzna, a w jego rękach
spoczywała koperta. Kris zacisnął powieki i odetchnął, po czym spojrzał na
Adama.
- Zwycięzcą jest…
Głos publiczności wyciszył
się niemal zupełnie.
- Kris Allen!
Piosenkarze wpadli sobie w
ramiona.
- Gratuluję ci, świetna
robota – Wyszeptał mu na ucho Adam, uśmiechając się.
- Nie wierzę w to – Szepnął
Allen, przytulając przyjaciela, który po chwili się wycofał.
- Jakie to uczucie? – Spytał
po chwili prowadzący, próbując przebić się przez wrzaski i ogólny chaos.
Kris zacisnął wargi i
pokręcił głową – Nie wiem, nie potrafię powiedzieć. To Adam zasłużył na tę
nagrodę – Rzekł, patrząc na czarnowłosego.
***
Wieczór pełen emocji
dobiegał końca. W odróżnieniu od studio, gdzie panowała wrzawa, szpital był
zupełnie innym miejscem; cisza i puste korytarze.
Adam przekroczył próg sali,
zajmowanej od tygodni przez Billa. Czarnowłosy uśmiechnął się na widok
nastolatka, który stał przy otwartym oknie.
- Przewieje cię.
Bill wzdrygnął się i niemal
podskoczył w miejscu – Sądziłem, że już tutaj się nie pojawisz! – Rzekł
podniesionym tonem – Cześć.
Adam zatrzymał się nagle;
Bill nigdy nie witał się jako pierwszy.
- Cześć – Rzekł Adam,
zajmując miejsce przy łóżku, do którego po chwili podszedł niemiecki nastolatek
– Ostatnio Tommy i Kris wpadli z naleśnikami. Trochę im nie wyszło – Parsknął
śmiechem – Ale zrobiłem po swojemu. Powinny ci smakować – Rzekł, kładąc ciepłe
opakowanie na stoliku. Bill wyczuł przyjemny i słodki zapach. Odkąd stracił
wzrok, pozostałe zmysły miał wyostrzone znacznie bardziej niż dotychczas.
- To czekolada? – Spytał
nastolatek, zbliżając głowę do reklamówki
- Banany i nutella – Odparł
z uśmiechem Adam.
- Kiedy stąd wyjdę,
wystawisz mi potężny rachunek, co? Chyba lubisz czekoladę.
Lambert roześmiał się – To
prawda. Z resztą widać to po mnie.
- Kłamiesz – Rzekł Bill –
Pielęgniarki mówiły, że prezentujesz się całkiem… w porządku – Dodał po chwili,
próbując wyobrazić sobie postać wokalisty.
- Nie mnie to oceniać –
Rzekł Adam, wpatrując się w błyszczące oczy Kaulitza – Ale jeśli chcesz, możesz
się przekonać.
- Żartujesz? – Spytał Bill,
odgarniając do tyłu czarne kosmyki włosów.
- No dalej. Musisz się uczyć
poznawania za pomocą dotyku.
Bill usiadł na krawędzi łóżka,
znajdując się tuż przed czarnowłosym mężczyzną. Choć miał opory przed tym, by
dotykać ciała innego faceta, nie mógł pohamować ciekawości jaką wyrażał wobec
częstego gościa. Nieśmiało wyciągnął ręce tuż przed siebie i położył dłonie na
ramionach Adama. Lambert wpatrywał się nieprzerwanie w oblicze nastolatka, na
twarzy którego malowała się nieśmiałość. Gdy jego palce znalazły się na szyi
amerykańskiego piosenkarza, ten delikatnie się wzdrygnął. Czuł delikatne,
drażniące łaskotanie, gdy opuszki palców Billa kierowały się w stronę kości
policzkowych.
- Robię to pierwszy raz –
Rzekł cicho Kaulitz, gdy dotknął warg Adama. Lambert siedział w bezruchu, a
przez jego głowę przeszła myśl jakby to było, gdyby Bill spróbował poznać jego
usta swoimi ustami… Natychmiast otworzył oczy i poczuł jak delikatne dłonie
spływają po jego twarzy i klatce piersiowej
- Pomogło?
- Niezbyt – Rzekł Bill,
opierając ręce o krawędź łóżka – Ale chociaż mam dowód na to, że istniejesz, a
ja nie rozmawiam sam z moim alter ego. Kim właściwie są Kris i Tommy?
Wspominałeś o nich wcześniej – Zauważył Bill i położył się na miękkim łóżku,
zwracając twarz w stronę towarzysza.
- A… - Adam na moment
zawiesił głos – To moi przyjaciele. Z Tommym gram przy okazji niektórych
występów, a Kris to mój konkurent z Idola.
Bill podparł się na łokciach
– Kiedy będzie finał?
Adam uśmiechnął się – Był
dzisiaj.
Kaulitz przerwał panującą
ciszę – Okej, zgaduję, że nie wygrałeś. Drugie czy trzecie?
- Drugie – Odparł Adam – Ale
to nie ma znaczenia.
Nastolatek przechylił głowę
– Chciałbym usłyszeć jak zaśpiewałeś w finale.
Adam sięgnął po swojego
laptopa – Spróbuję poszukać, może już ktoś wrzucił nagranie do sieci.
Bill słyszał ciche uderzanie
w klawisze oraz cichy pisk wydawany co kilka chwil przez elektroniczne urządzenie.
Po kilku minutach ciszy rozbrzmiały pierwsze słowa piosenki No Boundaries. Pomylił się co do Adama;
nawet jeśli mógł nie lubić jego osobowości, z pewnością nie mógł skrytykować
jego talentu. Kaulitz poczuł się głupio na myśl o wszystkich żartach na temat
castingów i programów rozrywkowych dla mało wymagających Amerykanów.
- Świetny głos… - Rzekł jak
zahipnotyzowany – Nie sądziłem, że potrafisz śpiewać.
Adam uśmiechnął się – Cieszę
się, że mnie doceniłeś – Rzekł i odłożył laptopa, włączając przy tym
przypadkową playlistę na youtube – Kris okazał się lepszy.
- Mimo to masz szanse na
światową karierę. W Europie dziewczyny kochają piosenkarzy, bardziej niż
aktorów.
Adam cicho parsknął
śmiechem, jednak postanowił pohamować się ze szczerością – Pewnie nie narzekasz
na brak zainteresowania?
Bill zaśmiał się po raz
pierwszy tego wieczoru – Jasne, że nie. Tylko, że to wszystko jest takie puste
i bezcelowe… - Uśmiech powoli zszedł z jego twarzy – Nieszczere. Nie jestem w
stanie wierzyć w dobre intencje ludzi, których poznaję – Rzekł szorstko.
- Jasne, rozumiem – Odparł
Adam, przechylając głowę – Jesteś zmęczony, dam ci odpocząć.
- Nie – Bill podparł się na
łokciach – Zostań. Nie musimy rozmawiać, ale… zostań – Zaczął żałować, że o to
poprosił. Nie miał w zwyczaju okazywać przywiązania do nowo poznanych osób,
jednak Adam… on był dobrym towarzyszem.
Kaulitz ułożył się na boku,
w stronę Adama. Opuścił zmęczone powieki i okrył się kołdrą. Pewnie patrzy na mnie. Czuję jego perfumy;
przypominają mi pierwsze dni spędzone tutaj. Przypominają mi każdą jego wizytę.
Nie… nie myślę w ten sposób. Jestem samotny, odkąd Tom mnie opuścił i dzwoni co
dzień na kilka minut, czuję się najbardziej opuszczoną istotą na świecie. Nie
rozumiem po co tutaj przychodzisz. Jaki masz w tym cel? I tak mi tego nie
powiesz. Poznam odpowiedź na to pytanie, gdy spróbujesz mnie zaatakować albo
zranić. Muszę cię zmartwić, ale przeliczysz się.
Adam obserwował Billa.
Patrzył na jego zmrużone oczy, które po dłuższej chwili otworzył.
Nie wiem co mnie sprowadza do ciebie za każdym razem.
Nie chcę byś cierpiał, ale kiedy opuścisz to miejsce, znikniesz. Tak się
dzieje. Bill, żebyś miał świadomość tego, jak niesamowity jesteś. Jak śliczne
są twoje oczy, mimo że nie mogą niczego zobaczyć. Jak zabawnie kaleczysz mój
język za każdym razem, gdy próbujesz powiedzieć coś skomplikowanego. Mógłbym na
ciebie patrzeć przez całą noc; to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek
miałem przed oczami.
Z głośników laptopa
popłynęły nuty piosenki The Rasmus. Bill ponownie opuścił powieki, wsłuchując
się w przyjemną melodię.
„Otwórz me oczy, niechże cię zobaczę
I wyrwę się z odmętów tej oślepiającej ciemności
Otwórz me oczy, niechże cię znajdę
Daj mi jakiś znak.”
I wyrwę się z odmętów tej oślepiającej ciemności
Otwórz me oczy, niechże cię znajdę
Daj mi jakiś znak.”
- Öffne meine Augen* – Wyszeptał Bill
- Co? – Spytał Adam, zgadując,
że Kaulitz powiedział coś w ojczystym języku.
- Nic… Dobranoc.
- Dobranoc.
Marona
'przedstawienie Idola nie
jest w stu procentach wiernie odwzorowane, zabieg celowy'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz