sobota, 18 sierpnia 2012

50. Odwiedziny

No i stuknęła nam pięćdziesiątka! :D Dzięki Wam, kochane! Zapraszam do odcinka.

Odwiedziny

Bill nacisnął klamkę i przyciągnął drzwi do siebie tak gwałtownie, że uderzył nimi w czoło.
- Scheisse! Och Gott… Fuck! – Przyłożył dłoń do obolałego miejsca i spojrzał w kierunku Toma oraz Sashy. Mierzyli go wzrokiem pełnym politowania.
- Pozwól, że sami się rozgościmy – Rzekł starszy bliźniak, przepuszczając w drzwiach tancerkę. Dziewczyna poklepała Billa po ramieniu, po czym pobiegła w kierunku Adama.
- Straszna sierota – Rzuciła szeptem, obejmując bruneta za kark – Świetnie znów cię widzieć.
Lambert roześmiał się, obejmując Sashę – Kochanie, wszystko w porządku?
- Scheisse – Mruknął chłopak, idąc w kierunku kuchni. Drugi Kaulitz powiódł za nim.
- Adam? – Brunetka pociągnęła Lamberta za nadgarstek, upewniając się, że na pewno nikt ich nie podsłuchuje – O co chodzi z Tommym?
Czarnowłosy podniósł brew – Słucham?
- No… - Przewróciła oczami – Cały zespół o was mówi.
- Mieliśmy trochę problemów… - Adam odwrócił wzrok i wcisnął dłonie w kieszenie ciasnych spodni.
- Widzę, że ten temat ci nie leży.
- Cholera… - Westchnął, wplatając palce w czarne włosy – Nieświadomie rozkochałem w sobie przyjaciela, zraniłem go  i nie wsparłem. Nigdy sobie nie wybaczę, że do tego dopuściłem.
Drobna dłoń spoczęła na męskim ramieniu.
- Nie możesz się winić.
- Gdybym go nie całował…
- Co się tak alienujecie moi drodzy? – Tom przekroczył próg salonu z szerokim uśmiechem na twarzy. Bill wszedł tuż za nim, przykładając woreczek lodu do obolałego czoła. Podszedł do Adama, ufnie wtulając się w jego tors. Czarnowłosy zaśmiał się pod nosem.
- Moja sierota.
***

-… I cholernie, ale to cholernie chciałem mu wpieprzyć! Co będzie gówniarz podskakiwał! – Tom opowiadał jedną ze swoich ulubionych historii z takim zapałem, że Sasha oraz Adam przypatrywali mu się ze zdumieniem. Jedynie Bill ziewał już piąty raz.
- Stary, za każdym razem podajesz inny ciąg wydarzeń! – Mruknął z oburzeniem, dopijając ostatnią lampkę wina.
- Po prostu ty zapominasz jak to było naprawdę – Odparł Tom, obejmując tancerkę – Co kochanie, idziemy spać? – Spytał, przecierając zmęczone oczy.
- My też idziemy… - Bill złapał ramię Adama, by podeprzeć się i wstać – Chodź… - Zamruczał, próbując ustać w miejscu.
Czarnowłosy uśmiechnął się łagodnie – Chodź, odprowadzę cię do łóżka. A wy kładźcie się w sypialni na parterze.
Bill złapał Adama za nadgarstek i ruszył w kierunku schodów. Przytrzymał się barierki, gdy zaczął tracić równowagę.
- Chyba przesadziłeś z alkoholem… - Zauważył Lambert, a po chwili jego plecy zderzyły się z zimną powierzchnią ściany. Szczupłe ciało naparło na niego.
- Chodź się pieprzyć… - Długie palce zaczęły badać jego ciało. Przewrócił oczami i złapał chude nadgarstki.
- Do sypialni.
- Możemy i tam…
- Nie, Bill – Westchnął brunet, idąc na górę – Jesteś pijany, nie pójdę z tobą do łóżka w takim stanie.
- Odmawiasz mi? – Kaulitz niemal się roześmiał – Taki z ciebie facet?
Adam nie odpowiedział. Chwycił chłopaka za dłoń i zmierzał w kierunku pomieszczenia, gdzie czekało na nich duże i wygodne łóżko.
- Nie muszę ci udowadniać mojej męskości.
- A Tommy’emu udowodniłeś?
O kilka słów za dużo. Adam poczuł, że zaraz eksploduje furią.
- Czy ty kurwa nigdy nie skończysz tego tematu? – Podniósł ton głosu. Po chwili żałował, że w ogóle wchodził w temat z pijanym chłopakiem, który tylko szukał pretekstu do kłótni.
- Zjeżdżaj na kanapę – Fuknął Kaulitz, wchodząc do sypialni. Zakołysał się i uderzył dłonią w przełącznik światła – No zrób się jaśniej.
Adam zapalił nocną lampkę – Żarówka się przepaliła, gówniarzu.
- Jak ty do mnie powiedziałeś?
Uśmiech cisnął się na usta Adama. Stanął tuż przed chłopakiem, który zmierzył go pijanym  wzrokiem.
- Zachowujesz się jak napalona panna, która nie dostaje tego, czego chce.
- Chcę, żebyś mnie wziął – Szczupłe dłonie powiodły po męskim torsie – Ale nawet na to cię nie stać. Idź na kanapę.
Lambert próbował się nie roześmiać. Podszedł do drzwi, przekręcając klucz w zamku. Podszedł do bruneta.
- Nie.
- Ależ ja nawet nie zamierzam – Odparł Adam, zrzucając na podłogę czarna koszulkę. Zobaczył w brązowych oczach mieszane uczucia – Mam powiedzieć dobranoc?
Klamra paska zabrzęczała dźwięcznie. Po chwili długie jeansy spadły na podłogę.
- E…
- Miłych snów, Bill.
- Dobry Boże…
- Bill, wracaj do…co ty… o Boże… och, Bill!

***
Poranek był chłodny. Adam zajął miejsce w kawiarni nieopodal swojego domu. Wziął łyk gorącej, pobudzającej ekspresso.
A Tommy’emu udowodniłeś?
Wszystko podeszło mu do gardła. Skrył twarz w dłoniach i wziął głęboki oddech.
- Witaj, jak się trzymasz?
Uniósł wzrok i wymusił na swojej twarzy uśmiech – Cześć, Simon – Zwrócił się do menadżera – Nie mam zbyt wiele czasu, więc postaram się powiedzieć najprościej jak mogę.
- No słucham.
- Nie mogę już całować się z Tommym.
Simon uniósł brew – Przecież sam chciałeś takiego show.
- Sprawy się pokomplikowały – Odparł oschle Adam, dopijając kawę, która rozpaliła jego gardło. Boleśnie zacisnął powieki.
- No to może chociaż powiesz o co chodzi? –Dociekał mężczyzna.
- Daj spokój.
- Adam?
- Daj spokój – Powtórzył cięższym tonem – Po prostu jestem w związku i nie mogę już bawić się w takie rzeczy. Proszę, nie dopytuj, bo i tak nie powiem, co jest na rzeczy.
Simon wzruszył ramionami – Mam nadzieję, że to nic poważnego?
A Tommy’emu udowodniłeś?
- Wybacz, tak jak mówiłem, nie mam dziś wiele czasu – Czarnowłosy wstał, łapiąc swoją kurtkę – Po prostu informuję cię, że od teraz moje występy będą bardziej grzeczne.
- Dobra. Dobra, niech ci będzie.
***
Choć tęsknił za Billem, nie miał ochoty wracać do domu. Tom i Sasha zapewne rozpływają się na kanapie, wyjadając wszystkie smakołyki z kuchennej szafki, bałaganią i robią głupie żarty, za które przyjdzie mu zapłacić. Mijał właśnie jeden ze sklepów Diora, gdy jego uwagę przykuła wyjątkowo atrakcyjna kurtka. Nabijana srebrnymi nitami skóra. Nie czekając dłużej wszedł do środka.
Przywitała go młoda, śliczna blondynka. Urodą przypominała jedną z modelek, które widywał w popularnych magazynach dotyczących mody.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – Spytała nieśmiało, zbliżając się do Adama.
Nie mógł pohamować się przed subtelnym flirtem. Łagodnie przygryzł wargę i uśmiechnął się zalotnie, na moment zawieszając głos.
- Chodzi o tę kurtkę na wystawie. Chcę spytać o cenę.
Dziewczyna oderwała wzrok od niebieskich oczu wokalisty – Ta? Dwa tysiące dolarów.
Roześmiał się w głos.
Trzeba być idiotą, żeby wydać tyle forsy na jeden ciuch.
Zmrużył oczy.
Bill zemdleje, gdy mnie w niej zobaczy.
- W porządku, biorę ją.

***

Kiedy przekroczył próg domu, od razu usłyszał głośne śmiechy. Westchnął cicho, gdy rozpoznał głos Toma.
- Laska, weź idź! AŁA, Sasha, to bolało! Za co?!
- Za tą parszywą odzywkę!
Dźwięk dzwonka do drzwi.
- Kurwa… zero świętego spokoju - Przeklął pod nosem i pociągnął klamkę. Ujrzał średniego wzrostu, obcego mu mężczyznę.
- Kurier – Kiwnął głową – Przesyłka dla Adama Lamberta.
- Ja nic nie zamawiałem – Mruknął czarnowłosy, opierając się o framugę – Kim jest nadawca?
- Panie, ja mam dziesięć paczek do rozdania, pan podpisze dokument i już mnie nie ma – Odparł wąsaty, podsuwając zapisaną kartkę.
Brunet złożył swój podpis, po czym odebrał pakunek. Zatrzasnął stopą drzwi, po czym ruszył w kierunku salonu.
- O, co masz? – Spytała Sasha, wtulając się w tors starszego Kaulitza. Brunet jedynie wzruszył ramionami. Rozciął taśmę, po czym zajrzał do środka. Oniemiał.
Wyciągnął czarny lateksowy kostium, skórzaną maskę na oczy oraz metalowe wędzidło. Zamrugał kilkukrotnie, trzymając w rękach nieznany mu towar.
- To chyba jakaś pomy…
- Adam! – Wrzasnął Bill, który wkroczył do pokoju – Boże, co to? – Podszedł, łapiąc jedną z perwersyjnych zabawek. Rozchylił wargi, wyciągając skórzaną spódniczkę.
- Co to do cholery jest? – Podsunął ubranie przed oczy Adama.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego! – Zawołał zdumiony i zdenerwowany.
- No pewnie, adresat Adam Lambert, jeszcze powiedz, że tak się nie nazywasz! – Odparł Bill – Co ty chcesz ze mnie zrobić, ulicznicę? – Złapał czerwone kozaki na cienkiej szpilce – No chyba zgłupiałeś.
- To nie ja! – Warknął – Cholera, Bill!
- Spieprzaj! – Mruknął Kaulitz, wracając do kuchni.
W tym momencie Sasha wraz z Tomem wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Przybili sobie piątki i niemal spadli z kanapy, gdy zobaczyli wyraz twarzy Adama.
- Dzięki. Wielkie dzięki – Westchnął Lambert, zmierzając w kierunku kuchni. Po chwili odwrócił się i ruszył w kierunku toalety, gdzie drzwi były uchylone.
- Można? – Spytał łagodnie. Brak odpowiedzi.
Pchnął drzwi i wszedł do środka – To tylko głupi żart Toma i Sashy…
- Czy ja cię zadowalam w ogóle? – Spytał Bill, odkładając ręcznik na krawędź wanny – Bo ciągle mam wrażenie, że jest ci czegoś brak. Za mało.
- Kochanie… - Westchnął Adam, zbliżając się do nastolatka – Dajesz mi wszystko, czego potrzebuję.
- Więc czemu ty z To…
- Proszę cię. Proszę, nie zaczynajmy o tym znowu – Uciął – Wiem, że nie jest ci łatwo, ale musimy dać sobie spokój.
Czarnowłosy odwrócił wzrok – Niech ci będzie. On musi przyjechać na tego sylwestra?
- A to duży problem?
Bill westchnął – Okej. Postaram się nie wściekać.
Marona

4 komentarze:

  1. Podobało mi się, jak zawsze. Tylko nie rozumiem zbytnio zachowania Billa...
    Pozdrawiam Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Prezent od Toma i Sashy był wspaniały, rozbawiła mnie reakcja chłopaków.Może im się jednak przyda...
    Co do postawy Adama słusznie określił swoje zachowanie w stosunku do Tommy'ego,praktycznie zostawił go samego z jego uczuciami.
    Bill...czasem mam wrażenie,że to duży,napalony dzieciak.Sama nie wiem, wciąż drąży temat basisty jakby to coś mogło zmienić, cofnąć czas. Może ten sylwester coś zmieni i pozna Tommy'ego z innej strony niż tylko jako niedoszłego kochanka Lamberta. Odcinek świetny.Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Bill taki zazdrosny jest wręcz uroczy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem zachowanie Billa ale mam nadzieje że jakoś się z Tommym dogada na tym sylwestrze . :)

    OdpowiedzUsuń