sobota, 19 maja 2012

14. Dzień pełen emocji


14. Dzień pełen emocji

Czarnowłosy przeczesał palcami miękkie kosmyki, opadające na czoło

- Jutro rozpoczniemy walkę o miejsce w finale. Jak na razie idzie mi doskonale. Wiesz może kim są Kris Allen albo Allison Iraheta?
Bill zmieszał się nieco i odsunął dłoń od twarzy – Do tej pory nie wiedziałem, kim jest Adam Lambert, co dopiero mówić o pozostałych twoich znajomych z branży.
Wokalista uśmiechnął się delikatnie – Własna trasa koncertowa jest moim największym marzeniem. Można ci pozazdrościć, że w tym wieku tak wiele osiągnąłeś – Mówił w kierunku twarzy Kaulitza, patrząc wprost w jego oczy.
- Teraz to i tak nie ma znaczenia – Westchnął nastolatek, podążając w kierunku łóżka. Zajął miejsce na krawędzi – Oddałbym wszystko, by zagrać choć jeden koncert. Nawet dla rodziny, ale żeby poczuć pod stopami deski sceny i trzymać w dłoni mikrofon.
Adam przechylił głowę i oparł się plecami o ścianę – Wierzę, że wszystko będzie takie jak dawniej. No i że zobaczę twój autorski występ na żywo – Uśmiechnął się.

Bill nie odpowiedział, oparł dłonie o ramę łóżka. Poczuł intensywniejszy zapach perfum gościa; ten musiał znaleźć się bliżej. Adam kucnął przed Billem i spojrzał ponownie na jego twarz

- Nie poddawaj się. Najgorsze już za tobą.

W tej chwili pragnął złapać Billa za dłoń, odgarnąć jego ciemne włosy za ucho i wyszeptać do ucha kilka słów. Przytulić jego szczupłe ciało, poczuć zapach aksamitnej skóry i nawet zamilknąć na kilka chwil. Po prostu być obok człowieka, który warty jest poświęcenia mu najcenniejszego czasu.

- Naprawdę nie masz ciekawszych zajęć? – Spytał Bill, szukając po omacku telefonu. Przysiągłby, że zostawił go na kołdrze.
- Czy ty usilnie próbujesz mnie do siebie zniechęcić? – Spytał Adam, czując, że zaczyna się irytować.
- Nie, po prostu mam mało gości, a ty jesteś… obecnie najczęstszym. Obok Toma, z pewnością najczęstszym– Stwierdził Bill, odkładając znalezisko na szafkę.
- Nie masz dziewczyny, która by cię odwiedzała? – Spytał nieśmiało Adam.
- Nie mam nawet takiej, która by mnie olała – Mruknął Bill i położył się na łóżku – Mam tak cholernie tego dość. Spędzam całe dnie w jednej, cichej klitce a w dodatku nie mogę nawet wyjrzeć za okno.

Adam zajął miejsce tuż obok. Przypadkowo otarł dłonią o ramię Billa

- Jeśli zechcesz, możemy kiedyś wyjść na krótki spacer. Być może poczułbyś się lepiej na świeżym powietrzu – Zaproponował, wpatrując się w oblicze nastolatka.
- Być może – Odparł chłodno Kaulitz i wsunął ręce pod poduszkę.

Po raz kolejny zapanowała drażniąca cisza, której żaden nie miał odwagi przerwać.

***

- Zaraz powitacie państwo największe gwiazdy Stanów Zjednoczonych! Kto wejdzie do finałowej trójki? – Rozbrzmiał głos prowadzącego.
- Kris Allen – Uśmiechnął się Adam.
- Oraz jedyny i niepowtarzalny Lambert! – Odparł drugi muzyk i odwzajemnił uśmiech.
Allison zmierzyła ich morderczym wzrokiem – Dzięki chłopaki, poczułam się lubiana.
Roześmiali się i spojrzeli w kierunku mężczyzny, który wkroczył do garderoby
- Lambert, Feeling Good, 7 minut – Rzekł automatycznie i opuścił pomieszczenie.
- Wygryź nas – Roześmiał się Kris i zajął miejsce obok czerwonowłosej dziewczyny – Powodzenia mistrzu.

Adam uśmiechnął się szeroko i udał się w kierunku sceny. Ciemność nie pozwoliła nikomu zidentyfikować miejsca, w którym znajdował się wokalista. Gdy usłyszał pierwsze dźwięki swojego utworu, ruszył w kierunku schodów; nie czuł tremy, nie miał obaw. Zaczął śpiewać – najlepiej jak potrafił, z głębi serca, głosem pełnym emocji. Uśmiech nie spływał z jego twarzy, wręcz przeciwnie; wsłuchiwał się w krzyki i wiwat, co dodawało mu sił i chęci. Wejdę do półfinału, mam już zapewnione miejsce jego głowę przeszyła myśl, w chwili, gdy zaśpiewał ostatnie słowa refrenu; nigdy nie czuł się tak wspaniale. Trzy minuty upłynęły niespodziewanie szybko, mógłby przysiąc, że dopiero pojawił się na scenie. Oklaski i krzyki nie traciły swej mocy. Mężczyzna w białym garniturze ukłonił się i z uśmiechem rzekł krótkie „dziękuję”. Zgodnie z planem ukłonił się ponownie i skręcił w lewą kulisę, gdzie stał pełen zdenerwowania niższy, równie utalentowany wokalista.

- Rozniosą mnie nerwy – Rzekł, przeskakując z nogi na nogę. Lambert położył dłoń na jego ramieniu i ścisnął je mocno
- Zawsze tak mówisz. Nie będę dawał ci wskazówek, bo masz świadomość, że spotkamy się w finale, prawda? – Rzekł przekonywująco.
Kris uśmiechnął się szeroko – Nie może być inaczej.

Półtorej godziny później.

Cała czwórka znajdowała się na scenie. Co kilka chwil spoglądali po sobie, uśmiechali się nerwowo i wymieniali krótkie komentarze. Prowadzący zwrócił się w ich kierunku

- Znamy wyniki głosowania – Rzekł, gdy w jego słuchawce rozbrzmiały trzy nazwiska.

Kris wziął głęboki oddech i ścisnął dziewczynę za rękę. Nienawidzili tej chwili; kilkudziesięciu sekund zwlekania przed podaniem wyników. To był najbardziej stresujący moment w całej tej przygodzie.

- W finale zobaczymy… Allison! – Rozbrzmiał męski głos, przez co wrzaski przybrały na sile. Dziewczyna mocno przytuliła przyjaciół i wycofała się w cień.
Prowadzący tym razem zwrócił się w kierunku publiczności - Kris! – Niemal krzyknął, a dziewczyny pod sceną zaczęły podskakiwać i wpadać w uściski.

Adam oraz Danny spojrzeli po sobie; w tej chwili każdy z nich czuł się przegranym. W ciągu kilku sekund stracili całą pewność siebie. Zarówno jeden jak i drugi oddaliby w tej sekundzie wszystko, by usłyszeć swoje nazwisko.

Mężczyzna w czarnej koszuli zwrócił się w ich kierunku – Lambert jest trzecim uczestnikiem, który wchodzi do finału!

Czarnowłosy wziął głęboki oddech i z uśmiechem podszedł do przyjaciół. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje; miał wrażenie, że nawet chwilowe zmrużenie powiek zmienia jego życie o coraz większy stopień.

- Jesteśmy najlepsi – Rzekła dziewczyna, przytulając czarnowłosego wokalistę – Cholera, marzyłam o takiej konkurencji!
- To najlepszy dzień w moim życiu… Boże, to najlepszy dzień – Roześmiał się Adam i poklepał ją po plecach.

***

Kiedy wszedł do domu, przywitała go błoga cisza. Nie potrzebował niczego więcej; sen był tym, na co czekał od samego rana. Ostatnie dni nie pozwalały mu odpocząć, a dzisiejszy wieczór dostarczył tylu emocji, że czuł się wyczerpany jak rzadko kiedy. Rzucił torbę w przedpokoju, zsunął z ramion ciepły płaszcz i podążył w stronę kanapy, by położyć się i ochłonąć. Kiedy cieszył się, że jest bliski zrealizowania wybitnie brzmiącego planu, usłyszał dźwięk telefonu. Poklepał obie kieszenie, wyciągnął Samsunga i odebrał połączenie.

- Słucham cię.
- Cześć – Rozbrzmiał głos Krisa – Adam, przykro mi to mówić.
Coś się stało; coś bardzo złego. Lambert otworzył oczy, usiadł i oparł się wygodnie – O co chodzi?
Pierwsza myśl – ktoś nie żyje. Przed jego oczami pojawiło się kilka sylwetek najbliższych mu osób. Druga – odebrano mu miejsce w finale.
- Media wygrzebały zdjęcia z sieci. W internecie królują już nagłówki o tym, że jesteś homoseksualny.

Cios; bolesny cios i fala strachu.

- Kris…? – Szepnął, próbując opanować drżenie dłoni – To niemożliwe… - Choć był pogodzony ze swoją orientacją, nie spodziewał się, że z dnia na dzień dowie się o tym cały świat.
- Będę u ciebie za pół godziny. Trzymaj się – Rzekł przyjaciel i tuż po chwili znalazł się przy swoim samochodzie, by ruszyć w kierunku domu Lamberta.

Marona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz