niedziela, 9 września 2012

53. Deja vu

53. Deja vu


„Jeszcze tylko godzina”, pocieszał się w czasie lotu. Siedzenie zaczynało robić się coraz twardsze. Wiercił się i kręcił, ale było mu coraz mniej wygodnie. „Jeszcze 59 minut…”

Bracia siedzieli obok siebie, Tom przy oknie, Bill od strony przejścia. Żaden z nich nie potrafił znaleźć dla siebie ciekawego zajęcia.

Tom postanowił przerwać ciszę.

- Pierwszy raz nie mam ochoty lecieć na Malediwy.

Bill potrząsnął głową.

- Dlaczego?
- Nie wiem… Nigdy nie byliśmy tam z kimś oprócz nas. W każdym razie nie na dłużej.
- To prawda, ale to chyba nie jest jedyny powód?

Starszy z braci wyjrzał przez okno.

- Mam jakieś złe przeczucia – odparł krótko. Taka odpowiedź jednak nie usatysfakcjonowała bruneta.
- To znaczy? – drążył temat.
- Nie wiem, no! Nie masz czasem złych przeczuć bez powodu?
- Mam, jak każdy. Ale jak tak o tym wspomniałeś… - rozejrzał się wokół, aby upewnić się, że nikt ich nie podsłuchuje. – Nie wiem, czy chcę spędzić z nim te dwa tygodnie.
- Po tamtych zdjęciach dziwię się, że w ogóle jeszcze jesteście razem – gitarzysta pokręcił głową.

Chłopak spuścił wzrok. Słowa bliźniaka nie podziałały na niego krzepiąco.

- Ja już nic nie wiem. Potrzebuję odpoczynku. Od lutego nie będziemy się widzieć przez długi czas, może to coś da.
- Ty będziesz odpoczywał, on przeleci pół świata.
- Tom…
- Nie będę cię okłamywał. Mówię to co widzę. On naprawdę jest tyle wart?

Krótkie piknięcie i komunikat nadany przez pilota. Prośba o przygotowanie się do lądowania.

*

Była już pora obiadu, a Bill był dopiero na początku przygotowań. Kroił warzywa, podczas gdy reszta grupy spędzała czas gdzieś na zewnątrz. Mogły o tym świadczyć niespodziewany krzyk Toma oraz głośny plusk. W tym drewnianym domku, gdzie wszystkie okna były otwarte na oścież, dźwięk rozchodził się znakomicie.

Delikatny dotyk na jego biodrach.

- Pomóc ci w czymś? – spytał troskliwie Adam, przytulając się do chłopaka. – Pomyślałem, że może cię trochę odciążę.
- Nie, nie trzeba – uciął krótko dwudziestolatek. Starał się skupić na swojej robocie, podczas której prawie stracił palce. – Prawie skończyłem.
- Jesteś spięty od samego przyjazdu. Coś się stało? – młodszy pokręcił głową.
- Jestem zmęczony po długiej podróży.
- Tym bardziej odpocznij. Masz całe dwa tygodnie, żeby się wykazać.

Wokalista uśmiechnął się smutno, lecz nie przerwał swojej roboty.

- Jeśli tak chcesz mi pomóc, zrób mi drinka.
- Coś konkretnego?
- Nie, wybierz coś.
- Jak sobie życzysz, mój drogi.

„Do Cheeksa też tak mówiłeś?”, pojawiło się w jego głowie. Na szczęście szybko ugryzł się w język.

Dłonie spłynęły po jego tyle. Nagłe pieczenie na prawym pośladku.

*

- Adam, nie mam siły.
- Wykrzesaj jeszcze trochę.
- Daj spokój. Chcę spać.
- Daj mi szansę. Spodoba ci się.

Pomimo długich protestów, Adam w końcu postawił na swoim i przekonał wokalistę, by ten dał mu się dokądś zaprowadzić z zamkniętymi oczami. Nie znosił tego uczucia, kiedy musiał polegać na wszystkich swoich zmysłach poza wzrokiem. Koszmary przeszłości ponownie ożywały.

- I co teraz?
- Złap mnie za szyję.
- Co chcesz zrobić?
- Zaniosę cię na miejsce.
- Nie dasz rady.
- Założymy się?

Posłusznie pozwolił się podnieść. Obaj wylądowali w wodzie, jak przypuszczał, w niewielkim basenie na zewnątrz domku. Oddalali się od brzegu.

Wreszcie Lambert ostrożnie postawił dwudziestolatka przed sobą.

- Jesteśmy. Otwórz oczy.

Powieki odsunęły się, by ponownie ukazać światu ciekawskie brązowe tęczówki, które od razu zaczęły badać otoczenie. Wokół basenu rozstawionych było kilka świec nadających temu miejscu ciepłą atmosferę.

- Podoba ci się? – zagadnął finalista Idola. – Szczerze nie wiedziałem, co właściwie zrobić. Miałem ochotę spędzić z tobą romantyczny wieczór we dwoje. Dawno nie było ku temu okazji.
- Zabierz mnie stąd – powiedział tylko tonem pozbawionym emocji. W rzeczywistości jego głowę przepełniał chaos.
- Co?
- Zabierz… Zatrzymaj…

Spanikowany rozglądał się wokół, nie rozumiejąc, co się właściwie dzieje. Umysł stracił kontrolę nad ciałem, które z każdą sekundą wpadało w coraz większy zamęt. Strach, nie wiadomo przed czym. Światło i woda. Płomienie i woda. Płomienie…

Nogi ugięły się pod nim. Woda pochłonęła jego ciało. Zachował resztki przytomności.

Znalazł się w innej rzeczywistości. Powietrze było ciężkie, nie potrafił nim oddychać. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to nie było ono. Obraz był rozmazany, chłopak dostrzegał jedynie jasną plamę, od której się oddalał. Nic nie czuł, wszechogarniający paraliż pętał jego ciało i zmysły. Żadnych dźwięków, żadnego dotyku, żadnej temperatury. Widział coraz mniej, robiło się ciemno. Coś przysłoniło jasność. Zbliżało się do niego. Nie potrafił zareagować. Jego umysł wyłączył się.

Zakaszlał gwałtownie, wyrzucając z siebie dużą część połkniętego płynu. Jednocześnie starał się nabrać jak najwięcej powietrza do płuc. Odbierał bodźce z dużym opóźnieniem. Dopiero po jakimś czasie zdołał zauważyć, że leży na deskach, a Adam próbuje dotrzeć do niego swoim krzykiem. Tom stał nad nimi blady jak ściana. Cokolwiek się wydarzyło, musiało wyglądać groźnie.

- Co się stało? – zdołał zapytać w swoim ojczystym języku. Chwilowo nie był w stanie przestawić się na angielski.

Adam mówił coś z przejęciem, żywo gestykulując. Starszy Kaulitz pokiwał głową i nachylił się do brata.

- Zemdlałeś w basenie. Prawie się utopiłeś.

Chłopak zamrugał, po czym odwrócił się w stronę wody. Kiedy po raz kolejny dostrzegł oświetloną taflę, wstrząsnął nim dreszcz. Rozchylił wargi, podświadomie ułatwiając sobie oddychanie.

- Adam, zabierz go do pokoju.
- Jasne.

Lambert otulił ręcznikiem zmarznięte ramiona i pomógł brunetowi wstać. Razem udali się do sypialni.

*

Bill nie potrzebował wiele, żeby zregenerować siły. Po jakiejś godzinie był już sprawny na tyle, aby narzekać. Temat nieprzyjemnego zdarzenia w basenie, miał zostać odłożony do następnego dnia.

- Boże, oni kompletnie powariowali – westchnął i pokręcił głową. Z pokoju obok już od prawie pół godziny dochodziły co najmniej „podejrzane” dźwięki. Tom i Sasha musieli świetnie się bawić w swoim towarzystwie.

Odpowiedział mu śmiech Adama.

- Daj spokój, narzekasz, jakbyś sam był cicho podczas seksu. Właśnie! Może ich zagłuszymy?

Młodszy brunet uniósł brew.

- Mam wyć i udawać, że jestem kobietą przeżywającą orgazm stulecia? Jakieś „Och tak!” i „Dochodzę!”? To głupie, ale może być zabawne.

Na jego żebrach spoczęła para dłoni.

- Masz rację, to głupie i nie będziemy się w to bawić – mruknął mężczyzna. Palce zsunęły się niżej. – Będziesz facetem przeżywającym orgazm stulecia. Bynajmniej nie udawany…

Brązowe tęczówki zwróciły się ku niebieskim. Wzrok spłynął ku pełnym różowym ustom.

„Wchodzę w to!”

Pożądliwe spojrzenie. Runęli na łóżko złączeni w swoich objęciach.

*

- Ała! Za co to! – jęknął z bólem.
- Za co?! Domyśl się za co! – Sasha krzyknęła do Toma, który właśnie rozmasowywał sobie czoło.
- Przecież cię przeprosiłem! Zobacz, odkładam poduszkę. Nie bądź zła…
- Zastanowię się. Na razie chciałabym iść spać – oznajmiła, po czym ziewnęła ostentacyjnie.
- Jak sobie życzysz, ko…
- O tak!!!
- E? Co to było?
- A ja wiem?
- O Boże, tak!!!
- Czy to nie twój brat? Chyba czuje się już dobrze.
- Szybciej! Nie przestawaj!
- Nawet za dobrze.
- Niech no ja go tylko…
- Och! Ach! Oooch…
- Idź do nich albo ja to zrobię.
- Spokojnie, może niedługo przestaną. O, widzisz?
- Całe szczęście! Nie chciałabym zarywać nocy.
- Ja też nie. Jestem zmęczony po podróży.
- Ja tak samo. Dobranoc, kochanie.
- Dobranoc, skarb…
- Adam, proszę, zróbmy to jeszcze raz!
Drache

4 komentarze:

  1. Hahaha. :D Końcówka mnie rozwaliła. XD
    Odcinek jak zawsze boski. Biedny Bill, przypomniał sobie o wypadku. Cieszę się, że tak szybko doszedł do siebie i był w stanie jeszcze zaszaleć z Adamem... ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka wymiata xD Chyba Bill już nie jest zły na Adama :D
    Wspomnienie wypadku... ajć :( Dobrze, że tak szybko się pozbierał :)
    Czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest bardzo nieprzewidywalne, to dobrze! ;) Po poprzednim rozdziale spodziewałam się afery, że Adam ponoć zdradził Billa, i że Kaulitz znacznie ochłodzi ich wzajemne stosunki, ale jednak nie. Choć Billy i tak nie tryskał szczęściem i nie wyglądał na zadowolonego w samolocie oraz przy pierwszym dniu spędzonym na Malediwach; wieczorem nastrój mu się poprawił, no ale...
    Wiadomo, że Bill jeszcze przez bardzo, bardzo długi czas będzie borykał się z wizjami przeszłości, jakby nie patrzeć nadal jest to wielka trauma, on ledwo odzyskał wzrok. Dobrze, że nic poważnego się nie stało, bo okropnie byłoby zacząć wakacje wizytą w szpitalu.
    Ostatnie dwa fragmenty - świetne. Ciekawa jestem czy Tom albo Sasha wypomną Billowi jego zachowanie przy śniadaniu. Chciałabym wtedy zobaczyć jego minę. ;D
    Ja chcę jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie, koniec był najlepszy! ;-D

    OdpowiedzUsuń