niedziela, 20 maja 2012

37. Odwet


37. Odwet

Mechaniczny dźwięk wyrwał chłopaka ze snu. Skrzywił się i warknął wściekle. Ów dźwięk nie brzmiał ani trochę znajomo, jednak kojarzył mu się z budzikiem. Ktoś leżał obok niego. Pewnie znów zabalował na jakiejś imprezie. Uchylił powieki i odskoczył przerażony. „AD…”, zdążyło przelecieć mu przez głowę nim spotkała się ona ze ścianą. Syknął i przeklął znowu, pocierając bolące miejsce.

Hałas nagle ustał.

- Hej, nic ci nie jest? – spytał zmartwiony brunet, który przysunął się do niego. – To chyba bolało.

Bill popatrzył przez chwilę na twarz przyjaciela, po czym runął na kanapę. Próbował wychwycić sens z tego całego chaosu panującego w jego głowie. Niestety z każdym kolejnym elementem układanki zaczynał czuć się gorzej. On, Adam, jedna kanapa, rozpięta koszula, brak spodni…

Podniósł się i przysunął jak najbliżej do ściany, rozglądając się przy tym nerwowo.

- Ej, wszystko jest w porządku. Przynieść ci wody?
- Nie, nie, to tylko… Boże… - jęknął, przecierając twarz. Przypomniał sobie wydarzenia poprzedniej nocy. Szkoda, że nie miał pojęcia, jak określić „kaca moralnego” po angielsku. – My nie… Ty nie powinieneś… Cholera!
- Dlaczego nie? – Adam zmarszczył czoło. – Chciałem tego. Zresztą tak samo jak ty.

Brązowe tęczówki zwróciły się w stronę ponurej twarzy. Zaraz później pole widzenia przesunęło się w dół ku drżącym dłoniom. Ścisk w żołądku. Bolało. Skulił się nieznacznie.

- Bill? – zagadnął ciszej Lambert i przysunął się do przyjaciela, którego oczy niebezpiecznie się szkliły. Usiadł tuż obok niego.
- Chciałem z tobą o tym pogadać, ale wcześniej nie było okazji – zaczął dwudziestolatek. Jego głos drżał. – Chciałem pogadać, bo wiem…wierzę, że przechodziłeś przez coś podobnego. Że również nie mogłeś zaakceptować siebie, gdy…
- Nie radzisz sobie z tym, że jesteś gejem?
- Bi – poprawił go wokalista.
- Bi? – chłopak pokiwał głową. – Rozumiem…
- Nie mogę sobie z tym poradzić. Po prostu nie potrafię. Czuję się jak dziwak, świr.
- Nie pocieszę cię, to nie mija szybko. Nieraz potrzeba miesięcy, a nawet lat, żeby się zaakceptować. Mogę ci jedynie poradzić, abyś spróbował się wyłączyć i wsłuchać w siebie. To pomaga.
- To nie jest takie łatwe – westchnął. – Mam wokół siebie sztab ludzi. Ktoś może zauważyć, że coś jest nie tak.
- Praca to nie wszystko. Masz prawo do życia prywatnego.

Bill zaśmiał się smutno. Przetarł oczy.

- Jesteś jeszcze krótko w tym biznesie. Nie wiesz jak to działa, zwłaszcza na takim etapie jak mój. Wszędzie kamery, aparaty. Ja praktycznie nie mam życia prywatnego.

Adam uniósł głowę i zasunął powieki. Było jasne, że próbuje znaleźć rozwiązanie problemu. Otworzył oczy.

- Jeśli chodzi o mnie doradzałbym ci być sobą, bo walka może jedynie pogorszyć sprawę. Przynajmniej ja bym tak zrobił – uśmiechnął się, po czym położył dłoń na chudym ramieniu. - Jako przyjaciel mógłbym ci jeszcze doradzić próbę ukrycia się. Jesteś biseksualny, mógłbyś spróbować skupić się na tej bardziej akceptowanej części swojej natury.
- Czemu to drugie powiedziałeś „jako przyjaciel”? – zdziwił się. – Jako kto mówiłeś to pierwsze?
- Nie jestem tutaj bezstronny, wiesz o tym. Kocham cię i chciałbym żebyś i ty pokochał mnie. Jeżeli istnieje jakaś szansa, będę o to walczył.

Ich wzrok spotkał się. Adam był wyraźnie zdeterminowany, a jego słowa płynęły prosto z serca. Bill dawno nie spotkał kogoś tak szczerego i mimo wieku nieskażonego tym złym światem narzucającym swoje okrutne prawa. Oparł głowę o silne ramię i pozwolił objąć się w pasie.

- Dziękuję, że jesteś – powiedział cicho, łącząc dłoń z tą należącą do swojego przyjaciela. Tylko tak potrafił go określić. Kolejny krok byłby dla niego zbyt duży.

*
- Rany, Tom, pospiesz się!
- Nie mam zamiaru! Mogłeś wcześniej zacząć nakładać tapetę. Nie lecielibyśmy teraz jak idioci.
- Dobra, dobra, niech ci będzie. Po prostu się pospiesz, zostało tylko kilka minut.
- Nie mogę uwierzyć, że dałem ci się zaciągnąć aż do Nowego Yorku na jakiś durny występ!
- Nie zmuszałem cię do tego, więc nie marudź. Sam mówiłeś, że chętnie polecisz do Stanów, gdy tylko dostaniemy wolne.
- Ale chciałem wypocząć, a nie latać po jakichś studiach nagraniowych! Skąd gwarancja, że nas tam nie rozpoznają?
- Będą mieli swoją pracę. Poza tym nikt nas tu nie zna. No i Adam zaklepał nam wszystkim mało widoczne miejsce.
- Nie ufam temu kolesiowi… Nie zdziwiłbym się, gdyby podprowadził nas pod paparazzi.
- Nie zrobi tego, bo sam będzie się krył.
- I jak coś to ściągnie uwagę i na nas? Pięknie!
- Będziemy w reżyserce, nie na widowni.
- Niech będzie. Jak coś to była twoja wina!

*

Występ okazał się nieziemski. Bill, choć nie miał pojęcia o tańcu, nie mógł zaprzeczyć, że prezentująca się para zapewniła widzom niezapomniane widowisko. Ich ruchy były zarazem pełne gracji i energii. Nie mógł jednak stwierdzić, co było lepsze: sam pokaz czy mina jego brata, który pierwszy raz od dawna siedział jak zaklęty i nie odzywał się ani słowem. Chłonął występ, skupiając całą swoją uwagę na poczynaniach tancerki, która już niedługo miała wyruszyć wraz z Adamem w trasę koncertową. Młodszy z braci miał w tamtej chwili inny obiekt zainteresowań. Stał za blisko, ciężko było mu się skupić.

- Chyba twojemu bratu spodobała się Sasha – zauważył Adam.
- To prawda. Zupełnie stracił głowę – odpowiedział ze śmiechem Bill.
- Ja swoją już straciłem – mruknął piosenkarz, patrząc na stojącego obok wokalistę. Ten jednak nie odpowiedział, tylko uparcie obserwował scenę. – Może ich zeswatamy?
- Że co?
- Zeswatamy. No wiesz, wyślemy ich na randkę. Zabawią się, a my będziemy mieli trochę czasu dla siebie.

„Niegłupi pomysł”, przeszło mu przez myśl.

Muzyka ucichła. Koniec występu.

*

- Byłaś niesamowita! – amerykański piosenkarz objął znajomą na powitanie. – Cieszę się, że będziesz z nami współpracować w czasie trasy.
- Też się cieszę. Mam nadzieję, że tym głupkom się podobało. Wiecznie mają jakieś problemy! Co za ludzie… - ciemnoskóra dziewczyna poprawiła włosy i spojrzała na bliźniaków. – A to są?
- Bracia Kaulitz. Bill i Tom – przedstawił ich Lambert.
- Super występ! Nigdy nie widziałem tak świetnego pokazu.
- Hm ktoś tu lubi się przypodchlebiać – stwierdziła, spoglądając na uradowanego Toma. – A ciebie kojarzę. Widzieliśmy się chyba już kiedyś?
- Serio?
- No tak. Po naszym występie na AMA.

