niedziela, 21 października 2012

59. Let the drama begin!

 Jednopart ode mnie inspirowany Barierą ->link.

  
59. Let the drama begin!

- Czemu tu ze mną wchodzisz?
- A czemu nie? Tak będzie szybciej.

Bill zawiesił ciuchy na wieszaku. Rozejrzał się wokół.

- Ale mała ta przymierzalnia…

Przejrzał pobieżnie swoje znaleziska, zastanawiając się, na co właściwie ich potrzebował. Czerwony dywan? Gala? Wywiad? A może po prostu na co dzień?

- Jest idealna…

Nim zdążył się zorientować, wylądował plecami na ścianie, przybity do niej parą silnych ramion.

- Adam, zwariowałeś?! Ktoś może…
- Nikt nic nie zauważy póki będziesz cicho…

Gorąca para ust przylgnęła do jego szyi, a dłonie niczym wąż wsunęły się pod luźny materiał, by w ułamku sekundy pozbawić go koszulki. Jego ruchy były powolne, umysł otumaniony pożądaniem. Nie opierał się. Wsunął palce w ciemne włosy. Ciche westchnienia co i raz uciekały spomiędzy jego warg. Resztki rozsądku usiłowały je zatrzymać. Czy można w ogóle mówić o rozsądku podczas seksu w miejscu publicznym?

Brzdęk klamry. Spodnie zsunęły się z jego bioder.

- Chcę cię pieprzyć… Tak mocno jak nigdy dotąd…

Mężczyzna obrócił go i przycisnął do tyłu wąskiego pomieszczenia. Zachłannie całował rozpaloną skórę wijącego się pod nim w spazmach rozkoszy ciała. Zmyślnie nastrajał swój instrument, który już zaczął wydawać pierwsze dźwięki; kombinacje podniecających pomruków i jęków.

- Proszę…

Zachłysnął się powietrzem. Ból wypełnienia i zdecydowanych ruchów.

- O taaak…

Kroki dwóch mężczyzn, próba otrzeźwienia. Palce na jego ustach. Zmysłowy szept.

- To od ciebie zależy, czy nas znajdą…

Wilgotny mięsień zahaczył o jego ucho. Brunet odchylił głowę, darując kochankowi większy dostęp do swojego ciała.

- Ach! – wyrwało się z jego gardła. Kontrola słabła, wzrok rozmywał się we mgle. Przejechał dłońmi po chropowatej powierzchni. Kolejne pchnięcia. „Mocniej… Mocniej, błagam!”

Ubrania z wieszaka wylądowały na podłodze.

- Hej, chodźmy stąd. Chyba komuś przeszkadzamy.
- Hahaha, chyba masz rację.

Nawet nie wiedzieli, ile prawdy kryło się w ich żartach.

- Bierz ją tygrysie! – rzucił jeden z nich nim odeszli. Lambert zacisnął palce.
- Z rozkoszą…
- BILL!!!

Podrywając się, uderzył głową w oparcie siedziska. Zaklął głośno. Nie rozumiał, co się stało. Obraz, który widział, diametralnie różnił się od tego, który miał przed oczami jeszcze kilku sekund wcześniej. Omamy?

- Ktoś cię mordował, czy jak?

Nieprzytomnie rozglądał się wokół. Tourbus. Jego zespół.

- Co… Co? – mruknął nieprzytomnie, potrząsając głową. W ostatniej chwili powstrzymał się przed przetarciem wymalowanej twarzy.
- Przysnąłeś i zacząłeś jęczeć. Nawet nie chcę wiedzieć, co ci się śniło.

Zamrugał kilkukrotnie, próbując doprowadzić się do porządku. Ostatnimi czasy często zdarzało mu się gdzieś przysnąć, choć nigdy nie przyśnił mu się aż tak… „mocny” sen. Obwiniał stres i coraz większe zmęczenie. Byli w trasie już półtorej miesiąca. W ciągu dnia nie myślał o niczym innym jak o drzemce. Każdą przerwę wykorzystywał na spanie. Nie miał nawet szans porozmawiać z Adamem, który również zajmował się swoimi sprawami. Różnica czasu nie pomagała.

Znużony rozsiadł się na kanapie. Miał sporo wolnego, do następnego przystanku jeszcze kilka godzin. Tom i Georg zajęli telewizor i toczyli ze sobą zażartą walkę o to, który z nich wygra pojedynek na pikselowej arenie. Gustav obserwował potyczkę, czekając na swoją kolej. Taki mini turniej, który nie wydawał się czarnowłosemu ani trochę interesujący. Może byłoby inaczej, gdyby umiał grać na konsoli. Niestety nigdy mu to nie szło, a głupio być zawsze najniżej w rankingu.

Położył laptopa na kolanach i zabrał się za sprawdzanie poczty. Spam, spam, newslettery, znów spam, mail od Adama. Z zainteresowaniem otworzył wiadomość. Kilka słów i jakiś link. „Widzę cię w tym…”, brzmiała treść maila.

„No dobra, sprawdźmy to.”

Bez zastanowienia kliknął w odznaczający się ciąg znaków. Ładowanie… Z każdą chwilą jego oczy robiły się coraz większe. Powoli zamknął laptopa.

- Bill, zagraj choć raz! Damy ci fory – usłyszał, przechodząc korytarzem. – Ej, dobrze się czujesz?
- Ja… Tak… Ok – mruknął tylko i zniknął w toalecie. Przemył twarz zimną wodą. Miał jeszcze sporo czasu na wykonanie ponownego makijażu.

Obraz mężczyzny ubranego jedynie w skąpą skórzaną bieliznę i ćwiekową obrożę nie znikał sprzed jego oczu.

*

Wraz z otworzeniem drzwi z łazienki buchnęła para. Nic tak nie koi zmysłów jak gorąca kąpiel. To nic, że miała miejsce po 1 w nocy.

Chłopak zawinięty w szlafrok powoli przeszedł do swojego pokoju. Z sypialni jego bliźniaka dochodziły jakieś dźwięki. Brunet spróbował się im przysłuchać. Tom mówił po angielsku, pewnie rozmawiał z Sashą. Zawsze zabawnie się jąkał, gdy nie potrafił znaleźć jakiegoś słowa.

Młodszy Kaulitz poszedł za przykładem brata i również położył się do łóżka z laptopem. Ledwie odpalił urządzenie, już dostał zaproszenie do wideorozmowy.

- Cześć skarbie!

Jego serce zabiło szybciej. Tak dawno nie słyszał tego głosu.

- Dawno cię nie słyszałem – rzekł ciepło.

Patrzył na postać swojego partnera, który siedział w jakimś pomieszczeniu w pełnym makijażu i z nienagannie ułożoną fryzurą. Olbrzymi kontrast między nim, a dwudziestoletnim chłopakiem ze zmęczoną zaczerwienioną twarzą i włosami sterczącymi we wszystkie strony świata.

- Mam nadzieję, że nadrobimy to w wakacje jakoś pomiędzy festiwalami. Nie musimy wyjeżdżać, po całej trasie będę miał dość wyjazdów.
- Wiem coś o tym.

Dwudziestolatek zamyślił się. Miał ochotę na taki słodki odpoczynek.

Wściekły wparował do ogrodu. Mieli samolot za niecałą godzinę i kawałek drogi na lotnisko. Adam właśnie do reszty oddawał się kąpieli w swoim basenie. W sumie nie dziwne, pogoda jak najbardziej sprzyjała tego typu aktywnościom. Tylko dlaczego akurat teraz?!

- O, Bill. Przepraszam, nie słyszałem, że wszedłeś – rzekł zaskoczony i podpłynął do brzegu.
- Nie wszedłbym, gdyby nie Tommy – odparł podirytowany chłopak. Rozejrzał się dookoła. – Masz tu gdzieś w ogóle telefon? Czy stałbym przed wejściem jak debil?
- Rany, przestań się już wkurzać – Lambert przewrócił oczami. – Jest na krześle razem z rzeczami. A ty masz swój?
- Oczywiście, że mam – prychnął.
- To wyjmij z kieszeni.
- Jest w torbie – wskazał głową na przedmiot, który przed chwilą położył na trawie.
- A dokumenty?
- Wszystko jest w torbie. Co się tak pytasz? – spytał. Mina Adama była jednoznaczna. – Nie! Nie zrobisz tego!

Krótko walczył. Nim się obejrzał wylądował w wodzie. Zanurzył się cały, woda nie oszczędziła ani skrawka jego ciała.

- Odwaliło ci?! – wrzasnął po wypłynięciu na powierzchnię. Wściekły podszedł do płytkiego brzegu. Cały czas towarzyszył mu dziki śmiech rozradowanego mężczyzny. – To takie zabawne?!
- Żebyś wiedział! – odpowiedział finalista Idola. – Jaka słodka wściekła syrenka…
- Czasami cię nienawidzę … - syknął Kaulitz, próbując wydostać się z basenu. Przypominał wściekłego mokrego kota z tą różnicą, że zamiast futra, przylgnęło do niego przemoczone ubranie.

Wreszcie wspiął się na brzeg, jednak po chwili ponownie wylądował wodzie.

- Uspokój się do cholery! – skarcił przyczynę swojego powrotu do tego mokrego miejsca. – Jestem cały mokry!
- No właśnie…

Odwrócił się zdezorientowany. Nagle dwie silne ręce odcięły mu drogę ucieczki. Adam zbliżył się do niego. Na twarzy miał TEN charakterystyczny uśmiech.

- I tak cię zabiję, kiedy stąd wyjdę.
- Jeszcze zobaczymy.

Ich twarze spotkały się, a usta połączyły w pocałunku. Ręce dwudziestolatka splotły się na karku jego partnera. Silne dłonie przejechały po jego klatce piersiowej, do której przylgnął, i tak przecież obcisły, T-shirt.

- Zaplanowałeś to – mruknął Bill pomiędzy kolejnymi pocałunkami.
- Nie, akurat nie. Najlepsze rzeczy są nieplanowane.

- Tak, to mogłoby być to – powiedział z rozkoszą. Postać na ekranie uśmiechnęła się.
- Tak… Słuchaj, chciałem cię o coś zapytać – młodszy brunet szybko spoważniał. – Czy macie w przyszłym tygodniu występ na jakimś rozdaniu nagród?

Bill spróbował przypomnieć sobie rozpiskę, którą jeszcze dzisiaj pokazywał mu David. Niestety późna pora nie sprzyjała myśleniu.

- Może. Nie pamiętam – przyznał szczerze. Lambert załamał ręce.
- Jak możesz nie pamiętać, gdzie występujesz?
- Przekonasz się po dłuższej trasie.
- Dobra, mniejsza. Czyli nic nie wiesz, gdzie, z kim?
- Nie, nie mam pojęcia. Coś się stało? – spytał zaniepokojony. Adam tylko się uśmiechnął.
- Mam wystąpić na rozdaniu jakichś nagród ECHO. Mój menadżer mówił mi, że twój zespół też tam będzie, dlatego chciałem się zapytać, czy to prawda.
- To by było coś. Spore wyzwanie – zerknął na ekran spod przymkniętych powiek. Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ja się potrafię powstrzymać, gorzej z tobą – zaśmiał się. W odpowiedzi spotkał się z widokiem przyozdobionego kolczykiem języka.

Mimo wszystko Bill nie mógł zaprzeczyć, że informacja o wspólnym pojawieniu się na gali była czymś ekscytującym. Szybko przejrzał papiery przesłane mu przez Josta. Gdzieś powinna znajdować się rozpiska występów…

*

Od samego rana jego serce biło jak szalone. Oprócz pracy jego głowę zaprzątała tylko jedna myśl: „Adam będzie na gali…”. Było to dla nich obu spore wyzwanie. Każde spojrzenie, każda ich wspólna rozmowa mogła zostać uchwycona przez kamerę, a ciało nie sługa, gdy w grę wchodzą uczucia.

Nie spotkali się na próbie, zaś czarnowłosy mógł przysiąc, że przez sekundę widział Lamberta na czerwonym dywanie. Z całych sił blokował swój rozbiegany wzrok.

Czas szybko mija w takiej pracy. Wywiady, gala, występ – rzeczy pochłaniające całą uwagę i energię.

Z ostatnimi nutami piosenki cały zespół mógł odetchnąć z ulgą. Najcięższa część wieczoru za nimi.

- Marzę, żeby już wrócić do hotelu…
- Ja też. Od rana na nogach, masakra…
- Jeszcze afterparty, nie wyrobię…

Weszli do korytarza, w którym szykował się już kolejny zespół. Bliźniacy w mig rozpoznali znajome twarze, a szczególnie te dwie należące do najukochańszych dla nich osób.
Adam podniósł wzrok. Para wymieniła się spojrzeniami.

„Powodzenia!”

*

- Nareszcie chwila spokoju.
- Tak…

Po wszystkim weszli do niewielkiej garderoby. Potrzebowali odrobiny intymności.

- Tęskniłem.
- Ja też.

Objęli się czule i zatracili w swoich spojrzeniach. Mięśnie powoli rozluźniały się, ciała odpoczywały po wysiłku.

- Nie masz ochoty na nasze pół godziny?
- Adam, jestem zmęczony…
- To ja powinienem być zmęczony. Miałem dalej niż ty.
- Jestem od rana na pełnych obrotach, zrozum mnie.
- Dwadzieścia minut?

Pierwsze pocałunki. Przyjemny masaż szyi.

- Będę miał problemy na afterparty…
- Będę delikatny.

Z rozkoszą przyjmował dotyk pełnych różowych ust i silnych dłoni, które błądziły po jego plecach. Westchnął.

Trzask drzwi błyskawicznie przywrócił ich do rzeczywistości. Chłopak niepewnie podniósł wzrok. „Nie jest dobrze.”

- Adam, proszę cię, wyjdź…

*

- Cholera – zaklął Tom. Robił już kolejną rundkę po całym kompleksie, nie mogąc znaleźć właściwych drzwi. Powinien był zerknąć na jakąś mapkę, gdy umawiał się z Sashą.

Ku swojemu zaskoczeniu zamiast dziewczyny spotkał Lamberta. Nie wyglądał najlepiej.

- Ej, coś nie tak? – zagadnął. Brunet spojrzał na niego z przejęciem.
- Ktoś przyłapał nas razem. Nie wiem, co teraz. Bill kazał mi wyjść i został sam z tym facetem. To chyba wasz menadżer.
- Zostawiłeś Billa samego z Jostem?!

Z pomieszczenia dobiegł głośny trzask, który zainicjował pełne agresji krzyki. Tom doskoczył do klamki.

- Szlag, zamknięte! – warknął, uderzając pięścią w drzwi.
- Załatwię to, ale nie płacę za zniszczenia.

Ciche przyzwolenie. Po chwili drzwi nie były już żadną przeszkodą.

David przybił chłopaka do ściany. Choć był niższy, górował na nim. Bill był bliski płaczu.

- Jeśli to wyjdzie na jaw, jesteście martwi na swoje własne życzenie! – mężczyzna rzucił na koniec, po czym zniknął za uszkodzonymi drzwiami. Tom i Adam podeszli do najmłodszego z nich. Był roztrzęsiony.

- Bill, nic ci nie jest?

Momentalnie się rozkleił. Znajoma dwójka zaprowadziła go na jakąś podrapaną kanapę. Wszystkie wspomnienia wróciły.

- Pieprzony pedał
- Nic nie warta lalka.
- Beze mnie jesteście nikim!

- Ułóż się. Możesz położyć mi głowę na kolanach.

Tak też zrobił. Wciąż drżał, gdy Adam głaskał jego włosy.

- Teraz rozumiem, dlaczego nie chciałeś mu nic mówić. To wszystko jest chore…

Pokiwał głową. Najchętniej uciekłby gdzieś daleko i zaszył się w jakiejś norze. Niestety czekało go jeszcze afterparty. Wszystko przed nim…
Drache

4 komentarze:

  1. Sen Billa boski. Wyobrażam sobie miny Gustava, Georga i Toma. :D
    Biedny Bill, okropnie mi go szkoda. Jost, ty nietolerancyjna świnio!
    Czekam na nową notkę i pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj, ale się porobiło... Jestem ciekawa, co teraz zrobi Bill ;( Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...
    Dużo weny, dziewczynki ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie zaskoczyłyście, dziewczyny. Tym seksem w przymierzalni, byłam przekonana, że to dzieje się naprawdę, i sytuacją z Davidem. Na początku nie zorientowałam się, o co w ogóle chodzi, wszystko wyjaśniło się, gdy zobaczyłam ostatni fragment, ale to mało istotne, ja wolno myślę. ;) Teraz stosunki zespół - menadżer znacznie się pogorszą, oj pogorszą. A mi szkoda tylko Billa, żałuję, że musi znosić takiego tyrana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jost jest straszny a że jest menadżerem Tokio Hotel to nie dowodzi że ma ichna własność chore :/

    OdpowiedzUsuń