49. Wątek rodzinny
Było mu tak
dobrze, ciepło i przytulnie, lecz wielokrotne wypowiedzenie jego imienia
zmusiło go do rozchylenia powiek. Dźwięk migawki.
- Was ‘ne… -
warknął. W mig poderwał się do siadu, zrzucając z siebie kołdrę. – Adam? Co ty
robisz?
Mężczyzna stał
przy łóżku z aparatem w dłoniach. Spoglądał na chłopaka z promiennym uśmiechem.
- Przepraszam,
ale wyglądałeś tak uroczo – zacharczał.
- Czemu mnie
budzisz? Mogłeś zrobić to później – jęknął brunet, upadając na plecy. Adam
usiadł obok niego.
- Spójrz na
mnie i nie ruszaj się – powiedział i cyknął kilka kolejnych zdjęć.
- Adam, bitte…
- Bill próbował zasłonić się rękami, jednak wyszło mu to dość nieporadnie.
- I tak mi się
udało – oznajmił radośnie finalista Idola.
- Skasuj je,
proszę.
- Przestań,
wyszedłeś pięknie. Popatrz.
- To nieważne,
Adam. Ja nie chcę żadnych zdjęć. Jeśli one wyciekną…
- Nie ma
takiej opcji, kochanie. Nie martw sieee… Apsik!
- Gesundheit.
Przeziębiłeś się?
- Chyba tak.
Nawet nie wiem kiedy. Chyba wrócę do łóżka. Apsik!
- Połóż się.
Przyniosę ci leki, co?
- W łazience
powinny jakieś być.
*
- Apsik!
- Nie
wyglądasz dobrze.
- Nie czuję
się dobrze. Dziękuję, nie musiałeś. Odstaw na razie – odezwał się, gdy Bill
podsunął mu pod nos talerz gorącego rosołu. – Myślałem, że nie jesz mięsa?
Chłopak
postawił naczynie na szafce nocnej.
- Nie jem, ale
kiedy jeszcze jadłem, nauczyłem się, jak zrobić dobry rosół. Powinien pomóc.
- Dzięki.
Chodź, zarażę cię w nagrodę.
- Spadaj! –
prychnął, uciekając przed wyciągniętymi w jego stronę rękami, a tym samym przed
mokrym całusem od swojego zakatarzonego partnera. – Przynieść ci coś jeszcze?
- Telefon i
laptopa.
- Powinieneś
spać, nie pracować!
- Kto tu mówi
o pracy? Ej, weź podaj. Dzięki! – zwinnie chwycił telefon rzucony mu przez
Billa. Odebrał połączenie. – Halo?
- Pójdę po
laptopa – stwierdził tylko i odszedł, pozwalając Adamowi dokończyć rozmowę.
Najpierw wyjął z pokrowca swoje urządzenie i położył je na wolnej połowie
łóżka, a następnie rozejrzał się za drugim komputerem. Gdy już go znalazł,
wrócił do amerykańskiego piosenkarza, który w dalszym ciągu był pochłonięty
rozmową.
- Z kim ty tak
długo rozmawiasz? – mruknął bardziej do siebie niż do Lamberta. Mężczyzna tylko
przyłożył palec do ust.
- Proszę cię,
to naprawdę nie jest dobry pomysł! Tak, poradzę sobie. Daj spokój, potrzebuję
odpoczynku! Tak, mam tu pomoc. Mamo, jestem już dorosły… - rozbrzmiewało w
uszach dwudziestolatka, zajmującego właśnie miejsce przy swoim partnerze.
Mężczyzna odłożył telefon z głośnym westchnieniem. – Nie będzie ci przeszkadzało,
że będziemy mieć dzisiaj gościa? – zapytał ze zrezygnowaniem.
- Gościa? –
zdziwił się brunet. – Jakiego gościa?
- Moja mama
uparła się na wizytę. Stwierdziła, że skoro jestem chory, potrzebuję jej opieki,
a przynajmniej dozoru. Myślę, że może mieć też do mnie żal za tegoroczne
Święta. Zawsze spędzałem je całe razem z rodziną.
- Zepsułem ci tradycję?
- Taka zmiana
to nic złego. Poza tym posiedziałem trochę z rodziną przed twoim przyjazdem.
- Teoretycznie
powinienem spędzić Święta z tobą i twoją rodziną…
- Rozmawialiśmy
już o tym – powiódł palcami po jasnym boku, którego kawałek wyłonił się spod
koszulki. – Chciałem spędzić ten czas z tobą i tylko z tobą, bez zbędnego
stresu. Moja rodzina bywa dość…ekspresyjna. Nie chciałem cię spłoszyć,
zwłaszcza po naszych ostatnich problemach.
- Wiem…
- A co z twoją
rodziną? Nie wspominasz o niej wiele.
Bill spuścił
wzrok. Momentalnie stracił resztki dobrego humoru.
- Oni nie
wiedzą… - zaczął nieporadnie, nie mając pojęcia, co właściwie powinien rzec.
Kilka palców zacisnęło się na jego dłoni.
- Może
najwyższy czas im powiedzieć?
- Nie, nie
muszą wiedzieć – poruszył się nerwowo.
- Bill…
- N-nie mam z
nimi dobrego kontaktu. Z ojcem nie rozmawiałem od miesięcy, matka odzywa się
tylko, gdy chce ode mnie kasy. Rozwiedli się, kiedy byłem dzieckiem. Nic o mnie
nie wiedzą i niech tak zostanie.
- Przykro mi –
szepnął, otulając ramieniem młodszego.
- Nie, jest
ok. Poradziłem sobie z tym… - odparł, jednak ta deklaracja nie przekonała
Lamberta.
- Na pewno
jest ok?
Kiwnął głową i
odsunął się nieznacznie.
- Co
przygotujemy dla twojej mamy?
*
- Adam, to
boli!
- Spokojnie.
Rozluźnij się.
- Łatwo
powiedzieć!
- Nic nie
idzie?
- Nic a nic.
- Poczekaj,
mam pomysł.
- Boli, boli,
boli, boli…
- Wytrzymaj.
Posmaruję tym i zobaczymy.
- Ałć…
- No dalej.
Nareszcie! Jak ty to w ogóle zrobiłeś?
- Odczep się!
Złapałem i weszło…
- Dwa palce w
taką dziurkę? Mój jeden ledwo tam wchodzi.
- Nie moja
wina, że masz taki otwieracz…
- Już dobrze.
Chodź, przyjechała – rzekł i pospiesznie ucałował długie palce. Ruszył do
przedpokoju, ciągnąć Billa za sobą.
- Może
poczekam w kuchni? – zaproponował nieśmiało chłopak, gdy uwolnił swój
nadgarstek z uścisku.
- Nie marudź!
Adam westchnął
i przekręcił zamek. Obaj wstrzymali oddech, choć to pod Kaulitzem ugięły się
nogi. Tylko raz w życiu był w takiej sytuacji, a było to tak dawno temu, iż nie
pamiętał, jak właściwie powinien się zachować. Denerwował się, bał się źle
wypaść. Może gdyby miał więcej czasu na przygotowania…
- Cześć mamo!
Przed ich
oczami pojawiła się niższa od nich kobieta w długim płaszczu. Stosunkowo mocny
jak na tę porę dnia makijaż podkreślał niebieskie tęczówki tak podobne do tych
należących do Adama. Bill z uwagą przyglądał się postaci, która ponad
dwadzieścia lat temu dała życie jego partnerowi.
- Cześć
kochanie! O, ty musisz być Bill. Adam opowiadał nam o tobie – powiedziała
nadzwyczajnie szybko, w międzyczasie przytulając do siebie po kolei każdego z
obecnych. – Chodźcie do środka, strasznie tu zimno!
Podczas gdy
amerykański wokalista udał się ze swoją rodzicielką do jadalni, najmłodszy z
trójki wrócił do kuchni, aby skończyć przygotowania do posiłku. Nie mógł się
nadziwić relacjom Adama i jego matki. Z każdego słowa i gestu biło zrozumienie
oraz cudowne ciepło, które tak bardzo uwielbiał, a którego nie uświadczył
całymi latami. Zazdrościł Adamowi. Gdy pomyślał o swojej matce, robiło mu się
przykro.
Wziął dwa
półmiski i zaniósł je do stołu.
*
- Jak
właściwie się poznaliście?
- Mamoo,
mówiłem ci już. Bill jest z branży, miał wypadek, odwiedziłem go w szpitalu…
Siedzieli przy
stole i dyskutowali, przy okazji delektując się przygotowanym wspólnymi siłami
obiadem. Kaulitz głównie potakiwał, gdy pozostała dwójka dyskutowała na jakieś
znane sobie tematy. Skąd niby miał znać ciotkę Lucy i wujka Barry’ego?
- Masz rację,
wyleciało mi z głowy. Bill, ty też śpiewasz?
- Tak, jestem
wokalistą w zespole Tokio Hotel – wyartykułował najładniej jak potrafił.
- Nie
słyszałam o nim.
- Jesteśmy
bardziej znani w Europie niż w Stanach.
- Ach tak,
rozumiem. Wiecie, to świetnie, że tak się dobraliście! Będziecie mogli uczyć
się od siebie nawzajem i dzielić się doświadczeniami…
Spojrzeli na
siebie porozumiewawczo. Już teraz dzielili się wieloma doświadczeniami,
niekoniecznie tymi związanymi z pracą.
- Myślę, że
mógłbyś się wiele nauczyć od Adama – kontynuowała pani Lambert. „Słucham?” – Ma
duże doświadczenie, jeśli chodzi o występy. Mógłby udzielić ci kilku rad.
- Bardzo
dziękuję – powiedział tylko. Niby nic takiego, a jednak jego ambicja ryknęła ze
złości. „Tak jakbym dopiero zaczynał i ani razu przedtem nie był na scenie! Pff,
też mi coś! Gdyby to nie była matka Adama…”
Starszy piosenkarz
musiał wyczuć, że coś jest nie tak.
- Mamo, nie
przesadzaj. Bill również ma za sobą kilka lat doświadczenia – spróbował
załagodzić sytuację.
- Naprawdę? –
zdziwiła się. – Nie wiedziałam, wyglądasz tak młodo…
- Bo Bill jest
młody, mamo.
- Tak myślałam
– zlustrowała chłopaka wzrokiem. Poczuł się dość niezręcznie, mimo iż starał
się tego nie okazywać. – Ile lat różnicy?
- Siedem-osiem,
ale to nieważne. Kochamy się i rozumiemy, to najważniejsze.
- Skoro tak,
życzę wam wszystkiego najlepszego – Leila lekko klasnęła w dłonie. – Opiekujcie
się sobą nawzajem. Ty uważaj na Billa i na jego młodą duszę, a ty z kolei miej
baczenie na Adama, który od dziecka zawsze miał tendencję do chorowania w
zimie.
- Proszę cię!
- Wiesz, że to
prawda.
Zaśmiali się
ciepło. Tu nie trzeba było żadnych obietnic, wiedzieli, że tak będzie. Wiele
przeszli, aby być ze sobą, wyrzeczenie się obowiązków względem siebie byłoby
czystą głupotą.
Wzięli kolejny
kęs ziemniaków, kiedy pani Lambert znów postanowiła zabrać głos.
- A jak wam
się układa w łóżku?
- Mamo!!!
*
- Podasz mi
wodę?
- Tak, jasne.
Resztę dnia ze
względu na stan Adama postanowili spędzić w łóżku. Zwykły nudny wieczór we
dwójkę, kiedy mogli się sobą nacieszyć. Zostało im już tylko kilka dni razem,
chcieli wykorzystać ten czas do maksimum. Źle, że choroba ograniczyła ich
możliwości.
Bill znudzonym
wzrokiem przeglądał pocztę. Wybrał już film na dzisiejszy wieczór, a póki co
nie miał zbyt wiele do roboty. Lambert najwyraźniej postanowił się zdrzemnąć.
Krótkie
piknięcie.
- O, Tom.
Najechał
kursorem na jedną z wiadomości.
Hej, co słychać? U nas ok, siedzimy z
Sashą w hotelu. Myślałem, że padnę przez te sztuczne uśmiechy naszej matki.
Wiesz jaka ona jest. Zaraz idziemy na basen. Gadałeś już z Adamem o Malediwach?
Daj znać, co i jak. Mamy lot trzydziestego o dziesiątej rano, odbierzecie nas z
lotniska?
Odpisz dupo wołowa.
Ten lepszy z braci
- Hm? Co
napisał? – odezwał się czarnowłosy mężczyzna, przewracając się na plecy.
- Myślałem, że
śpisz. Nic, wszystko ok – chłopak pogłaskał go po włosach. – Przypomniał mi
żebym się zapytał, czy polecisz z nami na Malediwy tak gdzieś w połowie
stycznia. Tom omawiał sprawę z Sashą, nie macie wtedy jeszcze trasy.
- Na Malediwy?
Na jak długo?
- Jakieś dwa
tygodnie.
Piosenkarz
przetarł twarz.
- Muszę
pogadać z menadżerem. Napiszę do niego jutro, dzisiaj już nie mam siły.
- Nie no,
jasne.
- Kto by
jechał? My i?
- My i Tom z
Sashą. Mamy już zaklepany domek, wszystko. Potrzebuję tylko twojej zgody.
- Niech
pomyślę… - rzekł przeciągle, spoglądając prosto w brązowe tęczówki. Uśmiechnął
się i przygryzł wargę. – Zgodzę się, jeśli i ty mi coś obiecasz.
Dwudziestolatek
obdarzył go podejrzliwym spojrzeniem.
- Słucham.
- Chcę zrobić
u siebie imprezę sylwestrową, taką małą, tylko dla bliskich znajomych –
przejechał palcami po smukłym przedramieniu. W odpowiedzi otrzymał ledwie
słyszalny pomruk zadowolenia.
- To zrób, nie
widzę tu mojej roli – odłożył laptopa na podłogę i przysunął się do drugiego
ciała.
- Chodzi o
Tommiego.
Momentalnie
spiął mięśnie. Mógł spodziewać się tego problemu.
- Rozumiem, że
powinienem się zgodzić.
- Nie musisz,
on się tu pojawi obojętnie, czy się zgodzisz, czy nie.
- To po co w
ogóle pytasz mnie o zdanie?! – warknął wściekle. Obaj podnieśli się z materaca.
- Jakbyś nie
wiedział, interesuje mnie ono.
Parsknął.
- Właśnie
widzę!
- Uspokój się!
Dokąd to?
- Śpisz sam i
odwal się ode mnie.
- Przestań
zachowywać się jak gówniarz!!!
Wyszedł z
pokoju pospiesznym krokiem i zszedł na parter. Od razu udał się do salonu, by
rozłożyć kanapę i skryć się pod kocem. W tamtej chwili potrzebował ciszy,
spokoju i odrobiny samotności.
Drache
Oj, Tommy komplikuje. Bill nie chce, żeby był na tej imprezie sylwestrowej, bo jakby nie patrzeć prawie przespał się z jego facetem, ale z drugiej strony basista to przyjaciel Adama i są ze sobą związani. Po za tym, nawet jeśli Bill bardzo by się starał, nie sprawi, że zupełnie przestaną się widywać. Chłopaki mają teraz wolne, ale nie długo znowu zaczną się koncerty, więc Adam i Tommy będę spędzać ze sobą dużo czasu. I cieszę się, że wycofali pocałunki z koncertów, bo Bill chyba oszalałby z zazdrości, choć fani pewnie będą niepocieszeni.
OdpowiedzUsuńLeila jest fajna. "A jak wam się układa w łóżku?" - padłam. :D
I co tu więcej pisać? Świetne jak zawsze, no. Uwielbiam was.
Mama Adama podbiła moje serce. Zareagowała na Billa tak ciepło i naturalnie a jej pytanie o sprawy łóżkowe mnie rozbawiło. Widać w jak bliskich relacjach jest z synem skoro bez ogródek pyta o takie rzeczy.Jeśli chodzi o Billa czasem mam wrażenie, że trochę przesadza jeśli chodzi o Tommy'ego a stwierdzenie Adama"on się tu pojawi obojętnie czy się zgodzisz czy nie" wskazuje jak bardzo blondyn jest dla niego ważny i Bill musi to zaakceptować i zaufać swojemu ukochanemu. Jeśli Bill chce być w poważnym związku musi być bardziej dojrzały a nie ulegać dzikiej zazdrości.
OdpowiedzUsuńOdcinek super. Pozdrawiam.
Ach ten Tommy, tak miesza... Ale chłopaki pewnie pięknie się pogodzą :D
OdpowiedzUsuń"- A jak wam się układa w łóżku?
- Mamo!!!" hahaha! Dobre, ciekawska mamusia xD
Super <3
Jak zawsze świetny odcinek , i do tego jeszcze mama Adama . Nie można było lepiej :)
OdpowiedzUsuńkocham mamę Adama :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem jak się rozwinie trójkąt Adam-Bill-Tommy... Z jednej strony rozumiem Billa bo byłam kiedyś w podobnej sytuacji ale przemilczałam swoje wątpliwości i nieciekawie się to skończyło. Z drugiej Adam też nie powinien musieć rezygnować z przyjaźni z Tommym ze względu na zazdrość Billa (czy bezpodstawną to się pewnie okaże niebawem...). Mam swoje podejrzenia co do rozwoju tego wątku i ciekawa jestem czy się spełnią xD
Jak zwykle dziewczyny - ŚWIETNA ROBOTA <3 niecierpliwie czekam na dalszy ciąg :)
Znowu kłótnia.? Znowu o Mojego Tommy'ego?
OdpowiedzUsuńOj...No Billy,Daj spokój ;)
Leila jest genialna ^^
Ahh czekam czekam na next <3
~xoxo GlamMonster
Ej, Bill zachował się jak dzieciuch! Co to w ogóle miało być? Wciąż mu chodzi o Tommi'ego? Cóż z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział;)
OdpowiedzUsuńWeny, dziewuchy! ;*
Pozdrawiam.
Rozumiem Billa ma prawo być zazdrosny. Ale mam nadzieję że ta zazdrość okaże się bezpodstawna. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńMnie również niezwykle spodobała się mama Adama! :-) Genialnie, genialnie dziewczyny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.