14. Dzień pełen emocji
Czarnowłosy przeczesał
palcami miękkie kosmyki, opadające na czoło
- Jutro rozpoczniemy walkę o
miejsce w finale. Jak na razie idzie mi doskonale. Wiesz może kim są Kris Allen
albo Allison Iraheta?
Bill zmieszał się nieco i
odsunął dłoń od twarzy – Do tej pory nie wiedziałem, kim jest Adam Lambert, co
dopiero mówić o pozostałych twoich znajomych z branży.
Wokalista uśmiechnął się
delikatnie – Własna trasa koncertowa jest moim największym marzeniem. Można ci
pozazdrościć, że w tym wieku tak wiele osiągnąłeś – Mówił w kierunku twarzy
Kaulitza, patrząc wprost w jego oczy.
- Teraz to i tak nie ma
znaczenia – Westchnął nastolatek, podążając w kierunku łóżka. Zajął miejsce na
krawędzi – Oddałbym wszystko, by zagrać choć jeden koncert. Nawet dla rodziny,
ale żeby poczuć pod stopami deski sceny i trzymać w dłoni mikrofon.
Adam przechylił głowę i
oparł się plecami o ścianę – Wierzę, że wszystko będzie takie jak dawniej. No i
że zobaczę twój autorski występ na żywo – Uśmiechnął się.
Bill nie odpowiedział, oparł
dłonie o ramę łóżka. Poczuł intensywniejszy zapach perfum gościa; ten musiał
znaleźć się bliżej. Adam kucnął przed Billem i spojrzał ponownie na jego twarz
- Nie poddawaj się.
Najgorsze już za tobą.
W tej chwili pragnął złapać
Billa za dłoń, odgarnąć jego ciemne włosy za ucho i wyszeptać do ucha kilka
słów. Przytulić jego szczupłe ciało, poczuć zapach aksamitnej skóry i nawet
zamilknąć na kilka chwil. Po prostu być obok człowieka, który warty jest
poświęcenia mu najcenniejszego czasu.
- Naprawdę nie masz
ciekawszych zajęć? – Spytał Bill, szukając po omacku telefonu. Przysiągłby, że
zostawił go na kołdrze.
- Czy ty usilnie próbujesz
mnie do siebie zniechęcić? – Spytał Adam, czując, że zaczyna się irytować.
- Nie, po prostu mam mało
gości, a ty jesteś… obecnie najczęstszym. Obok Toma, z pewnością najczęstszym–
Stwierdził Bill, odkładając znalezisko na szafkę.
- Nie masz dziewczyny, która
by cię odwiedzała? – Spytał nieśmiało Adam.
- Nie mam nawet takiej,
która by mnie olała – Mruknął Bill i położył się na łóżku – Mam tak cholernie
tego dość. Spędzam całe dnie w jednej, cichej klitce a w dodatku nie mogę nawet
wyjrzeć za okno.
Adam zajął miejsce tuż obok.
Przypadkowo otarł dłonią o ramię Billa
- Jeśli zechcesz, możemy
kiedyś wyjść na krótki spacer. Być może poczułbyś się lepiej na świeżym
powietrzu – Zaproponował, wpatrując się w oblicze nastolatka.
- Być może – Odparł chłodno
Kaulitz i wsunął ręce pod poduszkę.
Po raz kolejny zapanowała
drażniąca cisza, której żaden nie miał odwagi przerwać.
***
- Zaraz powitacie państwo
największe gwiazdy Stanów Zjednoczonych! Kto wejdzie do finałowej trójki? –
Rozbrzmiał głos prowadzącego.
- Kris Allen – Uśmiechnął
się Adam.
- Oraz jedyny i
niepowtarzalny Lambert! – Odparł drugi muzyk i odwzajemnił uśmiech.
Allison zmierzyła ich
morderczym wzrokiem – Dzięki chłopaki, poczułam się lubiana.
Roześmiali się i spojrzeli w
kierunku mężczyzny, który wkroczył do garderoby
- Lambert, Feeling Good, 7
minut – Rzekł automatycznie i opuścił pomieszczenie.
- Wygryź nas – Roześmiał się
Kris i zajął miejsce obok czerwonowłosej dziewczyny – Powodzenia mistrzu.
Adam uśmiechnął się szeroko
i udał się w kierunku sceny. Ciemność nie pozwoliła nikomu zidentyfikować
miejsca, w którym znajdował się wokalista. Gdy usłyszał pierwsze dźwięki swojego
utworu, ruszył w kierunku schodów; nie czuł tremy, nie miał obaw. Zaczął
śpiewać – najlepiej jak potrafił, z głębi serca, głosem pełnym emocji. Uśmiech
nie spływał z jego twarzy, wręcz przeciwnie; wsłuchiwał się w krzyki i wiwat,
co dodawało mu sił i chęci. Wejdę do
półfinału, mam już zapewnione miejsce jego głowę przeszyła myśl, w chwili,
gdy zaśpiewał ostatnie słowa refrenu; nigdy nie czuł się tak wspaniale. Trzy
minuty upłynęły niespodziewanie szybko, mógłby przysiąc, że dopiero pojawił się
na scenie. Oklaski i krzyki nie traciły swej mocy. Mężczyzna w białym
garniturze ukłonił się i z uśmiechem rzekł krótkie „dziękuję”. Zgodnie z planem
ukłonił się ponownie i skręcił w lewą kulisę, gdzie stał pełen zdenerwowania
niższy, równie utalentowany wokalista.
- Rozniosą mnie nerwy –
Rzekł, przeskakując z nogi na nogę. Lambert położył dłoń na jego ramieniu i
ścisnął je mocno
- Zawsze tak mówisz. Nie
będę dawał ci wskazówek, bo masz świadomość, że spotkamy się w finale, prawda?
– Rzekł przekonywująco.
Kris uśmiechnął się szeroko
– Nie może być inaczej.
Półtorej godziny później.
Cała czwórka znajdowała się
na scenie. Co kilka chwil spoglądali po sobie, uśmiechali się nerwowo i
wymieniali krótkie komentarze. Prowadzący zwrócił się w ich kierunku
- Znamy wyniki głosowania –
Rzekł, gdy w jego słuchawce rozbrzmiały trzy nazwiska.
Kris wziął głęboki oddech i
ścisnął dziewczynę za rękę. Nienawidzili tej chwili; kilkudziesięciu sekund
zwlekania przed podaniem wyników. To był najbardziej stresujący moment w całej
tej przygodzie.
- W finale zobaczymy…
Allison! – Rozbrzmiał męski głos, przez co wrzaski przybrały na sile.
Dziewczyna mocno przytuliła przyjaciół i wycofała się w cień.
Prowadzący tym razem zwrócił
się w kierunku publiczności - Kris! – Niemal krzyknął, a dziewczyny pod sceną
zaczęły podskakiwać i wpadać w uściski.
Adam oraz Danny spojrzeli po
sobie; w tej chwili każdy z nich czuł się przegranym. W ciągu kilku sekund
stracili całą pewność siebie. Zarówno jeden jak i drugi oddaliby w tej
sekundzie wszystko, by usłyszeć swoje nazwisko.
Mężczyzna w czarnej koszuli
zwrócił się w ich kierunku – Lambert jest trzecim uczestnikiem, który wchodzi
do finału!
Czarnowłosy wziął głęboki
oddech i z uśmiechem podszedł do przyjaciół. Nie mógł uwierzyć w to co się
dzieje; miał wrażenie, że nawet chwilowe zmrużenie powiek zmienia jego życie o
coraz większy stopień.
- Jesteśmy najlepsi – Rzekła
dziewczyna, przytulając czarnowłosego wokalistę – Cholera, marzyłam o takiej
konkurencji!
- To najlepszy dzień w moim
życiu… Boże, to najlepszy dzień – Roześmiał się Adam i poklepał ją po plecach.
***
Kiedy wszedł do domu,
przywitała go błoga cisza. Nie potrzebował niczego więcej; sen był tym, na co
czekał od samego rana. Ostatnie dni nie pozwalały mu odpocząć, a dzisiejszy
wieczór dostarczył tylu emocji, że czuł się wyczerpany jak rzadko kiedy. Rzucił
torbę w przedpokoju, zsunął z ramion ciepły płaszcz i podążył w stronę kanapy,
by położyć się i ochłonąć. Kiedy cieszył się, że jest bliski zrealizowania
wybitnie brzmiącego planu, usłyszał dźwięk telefonu. Poklepał obie kieszenie,
wyciągnął Samsunga i odebrał połączenie.
- Słucham cię.
- Cześć – Rozbrzmiał głos
Krisa – Adam, przykro mi to mówić.
Coś się stało; coś bardzo
złego. Lambert otworzył oczy, usiadł i oparł się wygodnie – O co chodzi?
Pierwsza myśl – ktoś nie
żyje. Przed jego oczami pojawiło się kilka sylwetek najbliższych mu osób. Druga
– odebrano mu miejsce w finale.
- Media wygrzebały zdjęcia z
sieci. W internecie królują już nagłówki o tym, że jesteś homoseksualny.
Cios; bolesny cios i fala
strachu.
- Kris…? – Szepnął, próbując
opanować drżenie dłoni – To niemożliwe… - Choć był pogodzony ze swoją
orientacją, nie spodziewał się, że z dnia na dzień dowie się o tym cały świat.
- Będę u ciebie za pół
godziny. Trzymaj się – Rzekł przyjaciel i tuż po chwili znalazł się przy swoim
samochodzie, by ruszyć w kierunku domu Lamberta.
Marona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz