37. Odwet
Mechaniczny
dźwięk wyrwał chłopaka ze snu. Skrzywił się i warknął wściekle. Ów dźwięk nie
brzmiał ani trochę znajomo, jednak kojarzył mu się z budzikiem. Ktoś leżał obok
niego. Pewnie znów zabalował na jakiejś imprezie. Uchylił powieki i odskoczył
przerażony. „AD…”, zdążyło przelecieć mu przez głowę nim spotkała się ona ze
ścianą. Syknął i przeklął znowu, pocierając bolące miejsce.
Hałas nagle
ustał.
- Hej, nic ci
nie jest? – spytał zmartwiony brunet, który przysunął się do niego. – To chyba
bolało.
Bill popatrzył
przez chwilę na twarz przyjaciela, po czym runął na kanapę. Próbował wychwycić sens
z tego całego chaosu panującego w jego głowie. Niestety z każdym kolejnym
elementem układanki zaczynał czuć się gorzej. On, Adam, jedna kanapa, rozpięta
koszula, brak spodni…
Podniósł się i
przysunął jak najbliżej do ściany, rozglądając się przy tym nerwowo.
- Ej, wszystko
jest w porządku. Przynieść ci wody?
- Nie, nie, to
tylko… Boże… - jęknął, przecierając twarz. Przypomniał sobie wydarzenia
poprzedniej nocy. Szkoda, że nie miał pojęcia, jak określić „kaca moralnego” po
angielsku. – My nie… Ty nie powinieneś… Cholera!
- Dlaczego
nie? – Adam zmarszczył czoło. – Chciałem tego. Zresztą tak samo jak ty.
Brązowe
tęczówki zwróciły się w stronę ponurej twarzy. Zaraz później pole widzenia
przesunęło się w dół ku drżącym dłoniom. Ścisk w żołądku. Bolało. Skulił się
nieznacznie.
- Bill? –
zagadnął ciszej Lambert i przysunął się do przyjaciela, którego oczy
niebezpiecznie się szkliły. Usiadł tuż obok niego.
- Chciałem z
tobą o tym pogadać, ale wcześniej nie było okazji – zaczął dwudziestolatek.
Jego głos drżał. – Chciałem pogadać, bo wiem…wierzę, że przechodziłeś przez coś
podobnego. Że również nie mogłeś zaakceptować siebie, gdy…
- Nie radzisz
sobie z tym, że jesteś gejem?
- Bi –
poprawił go wokalista.
- Bi? –
chłopak pokiwał głową. – Rozumiem…
- Nie mogę
sobie z tym poradzić. Po prostu nie potrafię. Czuję się jak dziwak, świr.
- Nie pocieszę
cię, to nie mija szybko. Nieraz potrzeba miesięcy, a nawet lat, żeby się zaakceptować.
Mogę ci jedynie poradzić, abyś spróbował się wyłączyć i wsłuchać w siebie. To
pomaga.
- To nie jest
takie łatwe – westchnął. – Mam wokół siebie sztab ludzi. Ktoś może zauważyć, że
coś jest nie tak.
- Praca to nie
wszystko. Masz prawo do życia prywatnego.
Bill zaśmiał
się smutno. Przetarł oczy.
- Jesteś
jeszcze krótko w tym biznesie. Nie wiesz jak to działa, zwłaszcza na takim
etapie jak mój. Wszędzie kamery, aparaty. Ja praktycznie nie mam życia prywatnego.
Adam uniósł
głowę i zasunął powieki. Było jasne, że próbuje znaleźć rozwiązanie problemu. Otworzył
oczy.
- Jeśli chodzi
o mnie doradzałbym ci być sobą, bo walka może jedynie pogorszyć sprawę. Przynajmniej
ja bym tak zrobił – uśmiechnął się, po czym położył dłoń na chudym ramieniu. - Jako
przyjaciel mógłbym ci jeszcze doradzić próbę ukrycia się. Jesteś biseksualny,
mógłbyś spróbować skupić się na tej bardziej akceptowanej części swojej natury.
- Czemu to
drugie powiedziałeś „jako przyjaciel”? – zdziwił się. – Jako kto mówiłeś to
pierwsze?
- Nie jestem
tutaj bezstronny, wiesz o tym. Kocham cię i chciałbym żebyś i ty pokochał mnie.
Jeżeli istnieje jakaś szansa, będę o to walczył.
Ich wzrok
spotkał się. Adam był wyraźnie zdeterminowany, a jego słowa płynęły prosto z
serca. Bill dawno nie spotkał kogoś tak szczerego i mimo wieku nieskażonego tym
złym światem narzucającym swoje okrutne prawa. Oparł głowę o silne ramię i
pozwolił objąć się w pasie.
- Dziękuję, że
jesteś – powiedział cicho, łącząc dłoń z tą należącą do swojego przyjaciela.
Tylko tak potrafił go określić. Kolejny krok byłby dla niego zbyt duży.
*
- Rany, Tom,
pospiesz się!
- Nie mam
zamiaru! Mogłeś wcześniej zacząć nakładać tapetę. Nie lecielibyśmy teraz jak
idioci.
- Dobra,
dobra, niech ci będzie. Po prostu się pospiesz, zostało tylko kilka minut.
- Nie mogę
uwierzyć, że dałem ci się zaciągnąć aż do Nowego Yorku na jakiś durny występ!
- Nie
zmuszałem cię do tego, więc nie marudź. Sam mówiłeś, że chętnie polecisz do
Stanów, gdy tylko dostaniemy wolne.
- Ale chciałem
wypocząć, a nie latać po jakichś studiach nagraniowych! Skąd gwarancja, że nas
tam nie rozpoznają?
- Będą mieli
swoją pracę. Poza tym nikt nas tu nie zna. No i Adam zaklepał nam wszystkim
mało widoczne miejsce.
- Nie ufam
temu kolesiowi… Nie zdziwiłbym się, gdyby podprowadził nas pod paparazzi.
- Nie zrobi
tego, bo sam będzie się krył.
- I jak coś to
ściągnie uwagę i na nas? Pięknie!
- Będziemy w
reżyserce, nie na widowni.
- Niech
będzie. Jak coś to była twoja wina!
*
Występ okazał
się nieziemski. Bill, choć nie miał pojęcia o tańcu, nie mógł zaprzeczyć, że
prezentująca się para zapewniła widzom niezapomniane widowisko. Ich ruchy były
zarazem pełne gracji i energii. Nie mógł jednak stwierdzić, co było lepsze: sam
pokaz czy mina jego brata, który pierwszy raz od dawna siedział jak zaklęty i
nie odzywał się ani słowem. Chłonął występ, skupiając całą swoją uwagę na
poczynaniach tancerki, która już niedługo miała wyruszyć wraz z Adamem w trasę
koncertową. Młodszy z braci miał w tamtej chwili inny obiekt zainteresowań. Stał
za blisko, ciężko było mu się skupić.
- Chyba
twojemu bratu spodobała się Sasha – zauważył Adam.
- To prawda.
Zupełnie stracił głowę – odpowiedział ze śmiechem Bill.
- Ja swoją już
straciłem – mruknął piosenkarz, patrząc na stojącego obok wokalistę. Ten jednak
nie odpowiedział, tylko uparcie obserwował scenę. – Może ich zeswatamy?
- Że co?
- Zeswatamy.
No wiesz, wyślemy ich na randkę. Zabawią się, a my będziemy mieli trochę czasu
dla siebie.
„Niegłupi
pomysł”, przeszło mu przez myśl.
Muzyka ucichła.
Koniec występu.
*
- Byłaś
niesamowita! – amerykański piosenkarz objął znajomą na powitanie. – Cieszę się,
że będziesz z nami współpracować w czasie trasy.
- Też się
cieszę. Mam nadzieję, że tym głupkom się podobało. Wiecznie mają jakieś
problemy! Co za ludzie… - ciemnoskóra dziewczyna poprawiła włosy i spojrzała na
bliźniaków. – A to są?
- Bracia
Kaulitz. Bill i Tom – przedstawił ich Lambert.
- Super
występ! Nigdy nie widziałem tak świetnego pokazu.
- Hm ktoś tu lubi
się przypodchlebiać – stwierdziła, spoglądając na uradowanego Toma. – A ciebie
kojarzę. Widzieliśmy się chyba już kiedyś?
- Serio?
- No tak. Po
naszym występie na AMA.
Czarnowłosy
zastanowił się chwilę.
- Hej, może
wybierzemy się gdzieś wszyscy razem? Jakiś bar czy coś? – wciął się Adam.
- Ja odpadam,
może innym razem. Cały dzień prób, a potem występ potrafią być męczące.
- Oj tylko na
trochę, Sasha! Koledzy przyjechali aż z Niemiec żeby zobaczyć twój występ.
- Było warto –
rzekł starszy z braci ze swoim cwaniackim uśmiechem. To jednak zdawało się nie
działać na dziewczynę, która spojrzała na niego z politowaniem.
- Dajcie mi
spokój, jestem zmęczona – ziewnęła ostentacyjnie. – Może spotkamy się na
urodzinach Tommiego.
- Ach,
kompletnie o tym zapomniałem! – mężczyzna klepnął się w czoło. – Tommy
zapraszał was na swoją imprezę urodzinową. Będzie jakoś w pierwszy weekend
października, więc jeśli zostaniecie w Stanach do tej pory to wpadnijcie.
- Ten Tommy?
- No od nas z
zespołu. Coś nie tak?
Odpowiedź była
zbędna. Dało się ją bezbłędnie wyczytać z miny wokalisty.
- Dzięki, ale
nie wiem czy nasz menadżer pozwoli nam siedzieć tutaj aż tak długo. Może jednak
wyjdziemy gdzieś dzisiaj? – starszy Kaulitz próbował wybrnąć z niezręcznej
sytuacji.
- Nooo niech
będzie – zgodziła się Sasha.
- Uzgodnijcie,
co i jak. Ja znikam na moment – rzucił Bill, po czym ruszył w kierunku toalety.
Towarzyszył mu dźwięk szybkich kroków.
*
- Myślałem, że
już zapomniałeś o tej akcji na AMA – usłyszał za sobą, zaraz po tym jak
wparował do łazienki.
- Bo zapomniałem!
– warknął, podchodząc do zlewu. Zaczął poprawiać fryzurę.
- Właśnie
widzę! – odparł podirytowany Adam, stając obok chłopaka, który właśnie
przeglądał się w lustrze. – Jeżeli tak to dlaczego się wściekasz?
- Wcale się
nie wściekam!!! – zaprotestował. Lambert spojrzał na niego z politowaniem, co
jeszcze bardziej wzburzyło krew w jego żyłach.
- Daj sobie
wreszcie spokój. To nic nie znaczyło.
- Róbcie co
chcecie. Nie obchodzi mnie to.
- I co
jeszcze? Wybacz, ale zazdrosnego faceta poznam na milę.
- Zazdrosnego?
– prychnął. – Uważasz, że jestem zazdrosny?
- A może nie?
Powiedz, że nie to przestanę.
- Nie jes…
- Patrz mi w
oczy.
Zerknął na
niego, lecz po chwili uciekł wzrokiem w bok.
- Więc?
- Przestań.
- Miałem rację
– przybliżył się i przeciągnął dłoń po ramieniu przyjaciela. – Jesteś o mnie
zazdrosny. Czemu nie chcesz tego przyznać?
- Wcale nie o
to chodzi – syknął, odpychając od siebie umięśnioną rękę. – Chodzi o twoje
deklaracje. Mówisz jedno, robisz drugie.
- Co mam w
takim razie zrobić?
- Pff, a jak
wiem? Przekonaj mnie jakoś, że jesteś w stanie wywiązać się ze swoich obietnic
– rzucił Bill, trochę od niechcenia, nieświadomy konsekwencji wypowiedzianych
przez siebie słów.
Na twarzy
mężczyzny pojawił się uśmiech, a oczy błysnęły dziko. Bill drgnął, znał to
spojrzenie przepełnione seksem i pożądaniem. Choć rozum robił co mógł, by
zapobiec katastrofie, ciało trwało w bezruchu. Bestia znów pochwyciła swoją
ofiarę.
Piosenkarz
przybliżył się niebezpiecznie. Nie było ucieczki, za plecami frontmana Tokio Hotel
znajdowała się ściana. Przylgnął do niej, czując zimno, które w teorii powinno
było wyrwać go z tego całego zamętu. Tak się jednak nie stało. W ostatnim
przejawie racjonalnego myślenia wyciągnął dłonie przed siebie.
- Nie! Co
będzie, jeśli ktoś nas zobaczy? – powiedział, starając się okazać resztki
zdrowego rozsądku.
Adam zatrzymał
się tuż przy nim. Gorący dotyk powędrował od łokci w górę, znacząc swoją drogę
pojawiającą się znienacka gęsią skórką. Palce zatrzymały się na chudych
nadgarstkach. Oddech chłopaka zwolnił w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń.
Uścisk na
jednej z dłoni. Mężczyzna powoli przyciągnął ją do siebie, nieustannie
wpatrując się w zdezorientowane czekoladowe tęczówki. Chwyt przemieścił się
jeszcze wyżej, a silne palce lekko odsunęły swoich pobratymców. Wszystkich z
wyjątkiem jednego.
Wysunął język
spomiędzy swoich ust. Niczym wąż owijał się on wokół jasnego palca, poruszając
przy tym rytmicznie raz w górę, raz w dół. Gorące wargi towarzyszyły mu w tej
podróży, drażniąc swoim dotykiem delikatną skórę. Ingerencja silniejszej z
dłoni przerwała ten taniec, wiodąc fragment drugiego ciała ku przyjemnej
wilgoci.
Żadne z nich
nie zerwało kontaktu wzrokowego.
Bill nie
odważył się na żaden ruch. Stał z nieznacznie rozchylonymi wargami, oddychając
spokojnie. Dopiero pod koniec „masażu” zaczęło docierać do niego, co oznacza to
przedstawienie.
„Pamiętasz ten
wieczór? Mam ochotę powtórzyć tamto spotkanie. Ty. Ja. Tu i teraz.”
Po kolejnym
westchnięciu zdał sobie sprawę, że jego ciało, nie pytając go wcześniej o
zdanie, już odpowiedziało na tę propozycję. Próbował odgonić od siebie
nieprzyzwoite myśli, które co i raz pojawiały się w jego głowie. „Niżej…”,
pragnął szeptać. „Mocniej…”
Pokaz jednak
już się skończył. Lambert wyciągnął palec ze swoich ust.
- Tego się nie
spodziewałeś, prawda? – rzekł z uśmiechem, patrząc na twarz wciąż oniemiałego
chłopaka. – Gdybyś miał mniejsze opory, skupiłbym się na innym punkcie… -
dodał, wiodąc dłoń w strategiczne miejsce.
- Adam! Nie! –
syknął.
- Sztywny jak
zawsze. Popracuję nad tobą – zaśmiał się Adam. – Dobrze, że dostałeś wolne,
będę mieć szansę.
- Nie jestem
„sztywny”, jestem odpowiedzialny – poprawił go dwudziestolatek.
- W tej chwili
mogę swobodnie powiedzieć, że jesteś sztywny, a konkretniej, że jedna twoja
część jest – Bill spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym zerknął we wskazany
przez niego kierunek. Szybko przycisnął dłoń do swoich jeansów. – Dojdź do
siebie, a ja w tym czasie wrócę do reszty. Do zobaczenia za kilka minut.
Zniknął za drzwiami
pozostawiając niemieckiego wokalistę samego. Brunet syknął wściekle, by za
chwilę ruszyć w stronę zlewu i obmyć twarz zimną wodą.
- Niech cię
szlag! – przeklął w stronę swojego krocza.
*
Ostatnie
pociągnięcie, które było zarazem ostatnią poprawką. Otrzepał pędzelek i wrzucił
go do kosmetyczki, ona zaś sekundę później wylądowała w sporej wielkości
czarnej torbie. Skupiony wzrok przyjrzał się całej sylwetce. Każdy szczegół
musiał być dopracowany do perfekcji. Nie znosił niedociągnięć, tym bardziej
jeśli mogłyby popsuć mu szyki.
Kiedy wszystko
zdawało się leżeć idealnie, odetchnął z ulgą. Oblizał prowokacyjnie usta.
- Rusz się!
Ile można na ciebie czekać? – z przedpokoju dobiegł zniecierpliwiony głos
bliźniaka. Jeszcze jedno spojrzenie w lustro. Otrzepał się i wyszedł z pokoju.
- Ty chyba
sobie żartujesz… - jęknął gitarzysta na widok wystrojonego brata.
- Nie, to jak
najbardziej na serio – odparł spokojnie. Przesunął dłonią po powierzchni
czarnych, ciasno przylegających spodni.
- Wyglądasz
jak męska dziwka – Tom zawsze mówił wprost. Bill wzruszył ramionami.
- Może trochę
– przyznał. – Zbyt dużo skórzanych elementów zawsze daje taki efekt.
- I kosz
błyskotek do tego – starszy z braci pokręcił głową. – Przebierz się.
- Nie.
- Przebierz
się.
- Nie mam
zamiaru.
- W takim
razie idziesz sam. Nie będę znowu się za ciebie wstydził.
- A Sasha?
Starszy
Kaulitz już chciał odpowiedzieć, lecz się powstrzymał. Był bezsilny wobec
takiego argumentu.
- Zdejmij
chociaż tę cholerną obrożę. Zamierzasz dać się przelecieć wszystkim tam
obecnym?
- Nie będę ci
nawet na to odpowiadał. Chcę się zabawić, ale w trochę inny sposób. Chcę się na
kimś odegrać.
- Tym strojem?
Ja bym przysiągł raczej, że przegrałeś zakład.
Bill ostatni
raz zerknął na swoje odbicie w lustrze w przedpokoju. Poprawił nastroszone
ciemne włosy i schylił się, by dopiąć wysokie kozaki. „Myślisz, że tylko ty
potrafisz prowokować? Jeszcze zobaczymy, kto jest w tym lepszy…”
Tom westchnął
cicho i pokręcił głową.
- Świr –
burknął pod nosem.
Drache
Nie mogę się doczekać kolejnej notki, przypuszczam, że Adam padnie, jak zobaczy Billa w tym stroju. Wierzę, że Bill pogodzi się w końcu ze swoją orientacją i zaakceptuje ją. To opowiadanie jest świetne, a Wy, jako autorki, jesteście niesamowite. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKOCHANE CUDOWNY ODCINEK,I JAKIE ZAKOŃCZENIE!!!UWIELBIAM CZYTAĆ WASZE OPOWIADANIE,CZEKAM NA KOLEJNĄ NOTKĘ.FAJNIE,ŻE SIĘ PRZENIOSŁYŚCIE NA BLOGSPOT.BUZIAKI.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że przeniosłyście się na blogspota, przy onecie nie warto strzępić sobie nerwów. Cieszę się, że Bill zaczyna oswajać się ze swoją orientacją i nie odpycha Adama. Wręcz przeciwnie, pragnie go! Chciałabym, by bliźniacy poszli na urodziny Tommiego, a po za tym dłuższe wakacje by im się przydały. Ciekawa jestem reakcji Adama na strój Billa, w końcu to dla niego tak się wystroił. :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jesteście wspaniałe, wiecie?
OdpowiedzUsuńJak ja kocham blogspot! Żadnych problemów z czytaniem, komentowaniem, dodawaniem odcinków <3 Odcinek genialny, a końcówka... Hmmm... Intrygująca :) już się nie mogę doczekać tej prowokacji Billa :D Czekam na kolejny odcinek :)
OdpowiedzUsuńBrawo!! ^^ W końcu dobrze, zrobiłyście, z tymi przenosinami xD!!
OdpowiedzUsuńDobra, notka geniaaaaalna! Czekam na nową notkę, z niecierpliwością:*..
Dobra idę spać :3 - Się pomyliłam xD
Świetny odcinek!
OdpowiedzUsuńBill po przebudzeniu się u boku Adama był przerażony ale nie żałował. To dobrze. Coś z tego będzie.
Tomowi spodobała się Sasha? To słodkie, ale będzie musiał się postarc, bo ta, jak na razie go olewa.
Podobała mi się ta akcja w toalecie. Bill musi uważac na słowa. Ale jeśli nie uważa, to Adam ma szansę. Ojj lubię to.
Padłam kiedy Bill zaczął gadac do swojego krocza xD Bo to chyba nie jest normale (chociaż w moim słowniku nie ma takiego słowa x3).
No więc Billy chce się zabawic? W towarzystwie Adama ma to zagwarantowane. Nieźle się odstawił. Skóra, obroża... ciekawe jak mu wyjdzie uwodzenie Adama.
Nie mogę się doczekac kolejnego odcinka <33
hehe :D Podoba się mi to opowiadanie :D hehe :D Zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńhttp://ihateyouandyetilovee.blogspot.com/