niedziela, 2 września 2012

52. Go Cheeks go



Hej! :) Mam nadzieję, że wybaczycie opóźnienie. Nie mam na razie żadnych newsów, więc od razu zapraszam do odcinka :)

Go Cheeks Go

Wyjazd Billa sprawił, że Adam spędzał czas sam. Sam ze sobą. Pusta butelka wina potoczyła się po podłodze, a smutna twarz skryła się w dłoniach. To nie była tęsknota. To był splot przeróżnych wydarzeń o zbyt silnym natężeniu.
Jak mogłem to wszystko spieprzyć? Pomyślał, wbijając wzrok w podłogę. Telefon milczał i właśnie ta cisza doskwierała mu najbardziej. Od kilku dni czuł metalową obejmę na swojej szyi. Potrzebował oddechu. Chwycił skórzaną kurtkę i bez słowa ruszył na miasto.
Uderzyło w niego zimne powietrze. Wysokie budynki ginęły we wszechogarniającej ciemności. Samotni przechodnie mijali go w milczeniu, niektórzy posyłali krótkie spojrzenia. Kochał to miasto mimo wszystko, choć wiązało się z nim wiele niekoniecznie miłych wspomnień. Owinął miękki szalik wokół swojej szyi.
Przyspieszył kroku, gdy zaczął odczuwać coraz większy chłód. Po blisko dwudziestu minutach wbiegł na klatkę schodową i ruszył schodami pod numer  mieszkania, które tak dobrze znał.
Serce w jego piersi zamarło, gdy dwukrotnie zapukał w drewno starych drzwi. Wcisnął zmarznięte dłonie w kieszenie. A wtedy to się stało.
Para brązowych oczu zmierzyła go w tak szczególny sposób, że poczuł jeszcze mocniejszy dreszcz zimna niż chwilę po wyjściu z domu.
- Cześć – Usłyszał cichy ton głosu.
- Hej, Tommy… - Zaczął – Zostałem w domu sam i pomyślałem, że…
- Wybacz, ale jestem zajęty – Usłyszał odpowiedź. Ukłucie w sercu.
- Nie chciałem, żeby tak to wyszło… - Oparł dłoń o framugę – Co się z nami stało? Przecież kiedyś tworzyliśmy zgrany zespół.
- Z nami? – Tommy założył ręce na piersi – Zadaj sobie pytanie, co się z TOBĄ stało. W moim odczuciu jesteś zupełnie innym człowiekiem. Każdy ci to powie, zmieniłeś się na przestrzeni ostatnich miesięcy. Wypchnąłeś ze swojego życia mnie i Krisa. A teraz, gdy twój dzieciak wyjechał, przychodzisz w odwiedziny?
Zastygł w bezruchu.
- Nie przekreślajmy niczego.
- Ale ja niczego nie przekreślam – Odparł Ratliff – Wybacz, mam gości. Do zobaczenia.
- Cześć – Odparł Adam, gdy drzwi zatrzasnęły się przed jego obliczem. Odwrócił się i wziął głęboki oddech.
Zbierz się w sobie, bo użalanie się nie pomoże. Nie raz spieprzyłeś.
Uderzył pięścią w ścianę klatki schodowej i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Pchnął drzwi wyjściowe i zawrócił w kierunku starego baru, gdzie bawił się jeszcze jako nastolatek. Złość rozpalała jego ciało, żar rozlał się po pulsujących tętnicach. Przekroczył próg miejsca, gdzie unosił się zapach whisky i tanich papierosów. Zmrużył powieki – niewiele się tutaj zmieniło.
Kurtka wylądowała na jednym z wieszaków, a Adam oparł dłonie o blat brązowej lady. Szum w głowie całkowicie go rozkojarzył. Mimo to chciał przybić gwóźdź do trumny – jeśli ma być w złym stanie, niech pogrąży się w pełni.
- Coś mocnego, proszę – Rzekł do podstarzałego brodacza. Mężczyzna w jeansowej kamizelce odwrócił się, sięgając po jedną z butelek regionalnego alkoholu. Czarnowłosy usłyszał przyjazne śmiechy za swoimi plecami. Mimowolnie odwrócił głowę, by dostrzec źródło, z którego dochodzą owe odgłosy.
Podest, na którym niegdyś wiły się dziewczyny ubrane w stroje rodem z amerykańskich westernów, teraz zajęty był przez jednego chłopaka otoczonego przez grupę jego przyjaciół. Uśmiech wstąpił na oblicze Lamberta. Sam dobrze pamiętał swoją szaloną młodość.
- Osiem dolarów – Rzekł starszy brunet – Ej, dzieciaki! Jazda stamtąd.
- Szefie, nasza gwiazda wieczoru robi za darmo, a ty jeszcze każesz jej spadać?! – Roześmiał się jeden z blondynów, ruszając biodrami w takt utworu Ne-Yo.
Mężczyzna jedynie pokiwał głową i mruknął coś pod nosem. Był jednym z wielu w tym mieście, który nie znosił swojej roboty. Jednak za coś  trzeba się utrzymać. Zgarnął z lady banknot dany przez Lamberta i zniknął w cieniu zaplecza.
Brunet powiódł wzrokiem po gościach klubu. Jedni przysypiali nad lepkimi od piwa stołami, inni prowadzili ciche rozmowy w kątach pomieszczenia. Jedyną barwną grupą byli młodzi mężczyźni, wygłupiający się na środku parkietu.
- Go, Cheeks, go! – Zawołał jeden.
Szerzej otworzył oczy i poczuł kołatanie w okolicach klatki piersiowej. Wytężył wzrok, by dostrzec cokolwiek w otaczającej ciemności. Wstał, nie wierząc własnym oczom.
Chude ciało, chłopięcy urok i mnóstwo energii, te cechy opisywały tylko jedną ze znanych mu osób. Podszedł nieśmiałym krokiem do obcej mu grupy.
- O, nowy! – Został powitany przez jednego z chłopaków klepnięciem w ramię. Wijący się na podeście brunet nagle zamarł w bezruchu.
- O Boże, nie spodziewałem się! – Krzyknął, skacząc Adamowi na szyję. Zaczął się śmiać – Ale niespodzianka!
- Chyba wszystkie drogi prowadzą do tego miejsca… - Odparł Lambert, cofając się na krok – Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam – Jego oczy zaszkliły się od wzruszenia.
- Przecież tutaj zaczynaliśmy, nie pamiętasz? – Szeroki uśmiech nie schodził z twarzy drobnego chłopaka.
Noce pełne szaleństwa, zabawy, miłości i seksu. Zdecydowanie najbardziej beztroski okres ich życia. Ale wszystko co dobre – kiedyś się kończy. Tak mówią.
- Może uczcimy nasze spotkanie i wpadniemy do Kidcids? – Spytał niższy z dwojga – Tak w ogóle to moi kumple. Jake, Martin, Toby. Chodźcie, do północy wjazd za darmo! – Zawołał, zmierzając w kierunku drzwi.

***

- Stawiam kolejkę! – Cheeks przepchnął się do lady – O, przepraszam pana. Cześć – Uśmiechnął się szeroko do znajomego mu barmana – Polej nam – Rzekł, rzucając garść banknotów. Teatralnym ruchem odwrócił się w kierunku Adama.
- Ale smutne oczy, widzę – Rzekł, podchodząc do bruneta – Chyba nie wyczerpaliśmy tematów przy ostatnim spotkaniu, co?
- Daj spokój – Lambert machnął ręką – Nie ma o czym mówić – Rzekł, po czym chwycił swoją szklankę trunku.
- Racja, to nie czas i nie miejsce na smutki. Chodź, młody, przypomnimy sobie kilka szaleństw naszej młodości.
Parkiet w przeciwieństwie do małego baru był duży i pełen gorących, spoconych ciał. Wokalista przez moment wahał się, czy aby na pewno podążanie śladami Brada będzie dobrym pomysłem. Finalnie bez słowa znalazł się wśród młodych mężczyzn.
- Jakie wspomnienia po sylwestrze? – Spytał Cheeks, mocno obejmując Adama za szyję. Czarnowłosy przyciągnął do siebie chude ciało.
- Beznadziejnie – Odparł, czując niesamowite ciepło bijące od ciała drugiego – I nie zapowiada się, by było lepiej.
Tuż po chwili poczuł, jak czyjaś silna dłoń odwraca go przodem do siebie.
- Co to, kurwa, ma być? – Spytał tęgi mężczyzna, patrząc w kierunku Cheeksa.
- To mój przyjaciel, to…
- To twój eks – Warknął blondyn, puszczając kurtkę Adama – Nie chcę cię tutaj widzieć.
- Z tego co wiem, to nie jest twój lokal – Odparł Lambert, podchodząc do nieznajomego. Temperatura zaczęła rosnąć. Choć nigdy nie wdawał się w bójki i był łagodnym człowiekiem, wszystkie emocje, które w sobie nosił musiały znaleźć ujście.
- Zjeżdżaj, albo źle się to dla ciebie skończy.
Adam posłał mu szelmowski uśmiech, po czym splunął pod nogi.
- Szkoda, że Brad trafił na dupka, który może dać mu powody za tęsknotą względem mnie.
Na odpowiedź nie czekał długo. Ledwo uniknął ciosu i chwycił przyjaciela za rękę. Porwał się w kierunki drzwi ewakuacyjnych, gdy przyjaciele Cheeksa złapali napastnika i prowadzili go w kierunku ochroniarzy.
- Ej, dokąd! – Zawołał Brad, próbując wyrwać się z uścisku.
- Ten wariat nas pozabija. Z kim ty się związałeś?! – Odparł Adam, wybiegając na parking – Cholera, że też nie wziąłem auta! – Przeklął, rozglądając się dookoła – Chodź, idziemy na piechotę.
Cheeks podparł się o lampę i uśmiechał się, by po chwili roześmiać się w głos. Alkohol szumiał mu w głowie.
- Wariat! To nie jest mój facet. Gość się kręci wokół mnie i to byłoby na tyle.
Poważny wyraz twarzy Adama momentalnie złagodniał. Pokręcił głową, wyciągając rękę w kierunku byłego chłopaka. Miłości ze wczesnych lat.
- Chodź, gówniarzu. Noc jeszcze młoda.

***

- Może już dziś dajmy sobie spokój z alkoholem, zaczyna boleć mnie głowa - Rzekł brunet, rozglądając się po salonie. Podszedł do kanapy i rzucił się na nią, wbijając wzrok w sufit. Lambert zrzucił z ramion kurtkę, po czym zbliżył się do Cheeksa, siadając na miękkim dywanie. Utkwił wzrok w twarzy chłopaka.
- Bill pozwala ci na to? – Spytał, opuszczając powieki.
- Na co?
- Ty i twój eks, nocą w twoim domu. Czy to nie jest zbyt oczywisty scenariusz? – Na twarzy Brada pojawił się przewrotny uśmiech. Adam poczuł nieswoje ukłucie w sercu.
- Wiem, że nie przespałbyś się ze mną, nawet, gdybym cię o to błagał. Jesteś w porządku – Odparł – Nie to, co ja…
- Adam, co ty wygadujesz? – Spytał Brad, siadając na krawędzi skórzanej kanapy – Nie mów, że zdradziłeś.
- Owszem.
- Co?! – Krzyknął, unosząc brwi – Ty? Nie wierzę. Kto jak kto, ale ty?
- Ludzie popełniają błędy, a potem słono za to płacą – Opadł na dywan, zakładając ręce za głowę – A ja będę płacić chyba do końca życia. Największy kredyt, jaki mogłem sobie sprawić.
Zapadła chwilowa cisza.
- Z kim?
- Z Tommym.
- Ach, Tommy… - Pokiwał znacząco głową – Ciągnęło was do siebie.
- To tylko praca – Odparł brunet – Show, które ludzie chcieli oglądać.
- Pasowalibyście do siebie – Rzekł Brad – Przepraszam, wiem, że nie powinienem tego mówić. Ale byłaby z was świetnie dopasowana para.
Adam westchnął głęboko i zmrużył oczy – Jesteś moim wyrzutem sumienia. Opuściłem go, później się bawiłem, aż zadałem mu niewyobrażalny cios. Teraz to on się ode mnie odwrócił. Rozumiem go. Słuszna decyzja. Ale kto tego nie przeżył, nie wie jak bolesna jest strata przyjaciela.
Mężczyzna spuścił wzrok i przygryzł wargę. Wziął głęboki oddech.
- Próbowałeś z nim rozmawiać?
- Nie raz. Niby jest w porządku, pogodził się z Billem. Co z tego, skoro do mnie ma dystans.
- Daj mu czas. Niech ochłonie – Rzekł Brad, spływając z kanapy na podłogę. Ujął dłoń Adama w swoje ręce.
- Czas leczy rany.
- Podobno.
***

Noc upłynęła pod znakiem sennych koszmarów. Adam zbudził się o poranku zlany zimnym potem i wziął głęboki oddech, by odepchnąć od siebie obrazy, które stanęły mu przed oczami. Odruchowo sięgnął po telefon, by sprawdzić godzinę. Jedno nieodebrane połączenie. Jedna wiadomość tekstowa.

Ty się nigdy nie zmienisz.

Tommy. Kto inny mógł wysłać podobną  wiadomość? Gdy dla pewności spojrzał na nadawcę, jego serce zamarło.

Bill.

- Kurwa mać – Westchnął i czym prędzej dotarł do twittera. Był niemal pewien, że w sieci krąży niewygodna dla niego plotka. Nie mylił się.

Adam Lambert spędza szaloną noc w gejowskim klubie – ze swoim eks!
Słynny muzyk ledwo uniknął bójki z obecnym facetem swojego byłego.
W środku nocy Adam oraz Brad Bell wsiadają do taksówki i zmierzają w kierunku domu wokalisty. Zobacz gorącą galerię!

Ogarnęły go mdłości, gdy zobaczył zdjęcia. Większość pochodziła z klubu, gdzie rozmawiali ze sobą, choć wyglądało to zupełnie inaczej. Dwa, spocone, przyklejone do siebie ciała, szepty na ucho, dłonie na karku. Śmiechy kierowane niemal z ust do ust. Najbardziej doskwierał mu fakt, że przecież nic nie zaszło i nawet nie dopuściłby do takiej sytuacji. Już miał dzwonić do Billa, przepraszać, nagrywać się na skrzynkę… Jednak postanowił zadziałać inaczej. Jedna, krótka wiadomość.

Przykro mi, że wierzysz w te nakręcane przez media plotki, a nie wierzysz mnie.

Rzucił telefon za siebie i westchnął głęboko, przecierając zmęczone oczy. Potrzebował chwili wytchnienia. Kiedy już wydawało mu się, że jego życie jest poukładane, a wszystko dzieje się w świetnie zaplanowanym porządku, każda cegła wspaniałej budowli zaczęła powoli się wykruszać. Chciał choć na chwilę uciec od świata, od ludzi. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i zmienić bieg niektórych wydarzeń…
Z przemyśleń wyrwał go ciepły, radosny głos.
- Adam? Chyba zepsułem ci kran.
Mimowolnie się roześmiał. Świat to nie tylko wielkie tragedie pomyślał, spuszczając nogi z łóżka. Uśmiechnął się w kierunku Brada.
- Oj, Cheeks, Cheeks…
Marona

4 komentarze:

  1. Cholera, cholera, cholera! Adam uważa, że Bill nie powinien wierzyć w te plotki, ale niech się postawić na jego miejscu. Już raz zranił Kaulitza incydentem z Tommy'm, więc teraz, gdy kolejny raz pojawiają się podobne pogłoski, Bill ma prawo mu nie ufać. Ech, gdy teraz w miarę dobrze się układało, zawsze coś musi się stać. Chciałabym, żeby Lambert to jakimś cudem odkręcił, ale wiem, że będzie piekielnie trudno. I jak musi czuć się teraz Bill? Kolejny raz upokorzony przez swojego chłopaka? A Adam, mimo bardzo dobrych relacji ze swoim eks, mógłby zachowywać akiś minimalny dystans, chociaż wszystko można zganić na alkohol. Ale, sądząc po jego toku myślenia, nie miał aż tak zamroczonego umysłu. Mimo, że nie przespał się z tym chłopakiem, to wygląda to jednoznacznie, a paparazzi wszędzie się wkręcą. Nadszarpnęłam sobie nerwy tym odcinkiem, a jeszcze rano trzeba lecieć na rozpoczęcie roku. Kurde, no.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się narobiło...
    Adam wystawił na wielką próbę swój związek z Billem. Jego krótka wiadomość do ukochanego świadczy albo o wielkim zaufaniu do niego, albo o wielkiej głupocie i zamiłowaniu do ryzyka.
    Co do Tommy'ego myślałam,że wszystko już będzie ok, ale Adam sam jest sobie winien. Przypomniał sobie o przyjacielu, kiedy poczuł się samotny. Tak się nie traktuje przyjaciół. Jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że trochę nie rozumiem Tommy'ego... Skoro pogodził się z Billem, to myślałam, że z Adamem też będzie się dogadywał!
    A Bill... Faktycznie ma prawo być zły po tym, co zobaczył, a Adam powinien choć trochę pomyśleć o konsekwencjach... Przecież te hieny są wszędzie, a nawet jeśli nie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto im sprzeda "ekstra newsa" -_-
    Czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie szkoda mi Billa, Adam zawsze musi się w coś wplątać. Mam nadzieję że uda mus ie to jakoś odkręcić i wszystko się wreszcie ułoży.

    OdpowiedzUsuń