Czarnowłosy zastanowił się chwilę.

- Hej, może wybierzemy się gdzieś wszyscy razem? Jakiś bar czy coś? – wciął się Adam.
- Ja odpadam, może innym razem. Cały dzień prób, a potem występ potrafią być męczące.
- Oj tylko na trochę, Sasha! Koledzy przyjechali aż z Niemiec żeby zobaczyć twój występ.
- Było warto – rzekł starszy z braci ze swoim cwaniackim uśmiechem. To jednak zdawało się nie działać na dziewczynę, która spojrzała na niego z politowaniem.
- Dajcie mi spokój, jestem zmęczona – ziewnęła ostentacyjnie. – Może spotkamy się na urodzinach Tommiego.
- Ach, kompletnie o tym zapomniałem! – mężczyzna klepnął się w czoło. – Tommy zapraszał was na swoją imprezę urodzinową. Będzie jakoś w pierwszy weekend października, więc jeśli zostaniecie w Stanach do tej pory to wpadnijcie.
- Ten Tommy?
- No od nas z zespołu. Coś nie tak?

Odpowiedź była zbędna. Dało się ją bezbłędnie wyczytać z miny wokalisty.

- Dzięki, ale nie wiem czy nasz menadżer pozwoli nam siedzieć tutaj aż tak długo. Może jednak wyjdziemy gdzieś dzisiaj? – starszy Kaulitz próbował wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
- Nooo niech będzie – zgodziła się Sasha.
- Uzgodnijcie, co i jak. Ja znikam na moment – rzucił Bill, po czym ruszył w kierunku toalety. Towarzyszył mu dźwięk szybkich kroków.


*

- Myślałem, że już zapomniałeś o tej akcji na AMA – usłyszał za sobą, zaraz po tym jak wparował do łazienki.
- Bo zapomniałem! – warknął, podchodząc do zlewu. Zaczął poprawiać fryzurę.
- Właśnie widzę! – odparł podirytowany Adam, stając obok chłopaka, który właśnie przeglądał się w lustrze. – Jeżeli tak to dlaczego się wściekasz?
- Wcale się nie wściekam!!! – zaprotestował. Lambert spojrzał na niego z politowaniem, co jeszcze bardziej wzburzyło krew w jego żyłach.
- Daj sobie wreszcie spokój. To nic nie znaczyło.
- Róbcie co chcecie. Nie obchodzi mnie to.
- I co jeszcze? Wybacz, ale zazdrosnego faceta poznam na milę.
- Zazdrosnego? – prychnął. – Uważasz, że jestem zazdrosny?
- A może nie? Powiedz, że nie to przestanę.
- Nie jes…
- Patrz mi w oczy.

Zerknął na niego, lecz po chwili uciekł wzrokiem w bok.

- Więc?
- Przestań.
- Miałem rację – przybliżył się i przeciągnął dłoń po ramieniu przyjaciela. – Jesteś o mnie zazdrosny. Czemu nie chcesz tego przyznać?
- Wcale nie o to chodzi – syknął, odpychając od siebie umięśnioną rękę. – Chodzi o twoje deklaracje. Mówisz jedno, robisz drugie.
- Co mam w takim razie zrobić?
- Pff, a jak wiem? Przekonaj mnie jakoś, że jesteś w stanie wywiązać się ze swoich obietnic – rzucił Bill, trochę od niechcenia, nieświadomy konsekwencji wypowiedzianych przez siebie słów.

Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, a oczy błysnęły dziko. Bill drgnął, znał to spojrzenie przepełnione seksem i pożądaniem. Choć rozum robił co mógł, by zapobiec katastrofie, ciało trwało w bezruchu. Bestia znów pochwyciła swoją ofiarę.

Piosenkarz przybliżył się niebezpiecznie. Nie było ucieczki, za plecami frontmana Tokio Hotel znajdowała się ściana. Przylgnął do niej, czując zimno, które w teorii powinno było wyrwać go z tego całego zamętu. Tak się jednak nie stało. W ostatnim przejawie racjonalnego myślenia wyciągnął dłonie przed siebie.

- Nie! Co będzie, jeśli ktoś nas zobaczy? – powiedział, starając się okazać resztki zdrowego rozsądku.

Adam zatrzymał się tuż przy nim. Gorący dotyk powędrował od łokci w górę, znacząc swoją drogę pojawiającą się znienacka gęsią skórką. Palce zatrzymały się na chudych nadgarstkach. Oddech chłopaka zwolnił w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń.

Uścisk na jednej z dłoni. Mężczyzna powoli przyciągnął ją do siebie, nieustannie wpatrując się w zdezorientowane czekoladowe tęczówki. Chwyt przemieścił się jeszcze wyżej, a silne palce lekko odsunęły swoich pobratymców. Wszystkich z wyjątkiem jednego.

Wysunął język spomiędzy swoich ust. Niczym wąż owijał się on wokół jasnego palca, poruszając przy tym rytmicznie raz w górę, raz w dół. Gorące wargi towarzyszyły mu w tej podróży, drażniąc swoim dotykiem delikatną skórę. Ingerencja silniejszej z dłoni przerwała ten taniec, wiodąc fragment drugiego ciała ku przyjemnej wilgoci.

Żadne z nich nie zerwało kontaktu wzrokowego.

Bill nie odważył się na żaden ruch. Stał z nieznacznie rozchylonymi wargami, oddychając spokojnie. Dopiero pod koniec „masażu” zaczęło docierać do niego, co oznacza to przedstawienie.

„Pamiętasz ten wieczór? Mam ochotę powtórzyć tamto spotkanie. Ty. Ja. Tu i teraz.”

Po kolejnym westchnięciu zdał sobie sprawę, że jego ciało, nie pytając go wcześniej o zdanie, już odpowiedziało na tę propozycję. Próbował odgonić od siebie nieprzyzwoite myśli, które co i raz pojawiały się w jego głowie. „Niżej…”, pragnął szeptać. „Mocniej…”

Pokaz jednak już się skończył. Lambert wyciągnął palec ze swoich ust.

- Tego się nie spodziewałeś, prawda? – rzekł z uśmiechem, patrząc na twarz wciąż oniemiałego chłopaka. – Gdybyś miał mniejsze opory, skupiłbym się na innym punkcie… - dodał, wiodąc dłoń w strategiczne miejsce.
- Adam! Nie! – syknął.
- Sztywny jak zawsze. Popracuję nad tobą – zaśmiał się Adam. – Dobrze, że dostałeś wolne, będę mieć szansę.
- Nie jestem „sztywny”, jestem odpowiedzialny – poprawił go dwudziestolatek.
- W tej chwili mogę swobodnie powiedzieć, że jesteś sztywny, a konkretniej, że jedna twoja część jest – Bill spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym zerknął we wskazany przez niego kierunek. Szybko przycisnął dłoń do swoich jeansów. – Dojdź do siebie, a ja w tym czasie wrócę do reszty. Do zobaczenia za kilka minut.

Zniknął za drzwiami pozostawiając niemieckiego wokalistę samego. Brunet syknął wściekle, by za chwilę ruszyć w stronę zlewu i obmyć twarz zimną wodą.

- Niech cię szlag! – przeklął w stronę swojego krocza.

*

Ostatnie pociągnięcie, które było zarazem ostatnią poprawką. Otrzepał pędzelek i wrzucił go do kosmetyczki, ona zaś sekundę później wylądowała w sporej wielkości czarnej torbie. Skupiony wzrok przyjrzał się całej sylwetce. Każdy szczegół musiał być dopracowany do perfekcji. Nie znosił niedociągnięć, tym bardziej jeśli mogłyby popsuć mu szyki.

Kiedy wszystko zdawało się leżeć idealnie, odetchnął z ulgą. Oblizał prowokacyjnie usta.

- Rusz się! Ile można na ciebie czekać? – z przedpokoju dobiegł zniecierpliwiony głos bliźniaka. Jeszcze jedno spojrzenie w lustro. Otrzepał się i wyszedł z pokoju.
- Ty chyba sobie żartujesz… - jęknął gitarzysta na widok wystrojonego brata.
- Nie, to jak najbardziej na serio – odparł spokojnie. Przesunął dłonią po powierzchni czarnych, ciasno przylegających spodni.
- Wyglądasz jak męska dziwka – Tom zawsze mówił wprost. Bill wzruszył ramionami.
- Może trochę – przyznał. – Zbyt dużo skórzanych elementów zawsze daje taki efekt.
- I kosz błyskotek do tego – starszy z braci pokręcił głową. – Przebierz się.
- Nie.
- Przebierz się.
- Nie mam zamiaru.
- W takim razie idziesz sam. Nie będę znowu się za ciebie wstydził.
- A Sasha?

Starszy Kaulitz już chciał odpowiedzieć, lecz się powstrzymał. Był bezsilny wobec takiego argumentu.

- Zdejmij chociaż tę cholerną obrożę. Zamierzasz dać się przelecieć wszystkim tam obecnym?
- Nie będę ci nawet na to odpowiadał. Chcę się zabawić, ale w trochę inny sposób. Chcę się na kimś odegrać.
- Tym strojem? Ja bym przysiągł raczej, że przegrałeś zakład.

Bill ostatni raz zerknął na swoje odbicie w lustrze w przedpokoju. Poprawił nastroszone ciemne włosy i schylił się, by dopiąć wysokie kozaki. „Myślisz, że tylko ty potrafisz prowokować? Jeszcze zobaczymy, kto jest w tym lepszy…”

Tom westchnął cicho i pokręcił głową.

- Świr – burknął pod nosem.

Drache

7 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać kolejnej notki, przypuszczam, że Adam padnie, jak zobaczy Billa w tym stroju. Wierzę, że Bill pogodzi się w końcu ze swoją orientacją i zaakceptuje ją. To opowiadanie jest świetne, a Wy, jako autorki, jesteście niesamowite. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHANE CUDOWNY ODCINEK,I JAKIE ZAKOŃCZENIE!!!UWIELBIAM CZYTAĆ WASZE OPOWIADANIE,CZEKAM NA KOLEJNĄ NOTKĘ.FAJNIE,ŻE SIĘ PRZENIOSŁYŚCIE NA BLOGSPOT.BUZIAKI.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, że przeniosłyście się na blogspota, przy onecie nie warto strzępić sobie nerwów. Cieszę się, że Bill zaczyna oswajać się ze swoją orientacją i nie odpycha Adama. Wręcz przeciwnie, pragnie go! Chciałabym, by bliźniacy poszli na urodziny Tommiego, a po za tym dłuższe wakacje by im się przydały. Ciekawa jestem reakcji Adama na strój Billa, w końcu to dla niego tak się wystroił. :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jesteście wspaniałe, wiecie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja kocham blogspot! Żadnych problemów z czytaniem, komentowaniem, dodawaniem odcinków <3 Odcinek genialny, a końcówka... Hmmm... Intrygująca :) już się nie mogę doczekać tej prowokacji Billa :D Czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo!! ^^ W końcu dobrze, zrobiłyście, z tymi przenosinami xD!!

    Dobra, notka geniaaaaalna! Czekam na nową notkę, z niecierpliwością:*..

    Dobra idę spać :3 - Się pomyliłam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny odcinek!
    Bill po przebudzeniu się u boku Adama był przerażony ale nie żałował. To dobrze. Coś z tego będzie.
    Tomowi spodobała się Sasha? To słodkie, ale będzie musiał się postarc, bo ta, jak na razie go olewa.
    Podobała mi się ta akcja w toalecie. Bill musi uważac na słowa. Ale jeśli nie uważa, to Adam ma szansę. Ojj lubię to.
    Padłam kiedy Bill zaczął gadac do swojego krocza xD Bo to chyba nie jest normale (chociaż w moim słowniku nie ma takiego słowa x3).
    No więc Billy chce się zabawic? W towarzystwie Adama ma to zagwarantowane. Nieźle się odstawił. Skóra, obroża... ciekawe jak mu wyjdzie uwodzenie Adama.
    Nie mogę się doczekac kolejnego odcinka <33

    OdpowiedzUsuń
  7. hehe :D Podoba się mi to opowiadanie :D hehe :D Zapraszam do siebie :D
    http://ihateyouandyetilovee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń