10. Pomoc i nadzieja.
Tego dnia w studio było
wyjątkowo tłoczno. Ekipa techniczna omawiała warunki oświetleniowe, producenci
programu chodzili z plikami dokumentów, a dyrektor stacji, trzymając swojego
notebooka zaczepiał montażystów, upewniając się, że wszystko tego wieczoru
będzie dopięte na ostatni guzik.
Adam opuścił garderobę, by
odetchnąć. Choć na ogół nie udzielał mu się stres, dzisiaj nie mógł opanować
drżenia dłoni. Jak przez mgłę słyszał głos Krisa, śpiewającego na scenie. Oparł
się o ścianę i usłyszał skrzypnięcie drzwi. Tuż po chwili obok niego pojawiła się
Allison Iraheta.
- Wszystko gra? – Spytała,
poklepując go po ramieniu.
Uśmiechnął się niepewnie –
Jasne. Chyba sama rozumiesz, im dalej zachodzisz, tym bardziej obawiasz się
porażki.
- Adam – Odwzajemniła
uśmiech – Teraz nie ma mowy o porażce. Wszyscy zaszliśmy tak daleko, że
osiągnęliśmy sukces. Do finału droga coraz krótsza, ale nim nastąpi ten dzień,
przed nami wiele wspaniałych chwil i występów.
Na końcu korytarza
dostrzegli Krisa, który podbiegł do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Świetna robota – Rzekł
Lambert, obejmując przyjaciela.
- Tobie pójdzie równie
dobrze, a nawet lepiej. Powodzenia – Zmierzwił Adamowi czarną grzywkę i
roześmiał się głośno – Pokaż im, kto wygra ten program.
Gdy czarnowłosy usłyszał
„Teraz przed wami wystąpi Adam Lambert!” ruszył w kierunku drzwi. Wszystko
przed oczami zaczęło się rozmywać. Gdy stanął na scenie, wyłączył myślenie.
Kierował się intuicją i brzmieniem nut, które wypełniły całe pomieszczenie.
***
- Drodzy państwo,
rywalizacja staje się coraz bardziej zacięta. Znamy już wyniki głosowania –
Rzekł prowadzący, odwracając się w stronę sześciu uczestników Idola. Adam wziął
głęboki oddech i ścisnął dłoń Allison, która odwzajemniła jego uścisk. Spojrzał
na Krisa, który wbił wzrok w sufit. Nie znosili tych momentów; do pewnego etapu
były one czymś w rodzaju zabawy, teraz stawka stawała się znacznie większa;
kariera, sława, spełnienie marzeń.
- Uda się nam – Rzekł Allen,
widząc zdenerwowanie w oczach Adama. Objął go ramieniem, co sprawiło, że
Lambert poczuł ulgę.
- W następnym odcinku z
pewnością zobaczymy Danny’ego.
Piosenkarz natychmiast
podskoczył w miejscu; skupił uwagę na reszcie uczestników programu.
- Zobaczymy na pewno waszych
faworytów. Adama oraz Krisa.
Przybili sobie piątki,
zupełnie nie zważając na to, z kim będą konkurowali w następnych odcinkach.
Teraz najważniejsze było to, że nadal podążają jedną ścieżką wiodącą do
sukcesu.
***
- Adam, musimy zaimprezować!
– Rzekł z entuzjazmem Kris, otwierając drzwi swojego samochodu – Wsiadaj, bez
gadania.
Lambert uśmiechnął się i
pokręcił głową – Obiecuję, że jutro wyrwę się nawet na drugi koniec świata. Ale
dzisiaj muszę coś załatwić.
- Randka? – Zaśmiał się
Allen i oparł o drzwi swojego samochodu. Adam przewrócił oczami
- Nie mam czasu na randki.
- To chociaż przyznaj się do
kogo jedziesz – Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- A… - Zająkał się – To bez
znaczenia.
Kris wzruszył ramionami –
Podrzucić cię?
- Poradzę sobie – Rzekł z
uśmiechem i poklepał przyjaciela po ramieniu – Gratulacje. Mam nadzieję, że
nadal będziemy w czołówce.
- Nawet nie zamierzam w to
wątpić.
***
Szpital świecił pustkami.
Pojedyncze osoby spacerowały po korytarzu, jednak na oddziale oparzeniowym
panowała absolutna cisza. Adam minął dwie pielęgniarki i stanął przed drzwiami
Billa. Spojrzał na ochroniarzy stojących tuż przy wejściu
- Bill potrzebuje
odpoczynku.
- Tylko dziesięć minut. –
Rzekł Adam, próbując nie okazywać zmęczenia po całym wieczorze – Obiecuję, że
to będzie krótkie spotkanie.
Wysoki mężczyzna zawahał się
chwilę, jednak ustąpił miejsca Lambertowi. Adam zawiesił dłoń na klamce i
pchnął drzwi, wchodząc do pomieszczenia. W powietrzu unosił się zapach
delikatnych perfum, niesionych przez chłodne powietrze. Lambert zobaczył puste
łóżko i wymiętą pościel; połączył ten fakt z szumem wody dochodzącym z
łazienki.
Usiadł na krześle wsłuchując
się w monotonny dźwięk kropli odbijających się od obudowy prysznica. Pochylił
się i wziął głęboki oddech; nie rozumiał dlaczego chciał wracać do tego
miejsca. Choć miał tak wiele alternatywnych rozwiązań na spędzenie tego
wieczoru, pragnął jedynie znaleźć się tutaj; obok młodego, czarnowłosego
piosenkarza, który mimo swojego chłodnego stosunku do otoczenia zdawał się być
interesującą osobą. Wspomniał ich ostatnie spotkanie; nie trwało ono długo.
Kiedy pojawił się w
pokoju, dostrzegł Billa. Niepewnym krokiem ruszył w jego kierunku, gdy nagle
nastolatek zgiął się wpół i zaczął krzyczeć tak głośno, że jego wrzaski nie
przypominały ludzkiego wołania o pomoc. Adam patrzył z przerażeniem, nie
wiedząc co robić; sparaliżował go strach na widok młodego chłopaka, szamocącego
się w konwulsjach bólu. Gdy Bill przekręcił się na lewy bok i znalazł obok
krawędzi łóżka, Adam rzucił się w jego kierunku. Niezbyt mocno, jednak
zdecydowanie złapał go za ramiona, nie pozwalając mu spaść z wąskiego łóżka. Ze
wszystkich sił chciał mu pomóc; oddałby w tej chwili wszystko, by czarnowłosy
nastolatek przestał krzyczeć i wyć z niemiłosiernego bólu. Bezpiecznie ulokował
chłopaka na środku łóżka i wybiegł na korytarz, by zawołać personel.
Wzrok niebieskich tęczówek
powędrował na szafkę stojącą obok łóżka. Leżała tam mała tabliczka, pełna
wypustek podpisanych literami alfabetu. Silny ucisk w gardle przybrał na sile,
gdy Adam wziął plastikową płytkę do rąk. Nie wyobrażał sobie jak trudno jest nie
widzieć; nie dostrzegać całego piękna wokół. Przesunął palcami po chłodnej
tabliczce, czując pod palcami różne szyfry, których sam nie rozróżniał.
Czy wzrok jest tak ważny? Przecież nie muszę go
widzieć.
Opuścił powieki,
przypominając sobie rysy twarzy Billa. Kontur jego warg, zarys kości policzkowych,
kolor dużych oczu otoczonych długimi rzęsami.
W pewnej chwili błogą ciszę
przerwał przerażający krzyk dochodzący z łazienki. Ciało Adama na kilka sekund
ogarnął paraliż; gdy krzyk nie ustawał, poderwał się z krzesła i pobiegł do
łazienki; szarpnął za klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Cofnął się o
kilka kroków i ze wszystkich sił kopnął w drzwi, które z głośnym trzaskiem
zwolniły blokadę. Otworzył je i wbiegł do środka; jego oczom ukazał się bolesny
widok. Bill klęczał w kabinie prysznicowej, przyciskając dłonie do oczu. Jego
napięte mięśnie sprawiały, że nie mógł podnieść nawet głowy. Głośne krzyki
zamieniły się w rozpaczliwe wycie i powtarzane co kilka chwil słowa, których
Adam nie rozumiał. Bez wahania wybiegł na korytarz.
- Lekarza do sali 28! –
Krzyknął do personelu, który pobiegł do gabinetu specjalisty. Adam wrócił do
łazienki, gdzie głośne wycie zamieniło się w rozpaczliwe pojękiwanie. Lambert
sięgnął po biały, miękki ręcznik i okrył nim drobne ciało bruneta, który oparł
jedną dłoń o ramię wokalisty. Jego ciało nadal drżało, a co kilka chwil przez
linię kręgosłupa przebiegał elektryzujący, bolesny dreszcz. Lambert położył
ciepłą dłoń na łopatce Billa, czując pod palcami wilgotną, delikatną skórę. Delikatnie
pogładził fragment jego ciała, a gest ten sprawił, że Kaulitz powoli się
uspokajał.
- Zaraz przyjdzie lekarz –
Rzekł szeptem Adam i wstał, wycofując się w kierunku drzwi. Tuż po chwili do
łazienki weszło dwóch specjalistów, którzy zajęli się Billem.
Marona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz