piątek, 29 czerwca 2012

43. Pokój

Hej, bez paniki z odcinkami. Mój poprzedni był krótszy niż zwykle, to prawda, może to trochę zaburzyło rzeczywistość. :P
W tym tygodniu odcinek wyjątkowo wcześniej niż zwykle. Później nadal za datę publikacji będziemy przyjmować sobotę (chyba że zajdą jakieś nieprzewidziane okoliczności, jak to w życiu bywa). 
Pozdrawiam!

43. Pokój

Kolejny z licznych wieczorów w Stanach Zjednoczonych. Wolałby spędzić go gdzie indziej niż na jednym ze spotkań biznesowych, lecz to nie on miał w tej kwestii ostatnie słowo. Chcąc nie chcąc, kontrakt zobowiązywał, musiał słuchać menadżera.

Po dwóch godzinach mordęgi bracia Kaulitz trafili na przyjęcie, które miało w teorii wynagrodzić im cierpienia. W praktyce była to kolejna porcja nudy. Obracanie się wokół ludzi z branży przestało ich bawić już lata temu.

- Co powiesz o nich? – Tom kiwnął głową w stronę rozmawiającej ze sobą pary. – Pokój?
- Nie powiedziałbym – odpowiedział rozważnie bliźniak. Plask, którego dźwięku nie usłyszeli. – Ałć.
- Musiało boleć. A ci? – kiwnął głową. Mężczyzna i kobieta dość widocznie mieli się ku sobie. – Pokój.
- Zdecydowanie – potaknął Bill, upijając drinka.

Alkohol i brak paparazzi tworzył na tego typu imprezach mieszankę wybuchową. Zarówno „gwiazdy” jak i ich ekipy pozwalały sobie wtedy na przekroczenie granicy dobrego smaku. Bliźniacy starali się nie ulegać pokusom. Ich poprzednie doświadczenia oraz David Jost to wystarczający argument przeciwko takim wyskokom.

- Chcę już stąd iść… - jęknął brunet.
- Idziemy?
- A możemy?
- Jest już druga. Wątpię, żeby działo się tutaj coś ciekawego.
- „Ciekawego” czyli?
- Cokolwiek ciekawego dla Davida.
- Racja. O, pokój?
- Pokój.
- Może jeszcze jeden drink.
- Wtedy to na pewno pokój.

Oddali szklanki barmanowi i ruszyli w stronę szatni. Tom zerknął na brata. Przygaszone światła i mocny makijaż kryły jego zmęczone spojrzenie oraz coraz wyraźniej uwidoczniające się kości policzkowe. Choć radził sobie nieźle, do powrotu do pełnej równowagi było wciąż daleko.

Gitarzysta nagle zatrzymał się, przez co Bill zderzył się z jego plecami.

- O co chodzi? – warknął młodszy, póki nie powiódł wzrokiem za obiektem, który wypatrzył jego brat. Zakręciło mu się w głowie. Nie był na to gotowy.
- Stary, wszystko w porządku?

Błysk w oku. Determinacja.

- Chcesz się w to znowu pchać?
- Ostatnie podejście, obiecuję – powiedział, prostując się i poprawiając włosy. – Poprzedni raz się nie liczy. Będę walczył do końca.
- Planujesz zwiedzić wszystkie szpitale w Stanach? – skomentował starszy, zdając sobie sprawę z różnic w budowie jego brata oraz obserwowanego mężczyzny.
- Kryj mnie – rzucił tylko i zniknął w tańczącym tłumie. Bliźniak jedynie pokręcił głową. Plan się powiódł, reszta była w jego rękach.
- Powodzenia.

*

Wszystko stało po jego stronie. Było już późno, większość gości miało utrudniony kontakt z otoczeniem. Mężczyzna został sam. Tańczył. Przepuszczenie takiej okazji byłoby zbrodnią, której nie zamierzał popełniać.

Prześlizgnął się za plecami bruneta i powoli powiódł dłońmi w górę jego rąk, opierając głowę na znajomym ramieniu. Tak jak się spodziewał, nie spotkał się z ciepłym powitaniem.

- Co ty tutaj robisz? – zdziwiony ton dotarł do jego uszu. Przemieścił się, by stanąć na wprost udającego obojętność piosenkarza.
- To samo co ty. Tańczę – odparł, patrząc w niebieskie tęczówki.
- Tańcz gdzie indziej – prychnął Amerykanin. To jednak nie wystarczyło.
- Chcę tańczyć tutaj. Przeszkadza ci to?
- Odejdź zanim zrobię coś, czego obaj będziemy żałować.

Wzdrygnął się. Zmiana strategii.

- Chciałem się pożegnać.
- Już się żegnaliśmy.
- To się nie liczy. Byłem nieprzytomny.
- Byłeś wystarczająco przytomny. Odwal się.
- Zatańcz ze mną! Czy to tak wiele?!

Lambert skrzywił się na dźwięk jego podniesionego głosu. Zbliżył się niechętnie.

- Jedna piosenka i znikasz. Nie chcę do tego wracać.

Zabolało, lecz wciąż były to tylko słowa. Walka dopiero się rozpoczęła.

Było inaczej niż poprzednio. Kilka miesięcy, wiele słów, bagaż doświadczeń. Kontakt wzrokowy od samego początku. Żadnych speszonych spojrzeń. Lustrowali się nawzajem.

W dole widział skryte pod cienkimi skórzanymi spodniami umięśnione uda. Nieco wyżej oczywisty punkt.

Spojrzał niewinnie w mącący się błękit. „Wymiękasz?”

Koszulka opinała szeroką klatkę piersiową, która poruszała się miarowo przy każdym kolejnym oddechu. Silne ręce co i raz niby przypadkiem zawadzały o jego chude ciało. Cała skóra była zroszona potem. O dziwo nie brzydziło go to. Wprost przeciwnie… Dotarł do końca t-shirtu. Delikatna skóra szyi. Mokra, przyciągająca uwagę. Jabłko, wiadomo czyje. Żuchwa.

Przysunął się. Gorące powietrze uderzyło w szyję starszego z dwojga.

- Nie pozwalaj sobie – usłyszał. Zaśmiał się.
- To tylko taniec. Tchórzysz?

Ugodzenie w dumę zawsze działa.

Adam wsunął palce pod ciemny materiał i brutalnie przyciągnął do siebie chude ciało. Paznokcie zarysowały delikatną skórę.

- Prędzej ty stchórzysz…

Nie zamierzał. Wpił się w zaróżowione usta, przygryzając je zębami. Kontra była równie agresywna. Podniecający ból.

- Ludzie patrzą – mężczyzna próbował oderwać bruneta od jego zamiarów. Za słaby argument.
- Niech patrzą – odparł. Głośne westchnięcie wyrwało się z jego ust, gdy poczuł, że coś właśnie dźgnęło go w udo.
- Powiedz mi – palce znów wbiły się w skórę smukłych pleców. – Liczysz na coś więcej niż taniec.
- Może…
- Nie licz na to, że będzie tak jak wcześniej.
- Bo?
- Sprawa zamknięta. To pożegnanie, chcę żebyś to wiedział.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto chce się żegnać…

Niespodziewana zmiana wyrazu twarzy. Uśmiech – paraliżujący a zarazem wywołujący lawinę pragnień przeznaczonych jedynie dla osób dorosłych. Przepełniony pewnością siebie głos:

- Szybki numerek na koniec?

Szok, który minął tak szybko jak się pojawił. Śmiech zdradził intencje Adama.

- Kiedy i gdzie?

Tym razem to Lambert spojrzał na niego z niedowierzaniem. Chciał go spłoszyć, lecz jego plan się nie powiódł. Zmarszczył czoło.

- Pokój hotelowy. Teraz. Ty na dole – mruknął przeciągle, przygryzając płatek ucha dwudziestolatka. Uległ pieszczocie. – Chyba, że się boisz?

Cwany uśmiech. W mig oderwał się od silniejszego ciała. Obrót o 180 stopni. Przywarł tyłem do obiektu swoich zainteresowań. Krótkie paznokcie przejechały po jego żebrach. Dłonie zatrzymały się na wystających kościach biodrowych. Ucisk w okolicach pośladków.

- Dziwka… - prychnął Lambert, przyciągając chłopaka do siebie.
- Nie widzę protestów… - odpowiedział, zahaczając językiem o jego ucho. Uścisk na nadgarstku. Opuścili salę.

*

Im bliżej celu, tym trudniejsza stawała się kontrola nad ich własnymi ciałami. Jedynie kamery na korytarzach hamowały ich przed zaspokojeniem swoich potrzeb na drogich czerwonych dywanach.

Po zniknięciu sprzed oczu boy’a hotelowego puścili wodze swoich pragnień. Zdrowy rozsądek został w windzie, a grunt pod nogami młodszego z dwójki na moment przepadł bez wieści. Chwyt Adama był mocny, jego wargi gorące, lecz i Billowi udawało się uzyskać przewagę w tym starciu. Szelest materiału uginającego się pod dotykiem spoconych dłoni. Brzdęk trącanej co i raz biżuterii. Świsty powietrza, które z impetem lądowało w pracujących pełną parą płucach.

Nie zauważyli, kiedy trafili przed właściwe drzwi. Namiętna walka o dominację została przerwana jedynie na moment wejścia do środka. Zaraz po głośnym kliknięciu nastąpiła jej kontynuacja.

Adam pchnął młodszego chłopaka na ścianę i mocno przylgnął do jego wilgotnego ciała. Ich pojedynek był zaciekły acz nierówny. To starszy z dwójki był silniejszą stroną, choć nie potrzebował wielkiej siły, by wziąć górę na ważącym prawie połowę mniej brunetem. Obrócił go i ponownie przycisnął do zimnej powierzchni. Dłonie powiodły w dół chudych pleców, kończąc swoją podróż na pośladkach. Zduszony jęk. Dwudziestolatek niespodziewanie odwrócił się i wplótł palce w krótkie czarne włosy. Przyciągnął mężczyznę do siebie, by złączyć się z nim w dzikim pocałunku. Nie pozwoli się tak łatwo zdominować.

Nie przerywając namiętnej gry, ruszyli w stronę łóżka. Po drodze tracili wszystko: kurtki, koszulki, spodnie, większą biżuterię… Gdy opadli na materac obaj mieli na sobie już jedynie bieliznę, a i ten stan rzeczy nie potrwał długo.

Przez chwilę znajdowali się na równi, lecz piosenkarz był niecierpliwy. Uklęknął za plecami młodszego i brutalnie przyciągnął go do siebie, dając mu oparcie na swojej klatce piersiowej. Chwycił długie czarne kosmyki, odciągając głowę wokalisty na bok, by móc dostać się do aksamitnej skóry jego szyi. Smakował jej, kąsał, delektował się jej delikatnością. Druga dłoń powoli sunęła w dół od klatki piersiowej, przez brzuch i niżej, darując kochankowi pobudzający masaż i doprowadzając go tym samym do gromiącej ciszę ekstazy. On nie zamierzał dziś kryć się ze swoimi emocjami. Czuł reakcje ciała starszego partnera na dźwięki zdradzające jego stan. Grzywka przykleiła się do zwilżonej potem twarzy. Głośne oddechy, westchnięcia pociągające za sobą dzikszy i agresywniejszy dotyk. Zmniejszenie odległości. Członek mężczyzny znalazł się pomiędzy jego pośladkami. Dwudziestolatek jeszcze mocniej przylgnął plecami do swojego „oparcia”. Jego umysł wyłączał się pod wpływem zbyt silnych emocji. Ciekawość, podniecenie, obrzydzenie… Gdzieś w głębi podświadomości cząstka umysłu próbowała wyrwać się z tej sytuacji. Poddanie się dominacji wiązało się przecież z porażką, upokorzeniem, utratą męskości. Nie powinien sobie na to pozwolić!

No właśnie, nie powinien.

- Połóż się…

Szept demona? Jego ciało zareagowało instynktownie. Uległ rozkazowi. Dopiero leżąc na plecach, kiedy spod przymkniętych powiek dostrzegł zbliżającego się do niego Adama, poczuł, że być może posuwa się za daleko. Na wątpliwości było jednak już za późno. Kilka sekund przygotowań dały mu szansę dostrzec coś, czego wcześniej nie widział. Adam był nieswój. Nie patrzył na niego, omijał jego oczy. Nie było też tego znajomego ciepła, które czuł za każdym razem, gdy przy nim był. Zniknęło? To niemożliwe…

Podniósł wzrok i wtedy to zrozumiał. Adam walczył. Nie potrafił poradzić sobie ze swoimi uczuciami względem niego. Najwyraźniej próbował wymazać je z pamięci, lecz miesiąc to za mało, aby wyzbyć się czegoś tak głębokiego. Sam fakt jednak, że zdecydował się od tego wszystkiego uciec, podziałał na Billa jak kubeł zimnej wody. Nie tego chciał tej nocy. Liczył na coś więcej.

To jeszcze nie koniec walki.

W ostatniej chwili zdusił swój krzyk. Czarnowłosy brutalnie wszedł w jego ciało i przymknął powieki. Zajął się sobą.

Zacisnął usta i starał się uspokoić oddech. Ból był koszmarny, gorszy niż się spodziewał. Rozrywający. Raniący. Miał nadzieję, że lepiej to zniesie, jednak jego ciało nie potrafiło się przemóc i przyzwyczaić do tego dziwnego uczucia. Nie potrafił się rozluźnić. Byłoby inaczej, gdyby Adam był dla niego delikatniejszy, lecz Bill nie śmiał go o to prosić. Nie miał do tego prawa. Przysłonił oczy przedramieniem. Nie chciał okazywać słabości. Pragnął się sprawdzić i choć raz zasłużyć na uczucie, którego tak bardzo pragnął. Oddychał ciężko, nie był w stanie tego powstrzymać.

Lambert zagłuszał swoje myśli brutalnością. Im silniejsze doznania tym łatwiej wyciszyć umysł. Łatwiej odpłynąć, skupić się na przyjemności. Szkoda tylko, że jednostronnej.

Nagle mężczyzna opuścił słabsze ciało. Chłopak zamarł. Nie rozumiał, dlaczego…

- Nie wiem, po co to zrobiłeś, nie potrzebuję ofiar.

Ukłucie w sercu. Czy naprawdę wypadł aż tak źle? „Poprawię się! Zrobię wszystko, żebyś…”

Nie zdążył wypowiedzieć swoich myśli. Lambert zabrał swoje rzeczy i zniknął w łazience. Szum wody zmącił panującą wokół ciszę.

Brunet ostrożnie położył się na boku. Czuł się przegrany. Zaczął rozumieć, jak absurdalny był jego pomysł ponownego zasiania uczuć w sercu swojego kochanka. Na co on liczył? Że jego pojawienie się wszystko załatwi? Że seks rozpali iskrę? Na dodatek kiepski seks z niedoświadczonym dzieciakiem, który nie jest w stanie nawet znieść bólu.

Obolały i załamany z trudem powstrzymywał łzy. „Weź się w garść! Nie maż się! To twoja ostatnia szansa, nie zmarnuj jej!”, powtarzał sobie w myślach. Przymknął oczy, uspokajał się. Musi być jeszcze szansa… Nie, on MA jeszcze szansę, by naprawić swój błąd. Wszystko zależy od niego. Teraz albo nigdy.

Drzwi łazienki otworzyły się szeroko. Mężczyzna opuścił zaparowane pomieszczenie.

- Jeszcze tu jesteś? Poprzednio szybko uciekłeś – jego głos był zimny i nieprzyjemny. Nawet nie zerknął w stronę chłopaka. Wziął swoją torbę i wrócił do łazienki.
- Wolałem jeszcze zostać – zabrzmiała ostrożna odpowiedź. Bill starał się odpowiednio dobrać słowa. Tak wiele od tego zależy.
- Nie wiem, po co, ale rób co chcesz.
- Adam – dwudziestolatek naciągnął na siebie bieliznę i próbował usiąść na łóżku. – Przestań to robić. Nie wierzę, że w ciągu miesiąca zapomniałeś o wszystkim, co nas łączyło.
- Nic nas nie łączyło, więc nie wiem, o czym mówisz – Kaulitz drgnął. To nie była prawda, choć zdawał sobie sprawę, co Lambert rozumie przez te słowa.  
- Mówisz mi, że nic do mnie nie czułeś?
- Między nami sprawa zamknięta. Przeszłość to przeszłość.
- Adam, proszę…
- Nie, nie wrócę do tego.
- Ale…
- Nie!!! – chłopak podskoczył przestraszony. - Wiesz jak cholernie bolało mnie to co zrobiłeś? Najpierw kłamałeś, potem zwodziłeś, nie wiedząc, czego właściwie chcesz, a na końcu zdradziłeś mnie i uciekłeś. Tej nocy u Tommiego, poświęciłem się dla ciebie. Pierwszy raz w życiu pozwoliłem komuś dobrać mi się do tyłka! I co mnie spotkało?! Poświęciłem się, a ty mnie zdradziłeś!
- Teraz role się odwróciły. Robię dokładnie to samo, co ty wtedy – odpowiedział spokojnie chłopak, wpatrując się w przepełnione żalem i goryczą niebieskie tęczówki. – Też nigdy nikomu się nie oddałem. Ty jesteś pierwszy.
- I co? – westchnął zrezygnowany Adam. – I co ci to da? Raczej nic dobrego. Jesteś masochistą?

Dwudziestolatek uśmiechnął się smutno i przymknął jasne powieki.

- Nie dziw się zakochanemu, że działa nierozsądnie. Szukasz najmniejszej szansy na złączenie się z obiektem swoich westchnień. To silniejsze ode mnie.

Piosenkarz przechylił głowę ze zdziwienia.

- To…
- Tak. To twoje słowa – rzekł z uśmiechem. Potarł gołą rękę, która zaczęła mu marznąć. – Pójdę już. Nie chcę ci dłużej przeszkadzać.

Ostrożnie wstał i ruszył w stronę wyjścia, by pozbierać swoje porozrzucane ubrania. Powinien się pospieszyć, niedługo ktoś może zauważyć jego zniknięcie. Gdy mijał Adama, poczuł opór. Silna dłoń lekko ścisnęła jego ramię. Spojrzał na znajomą twarz.

- Powiedz mi – zaczął mężczyzna. – Co byś zrobił, gdyby menadżer dowiedział się o twoim związku i kazał ci go zakończyć?

Chłopak zastanowił się chwilę nieustannie patrząc w oczy swojego rozmówcy. Nie mógł zerwać kontaktu wzrokowego. Nie teraz, ten moment był na to zbyt ważny.

- Nie zostawię zespołu, ale nie chcę też działać na jego niekorzyść – odpowiedział szczerze. – Jestem jednak tylko człowiekiem, potrzebuję bliskości.
- Więc?
- Zbyt długo żyłem bez miłości. Nie zrezygnuję z niej przez widzimisię człowieka, który chciałby być moim panem i władcą.
- Każdy zasługuje na szczęście – przytaknął Lambert. Jego oblicze zaczęło się zmieniać. Zniknął ten nienaturalny chłód. Bill poczuł, że ma okazję naprawić swój błąd.
- Czy w takim razie dałbyś nam jeszcze jedną szansę?

Cisza. Z jednej strony pełna zdenerwowania i niepewności, z drugiej, wyczekiwania i determinacji. Kaulitz postanowił wykonać ruch. Tym razem nie będzie bierny. Cena, jaką mógłby za to zapłacić, była zbyt wysoka. Palce splotły się ze sobą. Czekał. I wtedy usłyszał odpowiedź:

- Byłaby to ostatnia szansa. Jeden błąd i koniec.
- Zdaję sobie z tego sprawę.

Uścisk stał się mocniejszy. Wzmocniła go siła drugiej dłoni. Chciał tego, obaj chcieli. Dwa uśmiechy, dwa uderzenia bliskich sobie serc i pocałunek, delikatny, choć szczery i odważny. Nie było tu miejsca na strach i wątpliwości.

Młodszy z dwójki z oddaniem wtulił się w drugie ciało. Chłonął znajome ciepło, które tak bardzo kochał i zapach perfum, który przyjemnie działał na jego zmysły. Wygrał, a było to jedno z najsłodszych zwycięstw w jego życiu.

*

Niezdarnie wskoczył do auta, zawadzając butem o wystający element karoserii. Tom zaśmiał się i pokręcił głową, gdy jego brat rozmasowywał bolącą nogę.

- Można już jechać – zwrócił się po angielsku do kierowcy. – Jak ci poszło?

Lekki uśmiech i niepewne spojrzenie w stronę kierowcy. Niby nie zwracał na nich uwagi, jednak brunet wolał nie ryzykować. Wyciągnął z kieszeni telefon i drżącymi palcami wystukał wiadomość. Chciał to zrobić jak najszybciej, więc ciągle się mylił. W końcu podał bratu telefon.

„Zeszliśmy się.”

Uśmiech nie schodził z twarzy ich obojga. Bill spoglądał na brata, nieznacznie przysłaniając usta dłonią. Czuł, że wygląda jak szczerzący się idiota, który zaraz rozpłacze się z niewiadomo czego. Z jego oczu bił nadzwyczajny blask. Tom dawno nie widział brata tak szczęśliwego.

- Gratuluję – powiedział cicho, otulając bliźniaka ramieniem. – Nareszcie.
- Tak… Nareszcie…

Nie minęło wiele czasu nim wyraz twarzy Toma uległ zmianie.

