sobota, 19 maja 2012

24. Pierwsze spotkanie


 24. Pierwsze spotkanie

Adam spacerował po korytarzu. Analizował wszystkie słowa Billa, które padły tego dnia. Oparł dłonie o parapet i wyczuł wibracje swojego telefonu. Sięgnął do kieszeni i odebrał połączenie.

- Tommy, zaraz chyba zwariuję.
- Co jest?
- Ja nie chcę, żeby on miał tę operację.

Zapadło długie milczenie, które przerwał głos blondyna.

- Pogrzało cię do reszty?
Adam odwrócił się tyłem do okna i wziął głęboki oddech – A jeśli coś nie wyjdzie? Podadzą za silne lekarstwo czy środek usypiający? A jeśli ma alergię?
- Daj spokój, przecież robią mu badania odkąd trafił do szpitala.
Lambert przewrócił oczami – Może być różnie.
- Adam, zaczynasz mnie denerwować – Warknął Ratliff – To prosty zabieg. Po prostu mają odejść bóle i te ataki, o których wspominałeś, tak?
- No tak, ale…
- Więc odetchnij – Rzekł Ratliff – To na pewno małoinwazyjny zabieg. Następnego dnia go odwiedzisz i będzie w porządku.
- Muszę kończyć, cześć – Odparł Adam, rozłączając się. Rozmowa z kimkolwiek nie była najlepszym wyjściem w tej sytuacji. Usiadł na krześle i na moment zamknął oczy. Obawiał się, podobnie jak Bill, z tym, że Lambert starał się nie okazywać strachu przed niemieckim nastolatkiem. Wszedł na salę.
- Wybacz mi Tom, ale mógłbym zostać z twoim bratem sam na sam? Pielęgniarka zaraz zabierze go na operację, a chciałbym zamienić słowo – Rzekł grzecznie, spoglądając w kierunku dredowatego blondyna. Starszy Kaulitz zmierzył wzrokiem Adama i wymienił z Billem kilka krótkich zwrotów po niemiecku. Po chwili opuścił salę, zostawiając brunetów samych, zgodnie z prośbą Lamberta.
- Wybacz, jeśli będzie niegrzeczny – Oznajmił nastolatek, siadając na krawędzi łóżka – Nie zapowiada się na to, byście się polubili.

Adam uśmiechnął się delikatnie, siadając przed chłopakiem.

- Jego sprawa. Nie musi mnie lubić – Rzekł łagodnie, wpatrując się w brązowe oczy. Zapadło chwilowe milczenie.
- Bill?
- Tak?
- Mam do ciebie… - Zawahał się – Jedną prośbę – Westchnął cicho, czując narastające zdenerwowanie. Czarnowłosy kiwnął głową
- Słucham.

Adam przesiadł się na miękki materac, zajmując miejsce tuż obok niemieckiego piosenkarza. Milczał dłuższą chwilę.

- Mogę potrzymać cię za rękę? – Spytał, przełamując wszelkie bariery. Wiedział, że nie ma nic do stracenia. Już nie.

Bill rozchylił wargi, jednak z jego ust nie padła żadna odpowiedź. Trwał w bezruchu.

- W porządku – Rzekł Lambert, wspominając słowa Tommy’ego. Być może faktycznie nie było powodu do obaw? Wpatrywał się w podłogę, gdy nagle poczuł delikatny dotyk na swoim nadgarstku. Chłodne, długie palce zacisnęły się na jego dłoni. Uniósł wzrok, wpatrując się w czarnowłosego, na twarzy którego nie malowały się żadne emocje.

Adam czuł pod powiekami coraz silniejsze pieczenie. Wzbraniał się przed łzami. To nie był właściwy czas na okazywanie emocji. Okrył wolną dłonią rękę Billa, gładząc jego delikatną skórę.

- Będę czekał – Rzekł, wstając niechętnie. Westchnął cicho i przesunął palcami po czarnych włosach Kaulitza, a jego dłoń ostateczna zatrzymała się na ramieniu – Trzymaj się.

Bill zacisnął wargi i kiwnął głową. Usłyszał ciche kroki oraz zamknięcie drzwi.

***

Tom wpatrywał się w drzwi bloku operacyjnego. Nerwowo stukał palcami w podłokietnik i milczał, odkąd zajął swoje miejsce. Adam spoglądał na chłopaka co kilka chwil.

- Jak na bliźniaków, jesteście do siebie niepodobni – Rzekł Lambert, próbując zainicjować rozmowę.
- Stylizacja – Odparł sucho Kaulitz, odwracając wzrok.
- Charakterami też się różnicie.
Brązowe tęczówki spotkały się z niebieskimi – Aż tak dobrze dał ci się poznać?

Adam poczuł się zaatakowany. Wiedział, że Tom nie wyraża wobec niego większej sympatii, ale nie spodziewał się takiej złości w tonie jego głosu.

- Wręcz przeciwnie – Odparł – Nadal mam wrażenie, że prawie go nie znam.

Tom zwrócił twarz w stronę towarzysza. Na jego obliczu pojawił się  ironiczny uśmiech.

- Na dziedzińcu nie dał ci się poznać wystarczająco dogłębnie?

Adam zamarł. Nie wiedział co odpowiedzieć. Tom kontynuował

- Na swojej sali w tym ciasnym łóżku też nie było warunków?
- Tom – Adam poczuł jak krew burzy się w jego żyłach – Ja nie mam wobec niego złych zamiarów.
- Skłanianie normalnego faceta, żeby romansował z ciotą nie jest złym zamiarem? – W głosie Toma słychać było wściekłość.
- Uważaj na słowa – Odparł Adam – Ja go do niczego nie zmuszam. Powiedział nie, więc nie przekraczam bariery, jaką postawił. I nie zamierzam, bo mi na nim zależy.
- Nie mogę się doczekać dnia, w którym zabiorę go do Niemiec i wyleczę z tych popieprzonych pomysłów – Rzekł blondyn wstając i wyjmując paczkę papierosów.
- Czym go wyleczysz? – Prychnął Adam – Pięścią? W ten sposób chcesz mu pomagać, bijąc go?
- To mój brat – Tom pochylił się w stronę Lamberta – I zadbam o to, by spotykał się z najlepszymi laskami showbusinessu.
Brunet wstał, wyciągając rękę – Jestem Adam.
Kaulitz uśmiechnął się pod nosem, uścisnął dłoń wokalisty – Tom. Wybacz, przerwa na papierosa – Zakończył rozmowę, podążając w kierunku wyjścia.

***

Prawie dwie godziny później drzwi bloku operacyjnego otworzyły się. Bill, całkowicie blady i wyczerpany jechał w fotelu prowadzonym przez pielęgniarkę. Tuż za kobietą szedł lekarz, przeglądając plik dokumentów. Tom oraz Adam wstali

- Bill? – Spytał starszy Kaulitz podchodząc do brata.

Czarnowłosy nie odpowiedział. Kiwnął jedynie głową; nie był w stanie rozmawiać.

- Mogę zostać z nim na dziesięć minut? – Spytał bliźniak, patrząc na pielęgniarkę. Niechętnie pokiwała głową i zaprowadziła Billa na salę. Adam nieśmiało podążył za braćmi, postanowił jednak poczekać na zewnątrz. Podszedł do lekarza, który szukał klucza do swojego gabinetu
- Czy może pan powiedzieć coś na temat zabiegu? – Spytał.
- Proszę wybaczyć, tylko rodzina może być informowana o stanie zdrowia pacjenta – Odparł mężczyzna w kitlu i zanurzył rękę w kieszeni.
- Chcę tylko wiedzieć, czy operacja się udała – Rzekł Adam – Tylko tyle.
Lekarz niechętnie zwrócił się w jego stronę – Tego dowiemy się za kilka godzin. W tym momencie nie jestem w stanie powiedzieć czy ataki miną. Zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy, a jak organizm pacjenta zareagował, tego jeszcze nie wiemy. Jeśli w ciągu dziesięciu dni bóle się nie pojawią, możemy uznać zabieg za udany.
- Dziękuję – Odparł Adam, wycofując się. Gdy zobaczył, że Tom opuszcza salę, ruszył w tamtym kierunku. Zapukał i bez czekania na pozwolenie wkroczył do pomieszczenia. Usiadł na krześle i uśmiechnął się smutno.
- Jesteś blady jak ściana – Rzekł, poprawiając kołdrę – Jak się czujesz?
- Źle – Odparł Bill po dłuższej chwili milczenia. Jego głos był słaby. Narkoza jeszcze nie straciła działania.
- Mam nadzieję, że już nie będziesz się męczył – Powiedział Lambert – Pielęgniarka pozwoliła nam się zobaczyć na kilka minut, więc muszę iść… Trzymaj się Bill. Odezwij się, gdy poczujesz się lepiej.

Czarnowłosy kiwnął głową i uniósł dłoń. Wtulił się w poduszkę i dotknął krawędzi bandażu opuszkami palców. Czuł szczypanie pod powiekami skrytymi za białym materiałem. Nie mógł doczekać się chwili, w której zdejmie opatrunek. Miał dość; brakowało mu nadziei.

***

Adam siedział przy stole wraz z całą rodziną. Nie był w nastroju do jakichkolwiek rozmów. Spojrzał na Neila oraz jego dziewczynę. Uśmiechali się do siebie i żartowali. Westchnął do siebie; przez chwilę pomyślał jakby to było, gdyby któregoś dnia mógł przedstawić swoim rodzicom Billa. Szybko odsunął tę myśl; wiedział, że jest nierealna.

Neil oraz Kate wstali, spoglądając na dziadków. Uśmiechnęli się i wzięli za ręce

- Pobieramy się za miesiąc.

Zapadła cisza; po chwili wszyscy wstali i zaczęli gratulować młodym, biorąc ich w ramiona. Choć zaręczyli się już ponad rok temu, odkładali decyzję o weselu. Adam zacisnął wargi i wstał od stołu. Poklepał brata po ramieniu

- Cieszę się.
Wymienili spojrzenia – Co się dzieje? – Spytał młodszy z braci. Znał bruneta jak nikt inny; od razu wyczuł, że coś nie gra.
Adam spuścił wzrok i pokiwał głową – Nie ma o czym mówić. To nie rozmowa na teraz.
- Chodzi o jakiegoś faceta? – Spytał Neil, kładąc rękę na ramieniu Adama.

Czarnowłosy uśmiechnął się smutno i kiwnął głową. Opuścił pokój, by mógł zostać sam na sam ze swoimi myślami.

Marona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz