Ach, blogspot! Cieszę się, że razem z Drache w końcu się tu przeniosłyśmy i cieszymy się, że nadal jesteście z nami:) Zapraszam.
38.Przyjęcie u Tommy'ego
Nieduże mieszkanie Tommy’ego zgromadziło już niemal
wszystkich gości. Adam samotnie zajmował jedną ze skórzanych kanap. Wyjrzał
przez okno, wzdychając cicho; nie spodziewał się, że Drake – jego była,
nieszczęśliwa miłość również zjawi się tego wieczoru na imprezie. Niestety,
posiadanie wspólnych znajomych zobowiązuje.
Ich związek, choć nie zapowiadał się obiecująco, był w
porządku. Spędzili ze sobą wiele wspaniałych chwil do czasu, gdy wszystko zaczęło
się sypać. Od momentu ich rozstania, Adam zrozumiał, że należy kogoś dobrze
poznać, nim wejdzie się z nim w jakąkolwiek zażyłą relację. Kanapa ugięła się
pod wpływem ciężaru.
- Sam? To do ciebie niepodobne – Rzekła Sasha, upijając
łyk drinka – Liczyłam, że twoi znajomi się zjawią.
Adam spojrzał w kierunku dziewczyny – Są w drodze.
Powinni zaraz dojechać – Wpatrzył się w szklankę pełną przezroczystego trunku –
Podoba ci się Tom?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, po czym roześmiała się
głośno – To dzieciak i cwaniak. Ale jest sympatyczny.
- Dobrze, że chociaż dla ciebie – Mruknął pod nosem –
Mnie nienawidził.
Adam, zajęty rozmową ze swoją przyjaciółką nie zauważył, że
Tommy poszedł otworzyć drzwi. Ostatni gość miał pojawić się przed północą; choć
było już po pierwszej, nie złamał obietnicy.
- … Dzwoniłem do niej, ale odpowiadała mi poczta głosowa.
Pomyślałem – w porządku… - Przerwał, gdy ujrzał, że jego rozmówczyni przed
chwilą się wyłączyła. Adam powiódł wzrokiem za obiektem, w który wpatrywała się
Sasha.
Długie, zgrabne nogi opięte skórzanym materiałem czarnych
spodni, kozaki na koturnie dodające dodatkowych centymetrów, gruba, nabijana
ćwiekami kurtka, rękawiczki bez palców, zasłonięty dekolt na którym leżała
liczna biżuteria, długa smukła szyja; wzrok w końcu powędrował na twarz.
Kusicielskie, podniosłe spojrzenie omiotło pokój. Nieznacznie rozchylone wargi
skupiały na sobie uwagę. W ciągu jednej chwili większość męskich spojrzeń
powędrowało w kierunku nastoletniego chłopaka, który tego wieczoru wyglądał wyjątkowo
kusząco. Spojrzenie Kaulitza było nienaturalnie wyniosłe, lecz mimo to miało w
sobie pewną tajemnicę, kuszącą i niebezpieczną. Adam niemal od razu poczuł
silny ucisk w spodniach; niewiele obrazów działało na niego intensywnie jak
ten, który właśnie kreował się przed jego oczami. Jego oddech znacznie
przyspieszył. Wiedział, że Bill ma świadomość faktu bycia obiektem pożądania.
Jego odważny ubiór dawał jednoznaczny komunikat. Lambert niekontrolowanie
przygryzł dolną wargę i obserwował każdy, powolny i płynny ruch bruneta.
Przypomniał sobie słowa, usłyszane niegdyś przez nowego stylistę: skóra
zobowiązuje. Uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc nie zgodzić się z
prawdziwością tego spostrzeżenia. Brązowe tęczówki spojrzały na niego chłodno,
co dodatkowo podsyciło atmosferę ciężką od seksualnego napięcia. Adam
powędrował wzrokiem po szczupłej, pociągającej sylwetce. Nie spostrzegł nawet,
że jego palce kurczowo zaciskają się na oparciu kanapy. Bill usiadł po drugiej
stronie pokoju, przybierając nieskromną pozę. Pozwolił nieznajomemu mężczyźnie
przypalić koniec swojego papierosa. Westchnął cicho, wpatrując się w Adama,
który poddał się hipnozie. Lambert zacisnął wargi, mając świadomość, że brunet
będzie wodził go na pokuszenie. Podniecenie mieszało się z poddenerwowaniem;
nie wiedział jak długo zdoła wytrzymać. Niczym zaklęty patrzył na niemieckiego
wokalistę, który powoli zaciągnął się papierosem. Jego spojrzenie, nadal
chłodne i na swój sposób uwodzicielskie rozpalało ogień w żyłach Lamberta.
Mężczyzna westchnął głośno, gdy brunet łagodnie rozchylił swoje uda i wymownie
uniósł brew. Po chwili jego twarz rozmyła się za gęstą zasłoną szarego dymu.
Nie
spodziewałem się po tobie takich sztuczek Pomyślał, niemal nie
opuszczając powiek – Mam ochotę wziąć cię
bez pozbawienia ubrań. Pieprzyć tak, jak tego właśnie oczekujesz.
Bill ponownie zaciągnął się, czując w ustach gorzki
posmak. Adam miał świadomość każdej reakcji chłopaka, każdego odczucia, jakiego
doznawał. Kaulitz nieznacznie wyprężył się i założył ręce na klatce piersiowej,
patrząc lekceważąco w kierunku starszego od siebie bruneta. Miał świadomość
wygranej. Prowokacyjnie przeciągnął językiem po górnej wardze, dolną
nieznacznie przygryzł, uśmiechając się kpiąco. Lambert zatrzymał powietrze w
płucach. Czuł się marionetką, szmacianą lalką, która jest zdana na swojego
właściciela. Odwrócił wzrok, by zyskać panowanie nad sobą; nad myślami oraz
ciałem, które pragnęło maksymalnej bliskości. Spełnienia najgłębiej skrywanych
żądz, których powstydziłby się każdy młody człowiek.
- Wow –Roześmiał się cicho Drake, szczegółowo badając
każdą część ciała Billa, który z chłodnym spojrzeniem mówił coś w stronę
Tommy’ego.
Adam spojrzał na mężczyznę, który właśnie pojawił się u
jego boku; w jego oczach malowała się zazdrość – Mógłbyś chociaż udawać, że nie
rozbierasz go wzrokiem – Rzucił Adam, opierając się o kanapę. Wpatrywał się w
bruneta, czekając aż ten zwróci na niego uwagę. Nie musiał wykazać się
cierpliwością.
Bill podszedł do Lamberta, rzucając mu krótkie „cześć”.
Dopiero po chwili Adam zauważył, że wraz z Kaulitzem przyszedł jego bliźniaczy
brat, który po chwili zniknął w cieniu korytarza. Brunet usiadł obok Sashy,
która nawet nie drgnęła.
Adam zacisnął zęby; miał wrażenie, że zaraz wybuchnie.
Nie lubił być ignorowanym, a zwłaszcza przez kogoś, na kim mu zależało. W
pewnej chwili nie wytrzymał, odrzucił wszelki honor. Podszedł do nastolatka i
stanął nad nim. Pogardliwe, brązowe spojrzenie spotkało się z chłodnym,
niebieskim.
- Robisz to specjalnie – Rzekł bez zawahania.
Bill parsknął śmiechem i wstał – Słucham?
Lambert wzruszył ramionami – Jeśli jesteś wściekły na Tommy’ego,
czemu przyszedłeś na tę imprezę?
- Więc nie jestem tu mile widzianym gościem? –
Odpowiedział pytaniem na pytanie – I nie jestem wściekły na niego, a na ciebie.
Coś jeszcze?
- Twoje ubranie.
- O co ci chodzi? – Bill roześmiał się nerwowo,
rozkładając ręce.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak wyglądałeś w swoim
prywatnym czasie – Rzekł Adam, powstrzymując się przed ucałowaniem tych
wygiętych w drażniącym uśmiechu ust. Zapatrzył się w obrożę na szyi chłopaka.
Przez jego myśl przeszła jednoznaczna fantazja.
Chłopak,
niemal całkowicie nagi, mający na sobie jedynie skórzane buty klęczał przed nim
uwiązany do łańcuchowej smyczy. Jego ciało drżało z bólu i podniecenia. Oczekiwał
poniżenia z ręki silniejszego od siebie bruneta.
Bill wyjął z kieszeni paczkę Chesterfieldów i bez słowa
ruszył w stronę balkonu. Adam dotarł do Tommy’ego, złapał go za nadgarstek i
wyprowadził do kuchni, będącej sąsiednim pomieszczeniem.
- Co ty mu nagadałeś? – Niemal warknął na niskiego
blondyna, który nie wyrywał się z uścisku.
- Nic. Pytał czy przyszedłeś sam – Wzruszył ramionami
Ratliff, zapominając, że obiecał Billowi milczeć.
Adam puścił rękę chłopaka i przyłożył dłoń do ust.
Odwrócił się nerwowo.
- Nadal ma żal o nasz pocałunek na AMA – Westchnął –
Przecież to niedorzeczne.
- Nie dziw mu się. Ośmieszyłeś go przed jego znajomymi –
Rzekł Tommy, szukając butelki ginu – Pewnie już się tobą pochwalił, a ty całemu
światu pokazałeś jak dobrze bawisz się w moim towarzystwie.
- To tylko pra…
- Tak, mi tego nie musisz powtarzać – Uciął Tommy –
Lepiej idź i spróbuj z nim pogadać. Ja tego za ciebie nie zrobię – Rzekł
blondyn – Gdzie te cholerne chipsy?
Adam wskazał na ostatnią z szafek i opuścił kuchnię, by
udać się na balkon. Ujrzał tam Billa oraz Drake’a. Śmiali się patrzyli wzajemnie na siebie. Dłoń mężczyzny
co kilka chwil znajdowała się w okolicach ramienia Kaulitza, który nie sprawiał
wrażenia onieśmielonego czy zniesmaczonego. Wręcz przeciwnie – bawił się
świetnie. Lambert wyszedł na balkon i z uśmiechem oparł się o barierkę między
mężczyznami.
- Wiesz, że Bill nie gustuje w facetach? – Drake objął
Kaulitza – Chyba jedyny hetero na tej imprezie.
Adam powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem, co wyraźnie
nie spodobało się nastoletniemu brunetowi.
- Drake, mój drogi, Tommy zmienia numery telefonów w
twojej komórce, zdążył już zadzwonić do twojej matki i wysłać jej rozbierane
zdjęcia twojego faceta – Powiedział Adam, osiągając swój cel – wysoki mężczyzna
rzucił się biegiem w stronę basisty, zostawiając brunetów sam na sam. Bill
odwrócił głowę, nadal opierając się plecami o barierkę. Spojrzał w dół; na jego
oczach malował się ogród, który skąpany w mroku świecił szarościami.
- Hetero… - Lambert złapał barierkę i przylgnął swoim
ciałem do torsu i bioder czarnowłosego, który zacisnął powieki.
- Odsuń się – Rzekł, kładąc dłoń na klatce piersiowej
silniejszego mężczyzny. Próbował go odsunąć, jednak to zdało się na nic. W
pewnej chwili twarda wypukłość w spodniach Adama wbiła się w jego udo; jego
ciało zareagowało natychmiastowo. Silna fala podniecenia uderzyła w podbrzusze
nastolatka, powodując zawrót głowy. Miarowy oddech przyspieszył, skóra stała
się wrażliwa na dotyk.
- Zachowujesz się dziecinnie – Powiedział Lambert,
cofając się na krok. Kaulitz uniósł powieki.
- Stój! – Zawołał, gdy wokalista ruszył w stronę
pomieszczenia. Adam zatrzymał się momentalnie.
- Co to za gierki? Kaulitz, nie jesteśmy w podstawówce –
Rzucił poirytowany – Zastanów się, czego oczekujesz, bo zupełnie cię nie
rozumiem – Powiedział i zrobił krok na przód. Po chwili jego plecy zderzyły się
z zimnym murem, a młode, szczupłe ciało naparło na niego tak gwałtownie, że
stracił oddech. Rozpalone, drżące wargi wpiły się w jego usta, a silny język
wtargnął gwałtownie, penetrując podniebienie. Szczupłe palce nastolatka wkradły
się pod materiał ciemnej koszulki; wodziły po umięśnionym brzuchu, torsie, plech.
Długie paznokcie wbijały się w ciepłą skórę, sprawiając rozkoszny ból.
Nastolatek odwrócił Adama plecami do siebie i przylgnął biodrami do jego
pośladków. Wykorzystując swój wysoki wzrost, sięgnął zębami karku Lamberta i
zaczął go pieścić w każdy możliwy sposób. Lambert oparł dłonie o ścianę, czując
jak prężąca się męskość Billa ociera o jego pośladki. Westchnął i przyciągnął
chłopaka do siebie, trafiając z nim aż do barierek. Jedną ręką objął go w pasie
i z całych sił przyciągnął go do siebie, a ich namiętny pocałunek przybrał na
brutalności. Podsadził chłopaka na szeroką barierkę i trzymał go silnie w swych
ramionach. Szczupłe nogi objęły biodra Lamberta, którego ciało pragnęło szaleć w spazmach spełnienia. Nastolatek
zeskoczył z barierki, ścisnął dłoń Adama i szybkim tempem ruszył do głównego
pokoju. Lambert czuł na sobie wzrok pozostałych mężczyzn; poczuł władzę. To on
uwiódł chłopaka, który miał się za heteroseksualnego.
Bill pchnął drzwi jednego z pokojów, wciągnął tam Adama,
gwałtownie przekręcił klucz w drzwiach i upadł na kolana tuż przed
czarnowłosym. Lambert przełknął ślinę i wplótł palce w kruczoczarne włosy
chłopaka, który po zmaganiach z jego rozporkiem, zsunął spodnie wraz z
bielizną. Jedno, kuszące spojrzenie, które sprawiło, że Adam zaczął tracić
zmysły; po chwili wilgotne wargi objęły jego członka i z silną determinacją
zaczęły pieścić go, kąsać, drażnić zimnym, metalowym kolczykiem. Lambert cofnął
się, zderzając plecy z drzwiami. Z jego gardła wyrwał się głośny jęk; ciało
wyprężyło się pod wpływem silnego doznania. Kaulitz próbował zanurzyć twardą
męskość po same gardło, co za każdym razem kończyło się nieudolną próbą.
Miotały nim tak silne pragnienia, że wszelkie obawy odeszły w niepamięć. Adam
złapał bruneta za obrożę i przyciągnął go w górę, zmuszając do powstania. Sięgnął
dłońmi do rozporka chłopaka i zsunął z jego bioder skórzane spodnie.
- Och, Bill… - Westchnął rozkosznie, gdy zauważył, że
nastolatek nie ma na sobie bielizny. Jego dłonie powędrowały na zgrabne
pośladki chłopaka, który wiedział co go czeka. Dwa palce wtargnęły w jego
ciało, zmuszając go do krzyku; rozpierający ból powodował drżenie kolan. Objął Adama za kark, bojąc się, że
straci panowanie. Dopiero po kilku chwilach zaczął odczuwać jakąkolwiek
rozkosz.
- Chcę…to…zrobić… - Wydyszał przez zaciśnięte zęby,
ostatkami sił walcząc ze swoimi żądzami, które musiały znaleźć ujście.
Adam poczuł falę gorąca na dźwięk tych słów. Objął
chłopaka i dotarł z nim do łóżka, rzucając się z nim na sam środek materaca. To
wszystko działo się tak szybko, że nie byli w stanie zarejestrować momentu, w
którym stali się zupełnie nadzy.
- Oddaj mi się, Adam… - Lambert szerzej otworzył oczy.
Nie spodziewał się, że młody chłopak zapragnie właśnie tego. Właściwie
wcześniej nie przyszło mu na myśl, że role mogą zostać odwrócone. Nie musiał
długo się zastanawiać; choć nigdy nie pozwolił żadnemu mężczyźnie wtargnąć w
jego ciało, kochał Billa na tyle mocno, że nie czuł obaw. Nawet
niedoświadczenie Kaulitza nie było w stanie go zniechęcić.
Uśmiechnął się, aranżując długi pocałunek. Wyczuwał
drżenie nastoletniego ciała, rozgorączkowanie, strach mieszający się z ludzkimi
pragnieniami, którym musiał się poddać. Nie mówiąc ani słowa, zmusił Adama do
uklęknięcia przed nim tyłem. Gdy czarnowłosy spełnił oczekiwania chłopaka, ten
zaczął powoli przesuwać palcami po plecach mężczyzny. Wyczuwał każdy naprężony
mięsień. Nie mogąc dłużej wytrzymać, próbował zagłębić się w męskim,
spragnionym doznań ciele. Adam zacisnął palce na poduszce. Miał wrażenie, że
Bill sobie nie radzi; nie wiedział czy wynika to ze zdenerwowania czy ciągłych
niepewności.
- Bill? – Szepnął i położył się na plecach, rozchylając
uda – Zbliż się do mnie – Rzekł, kładąc dłoń na ramieniu czarnowłosego. Zwilżył
naturalną wydzieliną jego męskość i nakierował na właściwe miejsce. Objął
nogami jego biodra – Zdecydowanie – Rzekł, przyciągając go ku sobie. Rozchylił
wargi, gdy poczuł całkiem nowe doznanie; obserwował twarz Billa; jego oblicze
nigdy wcześniej nie miało tak błogiego wyrazu. Kilka cichych westchnień,
absolutny bezdech… powieki silnie zacisnęły się. Zbyt wiele doznań jak na jedną
chwilę. Był w nim. Wypełniał go całego. Otworzył oczy, wpatrując się w oczy
Adama. Jego zroszone potem ciało. Masywne palce przesunęły się po gładkim
policzku. Jeden krótki pocałunek, który pełen był czułości.
Bill powoli cofał biodra i wykonywał powolne pchnięcia.
Seks z mężczyzną był zupełnie inny; miał sobie więcej śmiałości, zmysłowości,
emanował intensywniejszymi doznaniami. Adam wstrzymywał powietrze i powoli
dotykał wrażliwej skóry chłopaka. Podniecał go ten widok; żaden z jego
wcześniejszych partnerów nie pociągał go w takim stopniu. Gdy ruchy
przyspieszyły, Bill oparł ręce o ramiona Adama i patrzył na niego swoimi
brązowymi oczami. Wyglądał pociągająco, władczo. Perfekcyjnie. Głośne
westchnienia Adama zaczęły ustępować miejsca krótkim jękom, którym nie mógł się
oprzeć. Świadomość, że Bill zanurza w nim swoją męskość napawała go
niebezpiecznie silnym podnieceniem. Widok młodego, spragnionego ciała wiszącego
ponad nim nie mógł równać się niczemu innemu.
Nastolatek, choć próbował się powstrzymywać i udowodnić,
że jest świetnym kochankiem, wiedział, że dłużej nie da rady. Połączył się z
Adamem w silnym uścisku i kochał go ze wszystkich sił, wprawiając mężczyznę w
oszałamiające doznania. Jego ciało wiło się pod ciałem szczupłego chłopaka. Adam
czuł, że zbliża się do ostatecznej granicy. Choć wielu swoich kochanków
doprowadzał w ten sposób do orgazmu, nie spodziewał się, że sam będzie do tego
zdolny. Bill ocierał swoim podbrzuszem o członka Adama, uciskając go na tyle
mocno, że Lambert odchylił głowę i błagał o więcej. Seks stawał się coraz
bardziej drapieżny i agresywny, co dodatkowo podsycało atmosferę. W pewnej
chwili zupełnie nieoczekiwanie silny dreszcz uderzył w podbrzusze bruneta, a
jego mięśnie kurczyły się spazmatycznie. Nigdy wcześniej nie przeżył tak
fantastycznego orgazmu. Jego ciało całkowicie wyrwało się spod kontroli. Jęczał
wprost do ust Billa, który zatopił się z nim w głębokim pocałunku. Po chwili
wargi młodego bruneta powiodły wzdłuż zaczerwienionej szyi Adama, jego torsie,
by zasmakować gorzkiego nektaru. Nie spodziewał się, że będzie to przyjemne
odczucie, jednak w tej chwili dodatkowo go podnieciło. Taki był smak
homoseksualnego seksu. Gdy seria głośnych jęków wypełniła pomieszczenie,
Lambert przyciągnął nogami biodra Billa, zanurzając tym jego męskość możliwie
najgłębiej.
- Adam… Adam, kocham cię… - Zaczął cicho postękiwać i
wtulił się w ciało mężczyzny. Silne ramiona objęły go mocno, a palce przesunęły
się wzdłuż linii kręgosłupa. Gasnące dreszcze nadal powodowały delikatne
skurcze w dole brzucha. Zmęczone, spowite w gasnących spazmach orgazmu ciało
zaczęło uspokajać się. Powieki opadły, dłonie zaplotły się za głową Adama.
Spojrzeli w swoje oczy. Bicie serca Lamberta przyspieszyło; dwa, piękne słowa
dźwięcznie brzmiały w jego uszach. Nadal nie wierzył w to, co się dzieje. Uśmiechnął
się i ucałował chłopaka w czoło, pozwalając mu położyć się obok.
Milczeli; żaden z nich nie był w stanie powiedzieć ani
słowa. Choć przysięgali sobie, że pierwszy raz będzie planowaną decyzją, ulegli
emocjom, które zaprowadziły ich do łóżka.
- Nie Bill, nie uciekniesz… - Adam usiadł, gdy ujrzał, że
chłopak zaczął się spiesznie ubierać. Kaulitz nie odpowiedział, zarzucił na
siebie kurtkę, nie dbając o brak koszulki.
Lambert westchnął – Mam tego dość, Bill. Za każdym razem
jest tak samo. Bawisz się moimi uczuciami.
- Wybacz – Rzucił cicho, opuszczając pokój. Tak samo jak
szybko się pojawił, równie szybko zniknął z pola widzenia Lamberta.
- Pieprz się, Bill… - Szepnął pod nosem Adam. Łzy
bezsilności napłynęły do jego niebieskich oczu.
***
Tom uśmiechnął się do Sashy siedzącej obok niego.
- To twoja pierwsza trasa koncertowa?
Tancerka znacząco kiwnęła głową, upijając łyk szampana.
- Twój facet nie jest zazdrosny?
Sasha parsknęła śmiechem, spoglądając w kierunku chłopaka
– Nieudolnie badasz grunt.
- Słucham? –Chłopak wpatrywał się z niezrozumieniem w
dziewczynę.
- Chodzi o to – Powiedziała, opierając łokcie o ramiona –
Że jestem singlem.
Tom nie mógł powstrzymać się przed zaprezentowaniem
uwodzicielskiego uśmiechu. W tej chwili zobaczył jak drzwi gwałtownie
trzasnęły, a jego brat popędził w kierunku drzwi.
- Fuck – Przeklął pod nosem, po czym wstał – Przepraszam,
muszę go złapać – Rzucił w pośpiechu i wołając swojego brata, zaczął wkładać buty.
Nim jednak to zrobił, po Billu nie było śladu.
***
Adam wyszedł z pokoju, trzaskając przy tym drzwiami.
Podszedł do Tommy’ego, złapał go za ramiona i przybił do szafy.
- Gdzie ten dupek? – Spytał agresywnie.
Ratliff nie musiał pytać o kogo chodzi – Wyszedł. Leć za
nim, taksówka przyjedzie za dziesięć minut, chyba, że ruszył z buta.
- Nie, Tommy. Koniec tego, rozumiesz? – Czuł na sobie
wzrok Drake’a i obniżył ton swego głosu
– Ciągle to ja muszę za nim chodzić, to ja muszę go przekonywać, pomagać, a
przy tym dostaję wiecznie to samo. „Cześć” i bach, rozmywa się w powietrzu –
Wykonał teatralny gest rękami – Ja się starałem. Walczyłem. Nie mam już na to ani
siły, ani ochoty, wolę zmusić się i o nim zapomnieć, niż cierpieć za każdym
razem, gdy ten gówniarz oszukuje siebie i mnie.
- Uspokój się – Dłonie blondyna znalazły się na ramionach
wyższego mężczyzny – Co się stało?
Czarnowłosy westchnął i odwrócił wzrok – Kochaliśmy się.
Chociaż on z pewnością wziął to za pieprzenie bez zobowiązań.
Tommy wzruszył ramionami – Nie dziw się, że jest w szoku.
To dla niego nowe przeżycie. Pewnie nie byłeś wystarczająco delikatny.
Adam uniósł brwi, wpatrując się w chłopaka – Oddałem mu
się.
- Kurwa, no nie – Tommy opuścił ręce, wpatrując się w
niebieskie oczy.
- Ty nie przeklinasz przecież – Rzekł ze zdziwieniem
Adam.
- A ty nie dajesz d… - Natychmiastowo zareagował na
chrząknięcie ze strony Lamberta – Nie zamieniasz ról.
- Zostawił mnie. Przeleciał i wyszedł. Tego już za wiele
– Rzekł, zakładając ręce na biodra.
- Poniżył cię – Stwierdził Tommy.
- Zranił – Poprawił go Adam, odrzucając w tym momencie
jakiekolwiek odczucia wiążące się z poczuciem honoru czy własnej wartości – To
już była ostateczna granica. Pozwoliłem mu na to, na co nie godziłem się nawet
po dwóch latach związku z innymi facetami. Co z tego mam?
- Doprowadził cię chociaż?
- To nie ma znaczenia – Adam sięgnął po butelkę wody, nie
chcąc mącić w głowie alkoholem – Nawet jeśli to zrobił, nie zmienia się
sytuacja. Potraktował mnie jak dziwkę. Jak tanią, tępą dziwkę, która zgodzi się
na wszystko.
Gdy ujrzał, że Drake opuszcza przyjęcie, niemal rzucił
się na niego.
- Zapomnij o tym – Zagroził, zasłaniając ciałem drzwi –
Ty pieprzona hieno – Warknął, wyrywając się z uścisku jednego z przyjaciół.
- O co ci chodzi? – Mężczyzna nie zamierzał się cofnąć.
Adam nie zamierzał tłumaczyć oczywistego faktu. Był
pewien, że Drake chce pójść za Billem. Czuł do chłopaka taką wściekłość i
nienawiść, że było mu wszystko jedno z kim nastolatek się prześpi czy ułoży
swoje życie.
- Pieprzę was wszystkich – Wyszedł z domu, zatrzaskując
drzwi. Tommy pobiegł za nim nie dbając o brak butów.
- Do jasnej cholery, Lambert! – Wrzasnął, po czym
cisnął w Adama pierwszą rzeczą, jaka
wpadła mu w dłonie; na szczęście była to tylko gazeta – Czemu jakiś
niezdecydowany dupek ma niszczyć naszą przyjaźń?!
Adam zatrzymał się. Zdał sobie sprawę z tego, że jest
przecież jeszcze jeden, najbliższy mu człowiek. Największy powiernik, który nie
rzuci oschłego „wybacz” i nie zniknie w ciągu kilku sekund. Czarnowłosy
westchnął i odwrócił się, widząc przed sobą rozłożone ramiona blondyna.
Podszedł i przytulił go ze wszystkich sił.
Marona