- To co? Rozumiem, że był pokój?

Drache

12 komentarzy:

  1. Świetny odcinek,pełen emocji,uczuć.Bill naprawdę udowodnił,że kocha Adama,postanowił o niego walczyć i mimo jego początkowego oporu wygrał.Szkoda tylko,że jego pierwszy raz z wokalistą był trochę brutalny,podyktowany czystą żądzą.Czuje,że pytanie czarnowłosego o menadżera oznacza zbliżające się kłopoty i dylematy wewnętrzne Billa.Mam nadziej,że Bill nie popełni już żadnego błędu za który przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.
    Czekam na kolejny odcinek.Super,ze ten był długi i dodany tak wcześnie.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle - wspaniały, poruszający odcinek. Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Wreszcie się pogodzili. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tyloma różnymi emocjami zawartymi w jednym odcinku. Piękne, wzruszające. Gratuluję Billowi, cieszy mnie to, że był w stanie zrobić wszystko, żeby odzyskać Adama.
    Jestem wielką fanką Bariery. Kocham Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja się cieszę, że oni w końcu się pogodzili i zeszli. Bill poświęcił się dla Adama i wreszcie udowodnił czego tak naprawdę chce. Mam nadzieję, że teraz będą wreszcie mogli być razem bez żadnych zgrzytów i nieporozumień. Cóż, cudnie jak zawsze. Ja chcę więcej! Weny! PS Bardzo się cieszę, że rozdział jest znacznie dłuższy niż poprzedni. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo... szczęśliwy Bill, szczęśliwy Tom. Adam pewnie też. Na początku mnie wkurzył, ale potem się zrehabilitował. Wiem, że tu było dużo emocji i uczuć, ale dzić nie jestem w stanie niczego odbierać poprawnie. Po wynikach matur wszystko jest landrynkowo słodkie i urocze. Chyba mózg mi szwankuje. W każdym razie super, że w końcu się dogadali i są razem. Ale fajnie napisałaś te pierwsze sceny: rozmowę bliźniaków i taniec wokalistów. Tak jakoś się wyróżniały na tle reszty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co napisac. Mój komentarz będzie denny, ale za dużo się działo w tym odcinku, żebym mogła myślec trzeźwo.
    Niczego się nie mogłam spodziewac po Adamie. A tu co? Wystarczył jeden taniec, by znowu zawrócic mu w głowie (co mnie baaardzo cieszy).
    Ta propozycja mnie przeraziła! Ale wiedziałam, że Bill się zgodzi. Nie mółby stracic takiej szansy.
    Szkoda mi było Billa, jak Adam był tak nieczuły. Z kolei nie można mu się dziwic. Billy go zranił.
    Ale teraz to już nie ważne, bo są razem! Jak długo na to czekałam!
    To będzie nowośc dla Billa, ale sądzę, że szybko się odnajdzie w związku z mężczyzną.
    Cieszę się, że Tom wspiera brata. To urocze ^^
    Nie mogę się doczekac reakcji Tommiego na wieśc, że Adam i Bill są razem, bo jeśli Tommy na prawdę coś czuje do Adama, to: Houston, mamy problem!
    Pozdrawiam dziewczęta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, był, był :D Wreszcie się pogodzili <3 Super <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście dziewczynki, jesteście wielkie! Rozdział cuuudowny. Chyba nie muszę za dużo pisać. Jak zawsze życzę wam weny... aha i powiedźcie mi, jak z następnym rozdziałem. W sobotę jest koncert Adasia (znaczy się Queen, ech...) - jadę z moją siostrą ;) Mam nadzieję, że Wy też. No, ale wracając, kiedy można spodziewać się następnego rozdziału? ;) Pozdrawiam cieplutko! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie my też wybywamy na koncert, dlatego odcinek pojawi się prawdopodobnie dopiero w niedzielę (słowa Marony).
      Również pozdrawiamy i życzymy udanego koncertu. ;)

      Usuń
    2. Może kolejny odcinek(dodany jednak w sobotę) będzie małą rekompensatą dla tych co nie jadą na koncert? :-((((((( Mam nadziej,że może jednak uda wam się wrzucić go w sobotę.A jeśli nie to miłej zabawy,napatrzcie się na Adasia za mnie! Buziaki. I napiszcie jak tam wrażenia!!!

      Usuń
  9. Kiedy nowa notka? :<

    OdpowiedzUsuń