sobota, 9 czerwca 2012

40. Pokrzyżowane szyki


Drake w większości ficów jest czarnym charakterem ;p Jeśli kiedyś traficie na opowiadanie, w którym dzieje się inaczej, dajcie znać! :)
Zapraszam do odcinka i życzę miłego dnia :) <3


Pokrzyżowane szyki


Adam zadzwonił po taksówkę i ruszył środkiem parkietu, ułatwiając tym przejście Billowi. Co chwilę odwracał się, by mieć pewność, że chłopak idzie za nim. Ze spuszczoną głową i obolałym ciałem brunet szedł krok w krok za swoim towarzyszem.
Lambert pchnął drzwi klubu i udał się na zewnątrz. Stanął przy jednym z filarów i wsunął telefon do tylnej kieszeni jeansów. Poczuł obecność czarnowłosego za swoimi plecami, jednak nawet nie drgnął. Kątem oka zobaczył wysokiego, chudego mężczyznę, który ujrzawszy go przyspieszył kroku.
- Adam, nie – Syknął Bill, kiedy brunet żwawym krokiem ruszył w stronę Drake’a – Do jasnej cholery… - Westchnął i odwrócił się z nadzieją, że w pobliżu nie znajduje się policja ani ochrona. Na szczęście okolice wejścia do klubu świeciły pustkami.
Adam złapał Drake’a za ramiona, po czym cisnął nim o mur. Zacisnął silną dłoń na bladej szyi.
- Będziesz tego żałował.
- Odpieprz się – Usłyszał zduszony odgłos. Wiedział, że ma władzę nad mniejszym od siebie facetem.
- Gdyby ten dzieciak teraz na mnie nie patrzył, obiłbym ci mordę tak, że własna matka nie wiedziałaby czy chowa swoje dziecko czy pieprzonego zboczeńca. Nie zbliżysz się do niego na krok. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że się przy nim kręcisz, źle skończysz – Odwrócił się, jednak nie był w stanie pohamować wściekłości. Uderzył pięścią prosto w splot słoneczny chudego mężczyzny; ten zgiął się w pół i na chwilę stracił oddech.
Adam nie oglądając się za siebie podszedł do nadjeżdżającej taksówki. Otworzył drzwi i kiwnął głową w stronę Billa, który bez słowa zajął miejsce pasażera. Lambert usiadł obok i wskazał kierowcy drogę wiodącą do najbliższego szpitala.
Gdyby nie włączone radio, można by mówić o grobowej ciszy. Brunet wiedział, że na jakiekolwiek słowa by się zdobył, bardzo by ich żałował. Postanowił patrzeć przez szybę, choć czuł na sobie wzrok brązowych oczu. Nie spojrzał na Billa ani razu w czasie drogi. Kiedy dotarli do celu i opuścili starego mercedesa, Bill powiódł za Adamem w kierunku recepcji.
- Zaczekam na korytarzu, idź załatwić wizytę na ostrym dyżurze – Rzekł, zatrzymując się w połowie korytarza – I przestań patrzeć na mnie z miną zbitego psa.
Kaulitz nie odezwał się ani słowem. Zaczepił jedną z pielęgniarek, po czym zniknął za jedną z par drzwi. Lambert usiadł na krześle i westchnął, sięgając po telefon. Spojrzał na nieodebrane połączenia, było ich pięć. Wszystkie od Ratliffa.
„Wszystko ok, jesteśmy w szpitalu” napisał do Tommy’ego. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Nie czekając na raport dostarczenia wiadomości, wsunął telefon do kieszeni i postanowił zaczekać. Minęło ponad czterdzieści minut, gdy Bill z powrotem stanął przed jego oczami.
- Możemy jechać do mnie? Chcę zamienić z tobą słowo – To było pierwsze zdanie, które padło z jego ust w czasie ostatniej godziny.
Lambert znacząco kiwnął głową. Wiedział, że tej nocy i tak się już nie wyśpi.
***
Kiedy przekroczyli próg mieszkania Kaulitza, brunet zaproponował coś do picia. Adam jedynie pokręcił przecząco głową i wszedł do salonu. Czuł zapach alkoholu i papierosów, od razu wróciły do niego wspomnienia wszystkich imprez z czasów, gdy był nastolatkiem.  Zbliżył się do kanapy. Chciał usiąść, lecz powstrzymał go silny uścisk dłoni wokół jego nadgarstka. Ujrzał przed sobą oblicze młodego chłopaka. Nie sposób opisać co teraz do niego czuł. Jednego był pewien; nienawiść i żal zaczęły toczyć zaciętą walkę ze wszystkim, co do tej pory namalowało jego serce. Bill przytulił się do niego. Dopiero po dłuższej chwili poczuł jak ręce Lamberta obejmują go w pasie. Nie był to uścisk taki, jaki znał i tolerował – silny i zdecydowany. Raczej pełen obojętności.
Adam poczuł wzrok brązowych oczu na swoim obliczu.
- Czemu mi to robisz? – Usłyszał cichy szept, brzmiący jak wyraz strachu przed okazaniem żalu.
- Mogłem zadawać ci to pytanie za każdym razem, gdy ode mnie uciekałeś.
Kilka zimnych słów, które ugodziły młode serce. Bill spuścił wzrok, a jego palce powędrowały po karku piosenkarza. Adam poczuł jak miękkie usta łączą się z jego wargami. Niegdyś gest powodujący błogi stan szczęścia dziś budził smutek i odrażenie. Nic nie skłoniło go, by oddać łagodny pocałunek. Teraz wszystko było w jego oczach przesycone fałszem. Różowe, spragnione go wargi zaczęły coraz bardziej natrętnie smakować chłodnych, suchych ust.
Szczupłe dłonie spłynęły po jego ramionach. Młody chłopak odsunął się od Adama. Miał wrażenie, że całuje marmurowy posąg.
Lambert zdecydował się usiąść na skórzanej kanapie, po czym uniósł wzrok.
- Chciałeś o czymś porozmawiać.
- Dlaczego nie może być tak jak wcześniej? – Spytał Bill, siadając obok mężczyzny.
- Bo ty błądziłeś, a ja cierpiałem i jakkolwiek egoistycznie to zabrzmi, nie zamierzam dłużej łudzić się, że pewnego dnia zmienisz zdanie – Odparł Adam.
- Tym razem nie zmienię…
Lambert roześmiał się nerwowo – Proszę cię. Darowałem ci wszystkie sytuacje, po których czułem się jak pieprzony śmieć, ale ostatnim razem pokazałeś, że traktujesz mnie jak beznadziejny eksperyment.
- To nie tak…
- Bill – Rzekł mocnym tonem – Musiałbym nie mieć honoru, szacunku do siebie ani serca, żebym mógł teraz szczerze wyznać, że mi na tobie zależy.
Kaulitz nieznacznie poruszył wargami. Nie spodziewał się tych słów. Wpatrywał się w niebieskie oczy, licząc, że Adam ulegnie, weźmie go w ramiona i wybaczy całą przeszłość. Tak się jednak nie stało. Lambert wciąż trwał w bezruchu, a jego spojrzenie pozbawione było emocji.
- Zrobię dla ciebie wszystko – Zadeklarował szczerze. Odpowiedź ponownie padła szybko i zdecydowanie.
- Nie polecam. To najgorsze co można zrobić.
- Do jasnej cholery, przestań traktować mnie jak obcego intruza! – Wykrzyczał Bill, będąc na skraju załamania. Wzbraniał się przed nagłym atakiem płaczu, histerii czy agresji. Sam nie wiedział jakie emocje nim targają.
- Wybaczałem ci wielokrotnie – Odpowiedział ze spokojem Adam – Ty wybacz mi tylko ten jeden raz i uszanuj moją decyzję. Znikam z twojego życia. Mam nadzieję, że na zawsze.
- Nie możesz mi tego zrobić, nie po tym wszystkim…
Czarnowłosy przewrócił oczami – I tak mam swoją trasę. Zaczynam nowy rozdział w życiu. Niczego nie możesz mi zarzucić.
Bill zacisnął wargi i westchnął cicho – Cholera, ty nic nie rozumiesz…
Adam wzruszył ramionami – Co mam tutaj rozumieć? Zabiegam o ciebie od wielu miesięcy, a ty nadal zgrywasz wystraszonego geja z propagandowych filmów dla amerykańskich nastolatków. Na swojej drodze spotkam zdecydowanych facetów, którzy wiedzą, czego oczekują. Jestem już trochę za stary na gierki, w jakie mnie wkręcasz.
- Czyli moje uczucia już nic dla ciebie nie znaczą? – Spytał Bill. Adam zauważył, że brązowe oczy się zaszkliły. Odwrócił wzrok.
- Będzie lepiej, jeśli o mnie zapomnisz.
Kaulitz wstał i w milczeniu wyszedł na balkon. Wyciągnął paczkę papierosów i drżącą dłonią wyciągnął jednego z nich. Usłyszał ciche kroki, zmierzające w jego kierunku.
Adam oparł się o framugę. Poczuł ciężki, mentolowy zapach.
- Chciałbyś jeszcze o czymś porozmawiać?
Bill wpatrywał się w budynki przed sobą. Zimne powietrze otulało jego rozpalone z emocji ciało. Było wiele słów, które chciał wypowiedzieć, jednak nie zdobył się na to. Nie mógł przecież prosić o zbyt wiele po tym wszystkim, czego się dopuścił.
Lambert zbliżył się do pleców chłopaka, przesunął palcami po jego boku i łagodnie ucałował krawędź ciepłego policzka – Trzymaj się.
Jeszcze przez chwilę zastanawiał się czy przytulić do siebie szczupłe, obolałe ciało. W ostatniej chwili zrezygnował, wiedział, że gest ten może zostać odebrany jednoznacznie.
- Do zobaczenia, Adam – Rzekł Bill, zaciskając wargi. Spojrzał w niebieskie oczy, po czym spuścił wzrok.
Lambert opuścił balkon oraz mieszkanie. Zamknął ze sobą drzwi, czując jak łzy napływają do jego oczu. Próbował wyłączyć myślenie i skupić się jedynie na tym, by jak najszybciej dotrzeć do domu. Udało mu się to po prawie pełnej godzinie.
***
Około czwartej nad ranem wszedł do domu. Przekręcił klucz w drzwiach i ruszył w kierunku sypialni. Kiedy wszedł do pomieszczenia, zobaczył, że jego łóżko jest zajęte. Zupełnie ignorując obecność Tommy’ego, zaczął się rozbierać, po czym zanurzył się pod chłodną kołdrą.
- Dopiero wróciłeś? – Usłyszał cichy, zaspany głos. Brązowe oczy spojrzały na niego.
- Daj spokój – Adam zasłonił twarz dłońmi – Mam cholernie dość tego wszystkiego, w co się wpakowałem – Zsunął ręce i westchnął głośno.
Tommy widział przygnębienie w niebieskich oczach. Przysunął się do przyjaciela, łagodnie obejmując go ramieniem.
- On nie jest tego wart.
- Nie potrafię zapomnieć… - Zacisnął powieki i odchylił głowę, wzdychając przy tym głośno – Muszę się napić. Mamy jeszcze gin?
Tommy pokiwał przecząco głową – Nie ma nawet kropli wina. Opróżniliśmy z Monte cały bar. Wyszedł dwie godziny temu.
Zapadła długa cisza.
- Adam?
Czarnowłosy spojrzał w kierunku przyjaciela. Pojął, że alkohol jeszcze krążył w żyłach chłopaka. Blondyn położył dłoń na jego torsie i spojrzał w niebieskie tęczówki.
- Mogę spróbować pomóc ci o nim zapomnieć.
Lambert pokiwał głową – Daj spokój, to bez sensu.
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? – Spytał, łagodnie drażniąc szyję czarnowłosego. Mężczyzna poczuł przyjemny dreszcz.
- I właśnie dlatego nie powinniśmy. A ty ogranicz picie – Odparł z coraz mniejszym przekonaniem. Zmęczenie oraz emocje mąciły jego umysł.
Tommy uśmiechnął się łagodnie i przylgnął swoim ciałem do Adama. Pocałował go w czoło, następnie jego wargi powiodły po skroni oraz policzku mężczyzny. Delikatnie ucałował jego usta. Nie miał z tym problemu. Choć interesowały go kobiety, nie czuł obrzydzenia względem bliskości z mężczyznami, zwłaszcza po kilku mocniejszych drinkach.  Poczuł silne dłonie, które powiodły po jego łopatkach i plecach, ostatecznie zatrzymały się one na biodrach.
Ta sama sylwetka. Te same westchnienia. Nie dało się zapomnieć, nawet na chwilę.
Otworzył oczy – To głupie, nic z tego nie będzie…
- Warto było chociaż spróbować – Rzekł Tommy, po czym musnął nosem policzek mężczyzny – Zostawić cię samego?
- Macie identyczny kolor oczu.
- Adam… - Blondyn zaśmiał się ze zrezygnowaniem – Poznaj fajnego faceta. Niejeden będzie tobą zainteresowany, zwłaszcza, że stajesz się coraz bardziej sławny.
- Nie chcę teraz myśleć o facetach, związkach i uczuciach – Opadł na poduszkę i opuścił powieki – Dobranoc.
- Dobranoc, Babyboy.

Marona

8 komentarzy:

  1. nie wiem jak ja to robię że wyrabiam z czytaniem kilku blogów naraz i się nie gubię ale tego nie da się pomylić z żadnym innym,-anikka/tenebris

    OdpowiedzUsuń
  2. I się pokomplikowało. W sumie nie dziwię się Adamowi, że zmienił swój stosunek do Billa. Po tym jak potraktował go Kaulitz musiałby nie mieć szacunku do siebie, by tak po prostu o tym zapomnieć. Billowi też nie jest łatwo, ale jak wspomniałam w komentarzu pod poprzednią częścią mógł pomyśleć o konsekwencjach tego co robi. Kompletnie nie mam pojęcia co z tego wyniknie, ale mam cichą nadzieję, że oni jednak się zejdą. Dobrze, iż Adam odrzucił propozycję Tommy’ego. Seks z przyjacielem nie sprawi, że wyrzuci z głowy myśli dotyczące Billa. Uwielbiam to opowiadanie. Czekam na rozdział czterdziesty pierwszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Adam się boi, że jak da Billowi jeszcze jedną szansę, znów się zawiedzie. To zrozumiałe i chyba każdy szanujący się człowiek stara się unikać sytuacji, które go niszczą. Jednak mimo wszystko szkoda mi Billa, bo w końcu się przełamał, zrozumiał pewne rzeczy, ale niestety trochę za późno. Zaskoczyła mnie natomiast propozycja Tommiego. Chociaż ten osobnik już od początku wydawał mi się podejrzany. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się porobiło.Nie wiem,czy to męska urazona duma czy faktycznie zranione serce popycha Adama to trwania w tym postepowaniu ,którego tak naprawdę sam nie chce."Znikam z twojego życia.Mam nadzieje,ze na zawsze"brzmiało bardziej jak przekonywanie samego siebie niz Billa.Adam cierpi bardzo,Bill też,widac taki los.Mam nadzieje,że jednak coś przałamie w końcu tą atmosferę niedomówień,chłodu i obojętności.Poczciwy Tommy,prawdziwy prztjaciel w życiu i łóżku.Dobrze,że Adam nie przystał na jego propozycję.To by tylko na chwilę ukoiło jego ból,który by wrócił ze zdwojoną siłą.Czekam na kolejny odcinek.Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No i co!? Kolejny ukłon w Waszą stronę dziewuchy ;) Rozdział, jak zwykle napisany w cudowny sposób. Absolutnie nie dziwię się Adamowi. Bill go dotkliwie zranił.
    Zdziwiła mnie propozycja Tommi'ego, choć chyba nie powinna, bo przecież to cały Tommy ;)
    Nie mam zielonego pojęcia, jak się to wszystko dalej potoczy, dlatego w potrojoną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...
    P.S Czy mi się wydawało, czy rozdział był jakiś krótki?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... Faajne:D.

    Czekam na nexta xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Końcówka była urocza! Tommy jest tak słodki... może nie miał najlepszego pomysłu na pocieszenie Adama, ale to nie zmienia faktu, że można go schrupac x3 Strasznie się ździwiłam tą jego "propozycją", ale jeśli chodzi o Tomcia to można się po nim spodziewac wszystkiego, szczególnie po paru drinkach^^ (ale uwielbiam Adommy, hah).
    Szkoda mi zarówno Billa, jak i Adama.
    Billy postąpił paskudnie i na miejscu Adama też nie mogłabym mu wybaczyc, ale żeby tak od razu chciał kończyc tę przyjaźń? Aż łezka się w oku kręci, bo są dla siebie stworzeni. Mogliby próbowac to naprawic...
    Bill tak żałuje, mówi, że go kocha, a Adasiowi nadal (nie ważnie ile razy by zaprzeczał) zależy na nim. Chociaż... sama nie wiem, mam mętlik w głowie.
    Drake to debil i zboczeniec, a moim zdaniem, Adam postąpił wobec niego zbyt łagodnie, mógłby przynajmniej w twarz uderzyc...Jestem okropna, ale należy mu się xD
    Nie mogę się doczekac następnego odcinka. Nadeszły trudne chwile... kocham tego bloga:D
    Pozdrawiam gorąco!
    P.S. Muszę się pochwalic, że zdałam na karte motorowerową xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej no, to nie może się tak skończyć :( Nie wierzę, że Adamowi nie zależy już na Billu :( A Tommy... Cóż... Zaskoczył mnie...

    OdpowiedzUsuń